Jeden z pasażerów jadących tramwajem linii 2 w Gdańsku dostał ataku drgawek. Wbrew temu, co pomyślała większość mijających go współpasażerów, okazał się nie być osobą pod wpływem alkoholu, a chorym na padaczkę. Mężczyzna zasłabł i miał atak epilepsji. Spośród wszystkich jadących tramwajem osób tylko dwie nie pozostały obojętne i zareagowały. Jedna z nich okazała się ratownikiem medycznym.
Czy możemy mówić o tym, że jako społeczeństwo jesteśmy skłonni do szybkiej pomocy drugiej osobie? W tej sytuacji spośród wielu pasażerów na pomoc zdecydowały się tylko dwie osoby.
NIECODZIENNA SYTUACJA
Jak relacjonuje pasażerka, większość osób ominęła leżącego, a niektórzy nawet zniechęcali do pomocy, sugerując, że jest to pod wpływem alkoholu. Okazało się, że pan Piotr jest chory na padaczkę. Kiedy zaczął tracić świadomość i jego ciało coraz mocniej drgało, kobieta podeszła do motorniczego, żeby zatrzymał tramwaj i wezwał pogotowie.
– Weszłam do tramwaju na przystanku Brama Wyżynna. Ten pan stał z tyłu, oczywiście było pełno ludzi. Kiedy wszyscy wysiedli, wolnym krokiem podszedł do tylnych siedzeń i położył się na nich. Podeszłam do niego i spytałam, czy coś jest nie tak. Ludzie, którzy siedzieli obok mnie, mówili do mnie, że ten pan po prostu jest pijany i żeby sobie nim głowy nie zawracać – mówi.
POMOC NALEŻY SIĘ KAŻDEMU
Pasażerka podkreśla, że nie pierwszy raz zauważa, że ludzie niechętnie pomagają. Wspomina, że w podobnej sytuacji znalazł się kiedyś jej tata.
– Mój tata chorował na cukrzycę i też się znalazł w takiej sytuacji. Miał spadek cukru, omdlał pod sklepem, a ludzie nie udzielali mu pomocy, bo myśleli że to jest pijak. Wiem, że każdy może się znaleźć w takiej sytuacji, że będzie potrzebował pomocy, a tej pomocy nie otrzyma. Czy jest biedny, czy jest bogaty, to nie ma znaczenia w momencie, kiedy potrzebuje pomocy. Trzeba każdemu pomagać – apeluje.
„BOIMY SIĘ POMAGAĆ INNYM”
Jak zauważa ratownik medyczny Karol Bączkowski, ludzie na ogół boją się pomagać, by nie popełnić błędu. Obawiają się też oceny ze strony innych. Ratownik przypomina, że udzielenie pomocy to nasz obowiązek. Konsekwencje prawne grożą za brak podjęcia działań, a nie za niewłaściwe udzielenie pomocy.
– Na szkoleniach z pierwszej pomocy zadajemy pytania: W czym tkwi problem? Czego się obawiasz? Co budzi twoje największe opory? Co cię ogranicza w udzieleniu pierwszej pomocy? Ludzie odpowiadają, że boją się, że zrobią coś źle. Obawiają się, że ktoś ich oskarży i zostaną wyciągnięte konsekwencje za niewłaściwe udzielenie pomocy. Kara może nas spotkać jedynie, jeżeli uciekniemy z miejsca zdarzenia i nie dostarczymy pomocy. Także proszę się nie obawiać, w momencie udzielania pomocy są państwo funkcjonariuszami publicznymi i nic wam nie grozi za to, że udzielacie pomocy drugiemu człowiekowi – podkreśla.
JAK UDZIELIĆ POMOCY OSOBIE Z ATAKIEM DRGAWEK?
Jak zaleca ratownik, w przypadku napadu epilepsji nie należy tłumić drgawek. – Nie pacyfikujmy kończyn, czy też nie powstrzymujmy klatki piersiowej – podaje przykład nieprawidłowego zachowania. Nie powinniśmy również wkładać żadnych przedmiotów do buzi, czy podważać zębów.
W takiej sytuacji najważniejsze jest zwrócenie uwagi na udrożnienie dróg oddechowych i zabezpieczenie głowy. Nie podkładajmy niczego pod nią, ponieważ zbliżamy w ten sposób brodę do klatki piersiowej i zaciskamy drogi oddechowe.
Jeżeli po ataku drgawek poszkodowana osoba oddycha, możemy ułożyć ją na boku. W przypadku braku oddechu należy wezwać pomoc pod numerem 112, rozpocząć uciski klatki piersiowej i jak najszybciej dostarczyć defibrylator.
Aleksandra Trembicka/ua