Polskie zaangażowanie w pomoc Węgrom w 1956 r. było tematem sesji naukowej, zorganizowanej w gdańskim oddziale Instytutu Pamięci Narodowej. Wystąpienia gości miały przedstawić zakres działań Polaków w stosunku do Węgrów walczących o suwerenność swojego kraju. W wydarzeniu udział wziął Konsul Generalny Węgier w Gdańsku dr Pál Attila Illés.
– Dzisiaj poruszamy kwestie dotyczącą pomocy Polaków dla Węgrów w 1956 r. Sesja ma charakter naukowy; chcemy pokazać, jaki to był zakres pomocy, jak wyglądało to również w kontekście obecnych wydarzeń, które dzieją się na świecie i tego, że Polacy pomagają Ukrainie – mówił Daniel Czerwiński, naczelnik Oddziałowego Biura Badań Historycznych Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku.
23 października 1956 roku wybuchło powstanie węgierskie, nazywane często także rewolucją węgierską 1956. To zbrojne wystąpienie przeciw reżimowi komunistycznemu. Trwało do 10 listopada, kiedy to zostało ostatecznie stłumione przez zbrojną interwencję Armii Radzieckiej.
POMOC Z POLSKIEJ STRONY
– Ludzie z Polski oddali wiele krwi dla Węgrów. To także pomoc materialna. Ludność zbierała dary, pieniądze na rzecz walczących. Teraz Węgry to pamiętają. Zainspirowali się oni Polakami w momencie, kiedy zmarł Bolesław Bierut, a do władzy dochodził Władysław Gomułka. Próbowali wydrzeć się spod panowania sowieckiego. W tamtym okresie nie było to jeszcze możliwe. Sowieci pokazali, że oni swoją strefę wpływów będą za wszelką cenę pilnować. Czołgi rozjechały tak naprawdę powstanie węgierskie. Węgrzy mogli spodziewać się pomocy od najbliższych sąsiadów, zwłaszcza ze strony zachodniej, a tu się okazało, że tak nie było. Wewnątrz bloku sowieckiego wyglądało to zdecydowanie lepiej. Historia bywa przewrotna – mówił Daniel Czerwiński.
Jak dodał, Politechnika Gdańska również była zaangażowana w pomoc. Tam odbywały się główne wiece w październiku 1956 r.
KOMUNIŚCI WIEDZIELI O SOLIDARNOŚCI POLSKO-WĘGIERSKIEJ
– Gomułka dopiero co objął władzę i wielu miało nadzieję, że ma być to rozpoczęcie okresu demokratyzacji również w Polsce. Komuniści nie mogli sprzeciwiać się temu ruchowi. Nawet szczególnie w sferze lokalnej władze wspierały pomoc, byle nie mówić wprost o tym, że to związek sowiecki jest agresorem. Samo podkreślanie tego, że Węgrzy i Polacy walczyli o to samo (czyli suwerenność) było dopuszczalne. Kiedy szły transporty z pomocą na Węgry, to była to pomoc spontaniczna i też wspierana przez władze lokalne – mówił dr Michał Wenklar, zastępca dyrektora oddziału IPN w Krakowie.
Jak wyjaśniał dr Michał Wenklar, szczególnie mocno w działania włączyła się Francja – w obszarze przyjęcia uchodźców. Zdecydowanie jednak ze strony Polskiej uzyskano najwięcej pomocy.
– Komuniści wiedzieli o tym, że ta solidarność istnieje. Robili wszystko, żeby to zniszczyć. Chwała Bogu im się nie udało, ponieważ po zmianie systemu na nowo otworzyliśmy się. Pomoc z innych krajów wyglądała podobnie: zbierali odzież, lekarstwa, czy przyjmowali dzieci powstańców. Działo się coś takiego co teraz, kiedy przyjmujemy osoby z Ukrainy. Walczyliśmy po to, żeby nazwać to powstanie powstaniem, a nie kontrrewolucją, tak jak nazwali to komuniści. Wszystko to, co było dla nas ważne, było związane z postaniem nowego państwa węgierskiego po wolnych wyborach – mówił Konsul Generalny Węgier w Gdańsku dr Pál Attila Illés.
W czasie walk zginęło ok. 2,5 tys. powstańców.
Marta Włodarczyk/jk