Pomorskie szkoły w nieco inny sposób wspierają Ukrainę. Uczniowie szyją kominiarki dla żołnierzy

(Fot. Szkoła Podstawowa nr 27 w Gdańsku)

Na Pomorzu uczniowie szyją kominiarki dla ukraińskiej armii. Na taki gest wsparcia zdecydowali się członkowie Stowarzyszenia Przyjaciół Szkoły Podstawowej nr 27 im. Dzieci Zjednoczonej Europy w Gdańsku „Europejczyk”, którzy wraz z uczniami, rodzicami i nauczycielami włączyli się do akcji. Udział w akcji może wziąć każdy.

– W naszej szkole szyją rodzice, uczniowie i nauczyciele, włączył się również Zespół Szkół Kreowania Wizerunku w Gdańsku, Szkoła Podstawowa nr 39 w Gdańsku, w Kosakowie, w Pogórzu. Kominiarki zostaną przekazane za pośrednictwem ukraińskich przyjaciół mieszkających w Gdańsku: pani Aliny i pana Dmytro. Trafią do Kijowa i do okolicznych miejscowości np. do Kropywnycki. Jest gotowy wykrój, polega to na wycięciu materiału złożonego w naszej szkole, część obszywamy, część osób szyje w domach. Wykończeniem będą zajmowali się uczniowie z Zespołu Szkół Kreowania Wizerunku, którzy mają już profesjonalne maszyny – mówi Anna Krause, wicedyrektor szkoły Podstawowej nr 27 Gdańsku.

Powstała także zbiórka, gdzie sprzedawane są torby z nadrukiem w formie połączonych dłoni w kolorze flagi ukraińskiej i polskiej. Jak poskreśla Anna Krause, dochód przeznaczony zostanie na zakup drelichu lub innych rzeczy potrzebnych Ukrainie.  Kupione zostały także wyposażenia apteczek.

– Społeczność naszej szkoły jest społecznością bardzo zaangażowaną i wiemy, że  gdy jest potrzeba pomagania drugiej osobie, nigdy nie musimy powtarzać dwa razy, wszyscy się angażują – dodaje.

WSZECHSTRONNA POMOC

– Postanowiliśmy pomóc naszym żołnierzom i zorganizować wsparcie, jeśli chodzi o pożywienie, mundur, medykamenty – wszystko, co potrzebne. Dlatego zadzwoniliśmy do naszych kolegów, którzy stoją w obronie terytorialnej i oni opowiadają straszne rzeczy. Dostaliśmy listę, czego potrzeba i chcemy zawieść to nie przy granicy polsko- ukraińskiej, a w te „gorące” punkty – mówi Dmytro Ivanets.
Ze strachem mierzą się nie tylko Ukraińcy przebywający na terenie wojennym, a obywatele kraju pozostający w Polsce.

– Tam mam wszystkich. W Polsce tylko męża i dzieci. Kontaktuje się z moimi znajomymi, rodzicami i to jest strach, gdy słyszę jak im  głos się trzęsie. Czekam z obawą, czy oni odbiorą telefon. Rodzice niestety, ale nie dadzą rady wyjechać. Mamy wsparcie od Polski. To super kraj – mówi Alina Ivanets.

Marta Włodarczy/mm

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj