Woda w miejskiej sieci nie jest skażona – zapewniają władze Gdańska i deklarują, że wyjaśniają przyczyny zdarzenia, które można określić „lokalną katastrofą ekologiczną”, do jakiej doszło w zbiorniku wody Strzelniczka II koło Bysewa.
Lokalna katastrofa ekologiczna w Gdańsku. Kilkaset martwych ryb wyciągnęli ze zbiornika Strzelniczka II przedstawiciele Gdańskich Wód.
– Woda ma bardzo mało tlenu i śmierdzi. Wymaga napowietrzania. W okolicy jest niespecyficzny, cebulowaty zapach. Widać ciemny osad, a sama woda jest mętna – mówi prezes spółki Ryszard Gajewski.
Niespełna tydzień temu w Strzelniczce zauważono śnięte ryby. W ostatnich dniach wyłowiono ich już kilkaset. Badania wykazały bardzo niski poziom tlenu. Woda dosłownie cuchnie i jest zmieszana z ciemną mazią. Warto dodać, że zbiornik, poprzez rzekę Strzelenkę, ma połączenie z Radunią.
RZEKĘ ZATRUŁY ŚCIEKI Z LOTNISKA
Zbiornik retencyjny ma połączenie z rzeką Strzelenką, która wpływa do Raduni. Gdańskie Wodociągi zapewniają, że woda pitna w kranach jest bezpieczna. Tymczasem do awarii przyznało się gdańskie lotnisko, które legalnie odprowadza do zbiornika wody z odladzania drogi startowej.
Jego prezes Tomasz Kloskowski przyznał, że doszło do „niewielkiej usterki” systemów gromadzenia wody z odladzania samolotów i drogi startowej, a ścieki legalnie trafiają do zbiornika po sześciu dniach przewidzianych na biodegradację.
– Profilaktycznie zamknęliśmy rowy. Stwierdziliśmy niewielką usterkę w systemie odprowadzania wód z odladzania samolotów. Została szybko naprawiona, ale i tak nie wpływa na to, bo to środki biodegradowalne i spoczywają w naszych zbiornikach ponad sześć dni. Sprawdzamy nasze instalacje. Nie wyrokowałbym, że to jest powód problemu – mówi prezes portu Tomasz Kloskowski.
– Moja obecność na spotkaniu z dziennikarzami świadczy o tym, że jesteśmy odpowiedzialną firmą. Jeśli cokolwiek dzieje się w naszym towarzystwie, to my wypinamy klatę, idziemy i chcemy wyjaśnić wszelkie możliwości i odrzucić wszelkie możliwe teorie spiskowe. Sprawdzamy dziś między innymi, czy środki, które kupujemy od kilkunastu lat ulegają bioderadacji, tak jak jest napisane na karcie produktu – dodaje prezes lotniska.
Sprawę bada także Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. – Pomiary wykazują na bardzo niski poziom tlenu. Mamy do czynienia z długotrwałym odprowadzaniem ścieku, bo w rzece znajduje się grzyb ściekowy – tłumaczy Radosław Rzepecki.
Wyniki badań mają być znane na początku kwietnia. Konsekwencjami mogą być kary wynikające z pozwoleń wodno-prawnych. WIOŚ nie wyklucza zgłoszenia do prokuratury. Za zanieczyszczenie wód grozi do 8 lat więzienia.
SYTUACJA JAK W KRAKOWIE?
Co ciekawe, niespełna dwa tygodnie temu WIOŚ w Krakowie poinformował o zanieczyszczeniu wód potoku Olszanickiego. Wizja lokalna potwierdziła, że za złą jakość wód potoku, zwłaszcza w okresie zimowym, odpowiada odpływ wód opadowych z terenu lotniska zawierających substancje do odladzania powierzchni płyty.
Więcej o tej sprawie można przeczytać >>> TUTAJ.
Sebastian Kwiatkowski/MarWer/mm