Chociaż pracuje tylko przez pół dnia, jest w stanie sprawdzić tyle aut, co jedenastu kontrolerów przez cały dzień. Około trzech tysięcy aut dziennie skanuje samochód do automatycznej kontroli w gdańskich płatnych strefach. Mandaty z tego systemu to jednak zaledwie jedna czwarta z siedmiu tysięcy wystawianych miesięcznie opłat za postój bez biletu.
Jak tłumaczy Mieczysław Kotłowski z Gdańskiego Zarząd Dróg i Zieleni, to konsekwencja długotrwałych procedur dotarcia do właściciela.
– Osoby, które kontrolują w terenie, wchodzą do systemu i otrzymują informację, czy opłata została wniesiona, czy nie. Na miejscu wypisują wezwania do zapłaty i zostawiają za wycieraczką. To już jest zawiadomienie o nałożeniu opłaty dodatkowej. W przypadku kontroli automatycznej, to pojazd potwierdza, że nie wniesiono opłaty. Trzeba dopiero rozszyfrować, co się kryje za numerem rejestracyjnym. Musimy wystąpić do Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, uzyskać dane kierowcy, na ten adres wysłać zawiadomienie i skutecznie je doręczyć – wyjaśnia.
KONTROLE BĘDĄ BARDZIEJ INTENSYWNE
Jednak zdaniem urzędników, kontrola w przyszłości i tak będzie wykonywana głównie automatycznie. W najbliższym czasie samochód ze skanerem jeździć będzie przez siedem, a nie pięć godzin dziennie.
– W ciągu doby na siedmiu tysiącach miejsc w gdańskich płatnych strefach parkuje kilkanaście tysięcy samochodów. Kontrolowany jest co trzeci. Za bilet nie płaci średnio co dwudziesty kierowca. Opłata dodatkowa w gdańskiej strefie to 130 złotych. Po dwóch miesiącach rośnie do 200 złotych. Do drogowców dziennie wpływa około 30 reklamacji na nałożone kary. Połowa jest uznawana – podkreśla Mieczysław Kotłowski.
Auto pracuje pół roku. Drogowcy liczą, że kierowcy prędzej czy później uświadomią sobie nieuchronność kary i intensywna kontrola nie będzie konieczna.
Sebastian Kwiatkowski/ua