Żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej dziękują kombatantom AK. „Tym osobom należy się szacunek za to, co zrobiły dla nas”

(Fot. Radio Gdańsk/Kacper Kowalik)

W poniedziałek obchodzimy 80. rocznicę powstania Armii Krajowej. W opiece nad jej weteranami pomagają Wojska Obrony Terytorialnej w całej Polsce, w tym także z Pomorza. Od zeszłego roku żołnierze 7 Pomorskiej Brygady Terytorialnej uczestniczą w programie „Korzenie”, który ma na celu wsparcie kombatantów w życiu codziennym.

– Pomagamy nie tylko podczas uroczystości, ale także w normalne dni – mówi kapral Agnieszka Szenk. – Staramy się rozmawiać, podnosić na duchu, spełniać ich potrzeby. Obecnie realizujemy zadania w naszym województwie. Pod naszą opieką jest 54 kombatantów. Tym osobom należy się ogromny szacunek za to, co zrobiły dla nas, żebyśmy mogli żyć w wolnej Polsce – mówi kapral.

WSPOMNIENIA WETERANÓW

Jak wspomina pan Wojciech Organek, 95-letni kombatant mieszkający w Gdańsku Wrzeszczu, nie każdy mógł należeć do Armii Krajowej.

– Musiałem być przez kogoś wprowadzony, takie były zasady. Wszystkich nie przyjmowali do AK. Tym, kto mnie wprowadził, była moja mama. Tak człowiek był wychowany. Pamiętam, jak przysięgę składałem. Było nas szesnastu, ja byłem niestety najmłodszy, nikt mnie nie chciał brać na akcję – opowiada weteran.

(Fot. Radio Gdańsk/Kacper Kowalik)

Żołnierzem AK, a także uczestniczką powstania warszawskiego, była też pani Elżbieta Tatarkiewicz-Skrzyńska. Pracowała ona w konspiracji przez dwa lata, które – jak opowiada – wykształciły w niej charakter.

– W maju 1942 roku zostałam przyjęta do AK. Pamiętam, zebraliśmy się we czwórkę. Przyszedł nasz dowódca i odebrał naszą przysięgę. Tam było mocno powiedziane: aż do ofiary życia dla wierności Rzeczypospolitej. Pracowałam w konspiracji do 1944 roku, byłam dyspozycyjna przez dwa lata. Roznosiłam meldunki oraz broń, śledziłam Niemca. Jedną z cech żołnierzy AK było posłuszeństwo, ale i dyscyplina. Naprawdę przez te dwa lata wykształciłam sobie charakter – kończy 98-letnia kombatantka.

NAJWAŻNIEJSZE, ŻE W POLSCE

Pan Wojciech miał wiele możliwości wyjazdu z kraju, ale nigdy nie mógł zostawić Polski. – Nigdzie nie zostanę poza Polską. Ludzie zachwycają się Hiszpanią czy Francją. Ja miałem możliwość przyjazdu na stałe do Australii. Tam wyszła za mąż siostra mojej żony, zapraszali nas. Nie mogłem się zgodzić, musiałem wrócić do Polski. Mimo, że nie była taka, jak ja chciałbym, ale to była Polska – opowiada.

14 lutego 1942 roku Wódz Naczelny gen. Władysław Sikorski powołał Armię Krajową. Była ona kontynuatorką Służby Zwycięstwu Polski (SZP) i Związku Walki Zbrojnej (ZWZ), formowanych do walki z okupantem niemieckim i sowieckim już od 1939 roku. Pierwszym dowódcą AK został komendant główny ZWZ, gen. Stefan Rowecki.

W czasie II wojny światowej AK była największym w Europie podziemnym wojskiem zorganizowanym do walki z okupantem niemieckim i sowieckim. W 1944 roku do armii należało 350 tysięcy żołnierzy. Walka prowadzona przez AK była rozwijana na skalę niespotykaną w żadnym innym kraju okupowanej Europy. Armia została rozwiązana na początku 1945 roku.

 

Kacper Kowalik/ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj