Klientki salonu sukien ślubnych w Gdańsku oszukane? Właścicielka zniknęła z gotówką i kreacjami

(Fot. Radio Gdańsk/Marta Włodarczyk)

Popularny wśród przyszłych panien młodych salon sukien ślubnych Livia na Przymorzu w Gdańsku został z dnia na dzień zamknięty. Klientki dowiedziały się o tym z SMS-owych wiadomości od właścicielki. Teraz nie ma z nią żadnego kontaktu. Kwota zobowiązań salonu to ponad sto tysięcy złotych.

Salon sukien ślubnych Livia mieści się przy ul. Obrońców Wybrzeża 9 na Przymorzu. Klientki zamówiły kreacje na szczególny dzień w ich życiu i wpłaciły zaliczki. Zamiast sukni otrzymały jednak wiadomość o… zamknięciu salonu. Czują się oszukane.

– Zostałam bez sukni i bez pieniędzy. Zamówiłam ją we wrześniu, miałam odebrać na początku maja. Salon co chwilę udostępniał posty i relacje na portalach społecznościowych. Byłam na bieżąco, bo cały czas ich śledziłam, czekałam na informacje, kiedy będę się mogła pojawić na pierwszej przymiarce. Z tego co się dowiedziałam, w salonach trzeba zamawiać co najmniej pół roku wcześniej suknię ślubną. Musiałam wpłacić zaliczkę w wysokości niemal 2,6 tys. zł i to jest kwota, której nie zobaczyłam już więcej – mówi pani Monika.

PECHOWA SUKNIA

Jak dodaje, taka sytuacja to bardzo duży stres dla przyszłej panny młodej.

– Ciężko jest znaleźć suknię, która będzie się podobała. Tym bardziej, że w tym momencie to jest suknia, której nie chciałabym już nigdy więcej założyć na siebie – wyjaśnia.

SMS I TYLE

Jak mówi pani Natalia, kolejna z klientek, wiadomości o nagłym zamknięciu salonu wysłano 20 stycznia. Wiadomość napisana była w formie SMS i e-mail. Pomimo wielokrotnej próby kontaktu z właścicielką, jej telefon nie odpowiada. Wszystkie konta w mediach społecznościowych i strony internetowe zniknęły.

– Była to tylko informacja, nic nie było tam napisane dodatkowo o naszych umowach, bo mamy oczywiście je zawarte. To nie wystarczy w takiej sytuacji. Właścicielka oświadczyła, że salon będzie zamknięty, że nie zrealizuje naszych zamówień, ale priorytetem byłaby ich realizacja, gdyby sytuacja się zmieniła. Oczywiście wiemy, że sytuacja się nie zmieni, bo salon jest nieczynny. Jest zupełnie wyczyszczony i nie ma już tutaj niczego. Nasza grupa liczy już 70 osób w tym momencie. Każda z nas próbowała dzwonić, wysyłaliśmy SMS-y i maile. Zero odpowiedzi. Miałam zamówioną suknię, zapłaciłam zaliczkę we wrześniu w kwocie trzech tysięcy zł. Myślałam, że wszystko będzie w porządku. Miało być złożone zamówienie do producenta. Jak się okazuje, nie ma zamówienia ani pieniędzy. Nie ma też sukienki – mówi pani Natalia.

PODEJRZANA EWAKUACJA

Straty finansowe pań korzystających z salonu sięgają obecnie około 140 tysięcy złotych. Jak wyjaśnia pani Natalia, mieszkańcy bloku jak i panie sprzątające okolice zauważyli podejrzaną ewakuację.

„BYŁAM ZAŁAMANA I NIE SPAŁAM CAŁĄ NOC”

– Miałam zamówioną suknię ślubną w listopadzie, a miałam ją odebrać w czerwcu. Znałam już ten salon, ponieważ w 2019 roku moja rodzina korzystała z usług i wszystko było super. Teraz czułam wielki stres, czy kolejny salon zrealizuje moje zamówienie. Nie ukrywam, że byłam załamana i płakałam. Nie spałam całą noc, bo nie wiedziałam, co mam teraz robić i czy gdziekolwiek znajdę suknię ślubną. Czasu było coraz mniej. Chciałabym, żeby właścicielka odpisała nam i zwróciła środki. Powinna zwrócić je dwukrotnie. Mamy wszystkie umowy – mówi pani Paulina, kolejna z klientek salonu.

Próbowaliśmy skontaktować się z właścicielką salonu. Niestety, bez rezultatu. Klientki zapowiadają czynności prawne.

Posłuchaj:

Marta Włodarczyk/pb

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj