W związku z sytuacją, która ma miejsce na Bałtyku, w kontekście wojny na Ukrainie, podjęliśmy decyzję, aby zainteresować decydentów, duże spółki Skarbu Państwa i koncerny energetyczne działające w Polsce projektem okrętu podwójnego zastosowania, by monitorować i w razie potrzeby podejmować działania ratownicze oraz antydywersyjne – podkreślał podczas pierwszej debaty pod szyldem III Forum Morskiego Radia Gdańsk Paweł Lulewicz, prezes PGZ Stoczni Wojennej.
Jak przekazał Paweł Lulewicz, PGZ Stocznia Wojenna obecnie przygotowuje się również do programu budowy okrętów klasy fregata pod kryptonimem „Miecznik”.
– PGZ Stocznia Wojenna co do zasady jest odpowiedzialna za realizację projektów, które są u nas zamawiane. Przygotowujemy się intensywnie do największego w historii polskiej Marynarki Wojennej programu budowy trzech okrętów klasy fregata pod kryptonimem „Miecznik”. Stocznia jest również przygotowana i ma doświadczenie w realizacji okrętów ratowniczych, które mogą stanowić wsparcie przy wykonywaniu misji podwodnych i nawodnych, jeśli chodzi o ratownictwo oraz różnego rodzaju zagrożenia. W związku z sytuacją, która ma miejsce na Bałtyku, w kontekście wojny na Ukrainie, podjęliśmy decyzję, aby zainteresować decydentów, duże spółki Skarbu Państwa i koncerny energetyczne działające w Polsce projektem okrętu podwójnego zastosowania. Jesteśmy w posiadaniu dokumentacji projektowej takiego okrętu, który w znakomity sposób mógłby wykonywać misje nie tylko związane ze swoją podstawową funkcją, ale także misje antydywersyjne. To nie jest nowy, ani nasz pomysł. Po zdarzeniu związanym z Nord Stream 2 Wielka Brytania złożyła zamówienie na dwie jednostki o takim przeznaczeniu, by monitorować i w razie potrzeby podejmować działania ratownicze oraz antydywersyjne między innymi na akwenie Bałtyku. Podobne działania podjął rząd włoski. My mamy swoje interesy na morzach i oceanach, nie tylko na Bałtyku. Mówimy tutaj oczywiście o ochronie instalacji, o których wspominali moi przedmówcy. Mówimy o ochronie Baltic Pipe, o zabezpieczeniu i działaniach antydywersyjnych, jeśli chodzi o farmy wiatrowe. Jest też decyzja sekretarza generalnego NATO o utworzeniu specjalnego zespołu, który również ma koordynować działania zmierzające do powstawania tego typu projektów pod budowę tego typu jednostek przez kraje członkowskie. Nie wspomnę o działaniach z poziomu Unii Europejskiej. Komisja Europejska również przygotowuje stosowne odezwy i projekty. Jest szereg przykładów europejskich, które pokazują, że w ten sposób należy postępować, myśląc o bezpieczeństwie naszych interesów na morzu od strony ochrony energetycznej infrastruktury krytycznej. My, jako przemysł stoczniowy, jesteśmy gotowi, by realizować i podejmować tego typu działania. Brakuje pewnych regulacji prawnych, ale są przypadki z przeszłości, kiedy okręty Marynarki Wojennej wykonywały zadania wynikające z ochrony interesów bezpieczeństwa państwa. Taki okręt, nawet nie jeden, spokojnie mógłby powstać. My, jako stocznia, jesteśmy na to przygotowani. Chciałem zaprosić do współpracy i rozmów na ten temat z nami. Ten temat daje miejsca pracy, bo to kolejne projekty realizowane w przemyśle stoczniowym, a z drugiej strony zwiększa poczucie bezpieczeństwa od strony wody, jeśli chodzi o ochronę energetycznej infrastruktury krytycznej – zaznaczył Paweł Lulewicz, prezes zarządu PGZ Stocznia Wojenna.
Prezes zarządu PGZ Stoczni Wojennej mówił także o wyzwaniach rynku pracy, związanych między innymi z brakiem odpowiednich specjalistów. Jak wyjaśnił, wyzwaniem jest zachęcenie młodych ludzi do pracy w tym przemyśle. W tym celu stocznia współpracuje z uczelniami oraz szkołami branżowymi.
– Wszyscy zmagamy się z wyzwaniami rynku pracy. Podchodzimy do tego z dużą pokorą. Jedną z odpowiedzi w przypadku realizowanych przez nas inwestycji jest automatyzacja i robotyzacja procesów. Realizowane inwestycje w sposób naturalny kojarzą się ze spawaczami, choć to tylko jedna z kilku ważnych grup zawodowych. W tym obszarze automatyzacja i robotyzacja jest stosunkowo łatwiejsza, choć rodzą się z tym wyzwania. Stosunkowo łatwo jest tę pracę na pewnych obszarach zastąpić automatami i robotami, poszukać kompetencji ludzkich tam, gdzie są one trudniej zastępowalne. To jeden ze sposobów na radzenie sobie na rynku pracy. Musimy stawać się coraz bardziej konkurencyjni, aby młodzi ludzie znowu chcieli pracować w przemyśle stoczniowym. To jedno z wyzwań. To po pierwsze godziwe wynagrodzenia na poziomie rynkowym, ale też warunki, w których pracują ci ludzie. Żeby nie było tak, jak bywało do tej pory, że po kilku dniach praktyk stwierdzali, że nie chcą tam wracać, bo nie wygląda to tak fajnie, jak na filmikach. Dzisiaj młodzi ludzie mają swoje oczekiwania i wymagania nie tylko w wymiarze wynagrodzenia, ale też oczekują warunków pracy i innego podejścia, zarządzania partnerskiego, a nie nakazowo-zakazowego. To też wyzwanie, bo trzeba pilnować porządku i bezpieczeństwa oraz higieny pracy. Mówimy o zdrowiu i życiu ludzi. We wszystkich procesach inwestycyjnych uwzględniamy transformację. Współpracujemy z uczelniami i szkołami branżowymi. Staramy się nie działać na rynku pracy w sposób agresywny, raczej szukamy partnerstwa, nawet w firmach konkurencyjnych wobec nas. Są firmy, które wyspecjalizowały się przez ostatnich kilkanaście lat. Jeśli te firmy zatrudniają wysokiej klasy specjalistów, to nie ma potrzeby ich podbierać. Trzeba zbudować dobre partnerstwo, opracować umowy, w oparciu o które będziemy mogli zlecać prace w określonych obszarach, a niekoniecznie zatrudniać tych ludzi w naszej stoczni. Strategia, którą przyjęliśmy dwa lata temu, zaczyna przynosić efekty. Dzięki temu z umiarkowanym optymizmem patrzę w przyszłość, jeśli chodzi o moce i zasób ludzki, który będzie realizować wszystkie ambitne projekty. Uważamy, że tylko poprzez silne partnerstwo na warunkach biznesowych możemy odpowiedzieć na trudne wyzwania, które są dzisiaj na rynku pracy – przekonywał.
Lulewicz, opowiadając szerzej o programie współpracy ze szkołami, mówił, że PGZ Stocznia Wojenna oceniła, jakich specjalistów będzie potrzebować w najbliższych latach. Zaznaczył również, że polscy inżynierowie mają dużą wiedzę i doświadczenie.
– Kreujemy miejsca pracy w procesach przygotowania wszystkich inwestycji składowych. One z kolei wygenerują nowe miejsca pracy w obsłudze i serwisowaniu na różnych poziomach. Dokonaliśmy diagnozy, jakich specjalizacji i w jakiej liczbie będziemy potrzebować na poziomie naszej stoczni. Zrobiliśmy to po to, by wyjść do rektorów szkół wyższych i dyrektorów szkół średnich z informacją, że za dwa-trzy lata będziemy potrzebować ludzi. Często spotykałem się z zarzutem, że przemysł ma podpowiedzieć szkołom, w którą stronę mają kształcić ludzi, bo potrzebują na to czasu. My taki program uruchomiliśmy – tłumaczył Lulewicz. – My, jako przemysł stoczniowy, współpracujemy w środowisku międzynarodowym. Na co dzień dochodzi do transferu wiedzy i technologii. Ten transfer odbywa się w obie strony. My możemy i powinniśmy być dumni z naszych inżynierów, technologów, pracowników. To ludzie na wysokim poziomie, jeśli chodzi o wiedzę i doświadczenie. Dysponujemy pracownikami coraz lepszej jakości, którzy będą realizować wszystkie ambitne projekty – podkreślał.
Zapis całej debaty dostępny jest >>>TUTAJ.
ua