„Stocznia w Gdyni” świętuje stulecie. Dziesiątki tysięcy pracowników i ważna część historii

(Fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

W sumie kilkadziesiąt tysięcy pracowników, kilkaset wybudowanych statków i tysiące jednostek wyremontowanych. A do tego tragiczne wydarzenia Grudnia ’70 oraz strajki w sierpniu 1980 roku. Dokładnie sto lat temu powstało Towarzystwo z Ograniczoną Poręką „Stocznia w Gdyni”.

Wprawdzie ten swego czasu największy zakład pracy w Gdyni zlikwidowano w 2009 roku, ale dawni pracownicy spotkali się dziś, aby rocznicę uczcić. Wydarzenie odbyło się w Parku Konstruktorów przy ul. Czechosłowackiej, a zorganizowała je Pomorska Inicjatywa Historyczna i fundacja Forum Wizja Rozwoju.

Stulecie Stoczni Gdynia to jest pamiątka, która do dzisiaj niesamowicie wpisuje się w funkcjonowanie całego miasta. Przecież przez ten cały okres pracowało tu w sumie kilkadziesiąt tysięcy osób- mówi Andrzej Michalak, prezes fundacji Forum Wizja Rozwoju. – To bardzo ważne, aby się po latach spotkać, też powspominać te ważne wydarzenia, które miały miejsce i podczas pracy zawodowej, ale też te związane z walką o wolną Polskę – dodaje.

PÓŁ TYSIĄCA BYŁYCH PRACOWNIKÓW NA UROCZYSTOŚCI

W sumie dzisiejsze uroczystości przyciągnęły na postoczniowe tereny prawie pół tysiąca byłych pracowników. Wśród nich był m.in. Edmund Piór, autor książki „Historia Stoczni im. Komuny Paryskiej i Stoczni Gdynia S.A.”.

– W swojej 97-letniej historii zakład kilkukrotnie zmieniał nazwę. Otwarto go 3 listopada 1922 roku jako Towarzystwo z Ograniczoną Poręką „Stocznia w Gdyni”. Później był taki moment, gdy nazywała się Nauta, następnie Stocznia Gdyńska, a potem Stocznia Gdynia. W latach 50. ub.w. dodano człon „imienia Komuny Paryskiej”, a likwidowano zakład, gdy ten nazywał się Stocznia Gdynia S.A. – wylicza Edmund Piór. – W stoczni przygotowywano naprawdę piękne pomysły inżynierów – projektantów, a załoga te plany wcielała w życie. Największą satysfakcję dawało to, że gdy statek odpływał, stawaliśmy na nabrzeżu i widzieliśmy, że cząstka nas samych tkwi w tym żelastwie. Ta dusza stoczniowa odpływała i żegnaliśmy ją z pewną nostalgią, ale nie z żalem. Wiedzieliśmy bowiem, że to, co zrobiliśmy, Neptun przyjmie w swoje władanie, statek będzie dobrze pływał, a marynarze będą mieli przyjazny, przytulny dom – dodał.

– Pierwsze wielkie wydarzenie to dramat Grudnia ’70, gdy ośmiu naszych kolegów stoczniowców utraciło życie spośród 19 zabitych w Gdyni – mówi Jerzy Miotke, który w stoczni przepracował 50 lat, a później był m.in. wiceprezydentem Gdyni. – Końcówka lat 70. to znów mizeria. Stąd Sierpień ’80. I tutaj już nie powtórzyliśmy błędu wyjścia, opuszczenia zakładu pracy. Rozpoczęliśmy strajk okupacyjny, który trwał aż do końca sierpnia, do podpisania Porozumień Sierpniowych. Mieliśmy swoich przedstawicieli zarówno w Komitecie Międzyzakładowym, jak i wśród sygnatariuszy Porozumień – podsumował.

Los gdyńskiej stoczni ostatecznie przesądzony został 6 listopada 2008 roku. Wtedy to Komisja Europejska wydała decyzję w sprawie stoczni w Gdyni i Szczecinie, uznając udzieloną im przez polski rząd pomoc publiczną za nielegalną. Zgodnie z planem uzgodnionym z Komisją, podzielony na części majątek stoczni Gdynia i Szczecin miał zostać sprzedany w przetargach, a załoga – zwolniona. 25 kwietnia 2009 roku zwodowano w gdyńskiej stoczni ostatni statek, a z końcem maja zwolniono załogę.

POSŁUCHAJ:

 

Marcin Lange/jk/raf

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj