Pierwsza debata w ramach III Forum Morskiego Radia Gdańsk. Posłuchaj dyskusji ekspertów

(fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

Uniezależnienie energetyczne warunkiem rozwoju gospodarki Polski – pod tym hasłem odbywa się pierwsza debata pod szyldem III Forum Morskiego Radia Gdańsk. W studiu im. Janusza Hajduna zasiedli eksperci, którzy debatują o inwestycjach w energetykę, morskich farmach wiatrowych, Baltic Pipe i energii atomowej. Transmisja spotkania trwa na na naszej stronie.

Temat pierwszej debaty to „Uniezależnienie energetyczne warunkiem rozwoju gospodarki Polski. Inwestycje w energetykę – morskie farmy wiatrowe, Baltic Pipe, energia atomowa i ich wpływ na gospodarkę regionu, rynek pracy, transfery technologii i bezpieczeństwo nowych instalacji”. Gośćmi Jarosława Popka są: dr inż. kpt ż.w. Wiesław Piotrzkowski – dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni, Wiesław Gębka – wójt gminy Choczewo, Paweł Lulewicz – prezes zarządu PGZ Stocznia Wojenna oraz Bartłomiej Marchut – wiceprezes Energa Wytwarzanie. Rrozmawiamy o wadze uniezależnienia energetycznego, o bezpieczeństwie nowych instalacji energetycznych w kontekście sytuacji za naszą wschodnią granicą, a także o tym, jak budowa elektrowni atomowej wpłynie na rozwój naszego regionu.

Prowadzący zapytał, czy Polska jest już uniezależniona energetycznie, czy dopiero do tego dąży. – Pojęcie uniezależnienia energetycznego jest dość szerokie. Określenie stanu, kiedy czujemy się w tym zakresie bezpieczni, też wymaga przyjęcia pewnych założeń. Na pewno sytuacja międzynarodowa, jakiej doświadczamy w ostatnim roku, wymusiła myślenie, jak i dyskusję na temat tego, jak uniezależniać się i czuć się coraz bardziej bezpiecznym energetycznie. Uważam, że myśląc o tym, powinniśmy patrzeć przede wszystkim na to, czy my jesteśmy we właściwym miejscu w ocenie, ile potrzebujemy tej energii. Jeśli chodzi o przewidywania państwa, to dane są znane, natomiast ile my możemy oszczędzić, to według mojej wiedzy nie jest jeszcze w pełni opracowane. To są zarówno prace państwa, jak i przedsiębiorstw i gospodarstw domowych. Ostatni rok pokazał, że w Polsce oszczędności energii na razie za dużo nie udało się uzyskać, więc tu jest przestrzeń do pracy. Gdy już te dane ustalimy, to będziemy mogli czuć coraz bardziej bezpieczni. O ile będziemy właściwie zarządzać energetyką, właściwie planować rozwój źródeł w związku z tym, że źródła energetyczne się zużywają i cały czas trzeba budować nowe, pojawią się też nowe technologie. Dzisiaj firma Energa i cała Grupa Orlen bardzo intensywnie przygotowuje się do jak największego uniezależnienia energetycznego i produkcji energii w kolejnych latach. Mocno się teraz koncentrujemy na morskiej energetyce wiatrowej, żeby przygotować się do tego pierwszego projektu, który już realizujemy, i – mam nadzieję – do kolejnych projektów, które będą budować bezpieczeństwo energetyczne Polski poprzez dostępność produkcji – deklarował Bartłomiej Marchut, wiceprezes Energa Wytwarzanie.

(fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

Prowadzący przypomniał, że polska energetyka ma opierać się na dwóch nogach – atomie i OZE, czyli m.in. morskich farmach wiatrowych. O postęp w ich przygotowaniu zapytał dr. inż. kpt ż.w. Wiesława Piotrzkowskiego.

– W tej chwili trwają prace przygotowawcze do instalacji tych morskich farm wiatrowych na Morzu Bałtyckim. Polegają na przygotowaniu wszelkiego rodzaju projektów związanych z realizacją zadania, ale też planów przyszłościowo służących podczas eksploatacji, a więc zwalczania zagrożeń, zanieczyszczeń, poza tym planów ratowniczych, ochrony. To się w tej chwili dzieje, chociaż nie jest tak mocno widoczne na zewnątrz. Natomiast do realizacji budowy przystąpimy w tym zakresie planowo. Te prace, które w tej chwili trwają, polegają też na przygotowaniu zaplecza związanego z obsługą i instalacją morskich farm wiatrowych. Tutaj słyszymy o porcie, ale też o ich szeroko pojętym serwisowaniu – wyliczał dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni. – Jeśli chodzi o sprawę związaną z energetyką jądrową, wiemy, że prace legislacyjne trwają. W niedługim czasie powinniśmy mieć uchwałę Rady Ministrów w zakresie przyjęcia programu wieloletniego. I ta uchwała będzie dawała nam możliwość działania. Ja mówię, że będzie dawała nam, ze względu na to, że urząd morski i administracja morska będą współuczestniczyły w realizacji budowy elektrowni jądrowej w województwie pomorskim, w zakresie budowy tzw. MOLF-a. To będzie pirs wybiegający w morze około 1000 metrów. To tego pirsu będą cumowały statki z elementami wyposażenia elektrowni jądrowej. Specjaliści obliczyli, że jego budowa i tego typu rozwiązanie będzie tańsze niż budowa fabryki na zapleczu elektrowni. I dlatego też my w tej uchwale zapewne będziemy wymienieni jako dyrektor urzędu morskiego, jako inwestor w tym zakresie i podmiot realizujący to zadanie. Ten pirs później pozostanie. Będzie służył innym celom. Jakim – to też jest teraz opracowywane i na pewno wkrótce dowiemy się o tych rozwiązaniach, które zafunkcjonują – dodał.

wiesław piotrzkowski

(fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

Wiesław Gębka przyznał, że liczył, że – jako gmina – będą korzystać ze wspomnianego pirsu, choć liczył na inne rozwiązanie. – My zostaliśmy uszczęśliwieni dwiema inwestycjami. To wiatraki na morzu. Kiedyś zwariowaliśmy na punkcie Natury 2000 i nie mamy miejsca, gdzie wprowadzić kable. Znaleziono miejsce w gminie Choczewo. W tej chwili buduje się duża stacja PSE. Walczymy z nimi i jednocześnie współpracujemy. Chcemy ochronić jak najwięcej, a oni chcą jak najbardziej ograniczyć koszty. To nie idzie w parze. Dla nas rozpoczął się trudny okres. Wszystkie kable, od Łeby do Władysławowa, wchodzą do nas. To oznacza wycinki lasów, zbieranie i wywóz ziemi. Ma zostać nam zostawione wspomniane molo przy elektrowni atomowej. My wolelibyśmy port, ale niestety urząd morski się nie zgodził. Z mola jednak też mamy skorzystać. Marzymy, że turyści będą mogli po tym chodzić i tak deklaruje inwestor. Okres budowy będzie dla nas gehenną, która już się rozpoczęła. To będzie wyjątkowo trudne. Na pewno będą pieniądze, ale my musimy przeżyć 15 lat. Próbujemy rozmawiać z inwestorem o tym, jak zabezpieczyć nasze interesy i jak mamy zarabiać w tym czasie, bo żyliśmy z turystyki. Taka budowa to palące się dzień i noc światło i hałas. Część dróg ma być zrobiona na rozpoczęcie budowy, czyli droga szybkiego ruchu na plac budowy i do drogi wojewódzkiej 213, ale dalej jeszcze nie będzie. Kierowcy będą wjeżdżali w różne miejsca. Już teraz widzimy, jak to źle wygląda. Przygotowujemy się do tego, rozmawiamy z jednym i z drugim inwestorem. Im też zależy na tym, żeby nas całkiem nie zniszczyć. Niestety jest to trudne – przyznał wójt gminy Choczewo.

(fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

Jarosław Popek dopytywał, czy mamy siły, by zabezpieczyć wszystkie planowane inwestycje. – PGZ Stocznia Wojenna co do zasady jest odpowiedzialna za realizację projektów, które są u nas zamawiane. Przygotowujemy się intensywnie do największego w historii polskiej Marynarki Wojennej programu budowy trzech okrętów klasy fregata pod kryptonimem „Miecznik”. Stocznia jest również przygotowana i ma doświadczenie w realizacji okrętów ratowniczych, które mogą stanowić wsparcie przy wykonywaniu misji podwodnych i nawodnych, jeśli chodzi o ratownictwo oraz różnego rodzaju zagrożenia. W związku z sytuacją, która ma miejsce na Bałtyku, w kontekście wojny na Ukrainie, podjęliśmy decyzję, aby zainteresować decydentów, duże spółki Skarbu Państwa i koncerny energetyczne działające w Polsce projektem okrętu podwójnego zastosowania. Jesteśmy w posiadaniu dokumentacji projektowej takiego okrętu, który w znakomity sposób mógłby wykonywać misje nie tylko związane ze swoją podstawową funkcją, ale także misje antydywersyjne. To nie jest nowy, ani nasz pomysł. Po zdarzeniu związanym z Nord Stream 2 Wielka Brytania złożyła zamówienie na dwie jednostki o takim przeznaczeniu, by monitorować i w razie potrzeby podejmować działania ratownicze oraz antydywersyjne między innymi na akwenie Bałtyku. Podobne działania podjął rząd włoski. My mamy swoje interesy na morzach i oceanach, nie tylko na Bałtyku. Mówimy tutaj oczywiście o ochronie instalacji, o których wspominali moi przedmówcy. Mówimy o ochronie Baltic Pipe, o zabezpieczeniu i działaniach antydywersyjnych, jeśli chodzi o farmy wiatrowe. Jest też decyzja sekretarza generalnego NATO o utworzeniu specjalnego zespołu, który również ma koordynować działania zmierzające do powstawania tego typu projektów pod budowę tego typu jednostek przez kraje członkowskie. Nie wspomnę o działaniach z poziomu Unii Europejskiej. Komisja Europejska również przygotowuje stosowne odezwy i projekty. Jest szereg przykładów europejskich, które pokazują, że w ten sposób należy postępować, myśląc o bezpieczeństwie naszych interesów na morzu od strony ochrony energetycznej infrastruktury krytycznej. My, jako przemysł stoczniowy, jesteśmy gotowi, by realizować i podejmować tego typu działania. Brakuje pewnych regulacji prawnych, ale są przypadki z przeszłości, kiedy okręty Marynarki Wojennej wykonywały zadania wynikające z ochrony interesów bezpieczeństwa państwa. Taki okręt, nawet nie jeden, spokojnie mógłby powstać. My, jako stocznia, jesteśmy na to przygotowani. Chciałem zaprosić do współpracy i rozmów na ten temat z nami. Ten temat daje miejsca pracy, bo to kolejne projekty realizowane w przemyśle stoczniowym, a z drugiej strony zwiększa poczucie bezpieczeństwa od strony wody, jeśli chodzi o ochronę energetycznej infrastruktury krytycznej – zaznaczył Paweł Lulewicz, prezes zarządu PGZ Stocznia Wojenna.

(fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

– To, czego teraz bardzo potrzeba, to dyskusja uczestników budowy tej przyszłości energetycznej o tym, żeby przygotować jak najlepiej podwaliny pod nasze bezpieczeństwo. Funkcjonuje wiele organizacji, wiele miejsc, w których przeróżne dyskusje są kumulowane. W Polsce mamy tzw. Sector Deal, czyli porozumienie sektorowe w morskiej energetyce wiatrowej, które zajmuje się tym, żeby na szeregu płaszczyzn, z udziałem zarówno jednostek państwowych, jak i naukowych, inwestorów, operatorów oraz innych zaangażowanych, omawiać najważniejsze sprawy związane z przyszłością energetyczną na morzu – wskazywał Marchut. – My, jako Energa Wytwarzanie, jesteśmy liderem jednej z tych grup, która zajmuje się bezpieczeństwem i ochroną granicy państwowej. Tam są przede wszystkim uczestnicy z MON-u, ale też czterdziestu podmiotów, które dyskutują w tym zakresie. W tej grupie dokładnie wypracowywane są zasady różnych oczekiwanych płaszczyzn współpracy jednostek, m.in. takie zagadnienia praktyczne, jak komunikacja pomiędzy operatorem a ochronnymi jednostkami państwowymi. Na dzisiaj nie mamy jeszcze biznesu na morzu, jakieś przepisy funkcjonują, ale trzeba je dostosować. Jest na to czas, więc zajmujemy się tym w odpowiednim momencie. Na tym polega część tego przygotowania, by po prostu wymieniać się wiedzą, wzbogacać swoje przygotowanie, korzystać z różnych rozwiązań, które są w biznesie wiatrowym za granicą, bo tam wiele rzeczy zostało wypracowanych, ale my musimy w polskiej przestrzeni wypracować własne przepisy. Teraz kluczowy jest element związany z wypracowaniem zasad ochrony morskich farm wiatrowych wraz z wyprowadzeniem mocy. Musimy opracować zasady ochrony jako infrastruktury krytycznej, bo dopóki nie ma zbudowanych farm to one nie są jeszcze infrastrukturą krytyczną. Bardzo ważna jest też omawiana właśnie kwestia, jaką odległość od wiatraków morskich, od turbin, trzeba zachować dla jednostek pływających. W świecie ataków dronami trzeba prawdopodobnie podejmować dość radykalne rozwiązania, a na pewno o nich dyskutować – przekonywał.

– Jeśli mówimy o przyszłości i rozwiązaniach, o których słyszymy zarówno w prasie, jak i w naszej dyskusji, to zawsze trzeba do tego podchodzić w sposób wyważony i ostrożny. Mamy pewne instytucje i ministerstwa, które są odpowiedzialne za nasze bezpieczeństwo. Czy należy tworzyć nowe formacje? Trudno dzisiaj na to pytanie odpowiedzieć ze względu na to, że tych kompetencji na morzu jest dość sporo. Jest to Marynarka Wojenna, jest to Straż Graniczna, Morski Oddział Straży Granicznej wyposażony w okręty patrolowe różnego rodzaju i wielkości. Jest to też administracja morska, która w tej materii ma ograniczone kompetencje ze względu na zakres naszych możliwości podejmowania działań na morzu związanych z nakazaniem czegoś czy egzekucją tego nakazu – wyjaśniał dr inż. kpt ż.w. Piotrzkowski. – Mamy oczywiście wzorce europejskie. Można by było z nich zaczerpnąć. Słyszymy o tym, że marynarki wojenne w niektórych krajach są silne. U nas też ta marynarka zmierza w tym kierunku ze względu na programy, które są realizowane. Zarówno w zakresie budowy fregat, ale i innych okrętów. Te programy nie zostaną wstrzymane, tylko będą realizowane. A więc ta jakość naszego uzbrojenia będzie się poprawiała. Ta energetyka morska to są również terminale. Mamy terminal LNG w Świnoujściu, ale też niedługo będziemy mieli terminal pływający na Zatoce Gdańskiej. Przypomnę, że została podjęta uchwała Rady Ministrów 26 lipca 2022 roku. Znajdujemy się w momencie realizacji. Znów mówię my, bo Urząd Morski będzie budował falochron, na którym będą posadowione instalacje związane z odbiorem LNG. Także jeśli chodzi o energetykę, dzieje się wiele – podkreślił.

(fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

– Chciałbym jeszcze przypomnieć o tych planach rozwojowych portów, o których wspomnieliśmy. O Łebie, gdzie mieliśmy przewidziane środki z KPO i będziemy realizowali pewne działania związane z poprawą infrastruktury wewnątrzportowej i dostępowej do portu Łeba. Ale mamy piękny plan – konieczność dziejową – budowę portu zewnętrznego w Ustce. Na zachód od portu mamy do zaproponowania aż 45 hektarów zalądowionego terenu pod budowę zarówno farm wiatrowych, jak i spraw związanych z serwisem tych farm. Ale też niebagatelna sprawa, jeśli chodzi o obronność, bo mówimy tu o możliwości funkcjonowania portu wojennego na środkowym wybrzeżu, co się do tej opory nie zdarzyło. Trzeba powiedzieć, że na środkowym wybrzeżu nie mamy portu, do którego mógłby wejść statek o zanurzeniu powyżej 5 metrów. Te statki, które realizowały działania związane z geologią, badaniami, musiały po zaopatrzenie, paliwo, prowiant, wodę płynąć do portu w Gdańsku, ewentualnie w Świnoujściu, żeby się zaopatrzyć. Ja mam nadzieję, że ta inwestycja, o którą zabiegamy, zostanie w pełni zaakceptowana w postaci finansowania i będziemy mogli ten port wybudować – kontynuował dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni.

Zaznaczył, że jego instytucja patrzy na wszystkie porty i przystanie morskie wzdłuż wybrzeża we właściwościach terytorialnych dyrektora urzędu, również na port w Choczewie. – Natomiast są dwie rzeczy. Musi być decyzja w postaci uchwały. Ewentualnie druga rzecz to jest finansowanie. Jeśli te rzecz są spełnione, urząd morski chętnie realizuje wszystkie wyzwania i inwestycje – deklarował Piotrzkowski.

Wójt Choczewa zwrócił przy tym uwagę na inny problem, który zauważa na obecnym etapie. – Mówimy o morzu, wojna sprzyja inwestycjom w Marynarkę Wojenną, ale tę moc będzie trzeba wyprowadzić. Cała infrastruktura jest u nas. My przez kilka lat nie możemy zrobić planu zagospodarowania dla Choczewa, gdzie trzeba wybudować duży komisariat. Jest porozumienie między nami a policją. Przecież tam przybędzie ponad 10 tys. ludzi. To oznacza wzrost przestępczości drobnej. Nie możemy zrobić planu zagospodarowania, bo część terenów jest III klasy własnością gminy. Ministerstwo Rolnictwa boi się to odrolnić. Walczymy z tym od kilku lat. Prace przygotowawcze w celu bezpieczeństwa powinny przyspieszyć, ministerstwo powinno się do tego dostosować, a nie czekać, aż zrobi to specustawa. Chcemy budować w tych miejscach całą infrastrukturę dla policji czy ochrony zdrowia. To też jest bezpieczeństwo. Najwięcej będzie robotników, którzy pewnie przyjadą z różnych krajów. Jesteśmy oczywiście zadowoleni, dlatego zależy nam na tym, żebyśmy żyli z nimi bezpiecznie. Dlatego powinniśmy te działania przyspieszyć. Teraz nastąpiło ogromne przyspieszenie, bo powstają kolej i drogi. My musimy szybciej działać. Nasi urzędnicy państwowi nie mogą ze wszystkim zwlekać. Za trzy lata ma być wkopana łopata. Inne rzeczy też musimy dostosować. Mamy budować mieszkania, przygotować domy. Byłem w 13 lokalizacjach budowy. Inżynierowie czy kadra nie będą mieszkać w kontenerach. To się tak nie odbywa, dlatego trzeba wszystko przygotować. Zapomnijmy o starych czasach, zobaczmy, jak budują to w cywilizowanych krajach. Musimy o to zadbać, a ciągle zachowujemy się, jakby nie miało się nic dziać. Poprosiłem o wsparcie trzy powiaty, czyli Puck, Lębork i Wejherowo. Chcemy pełnomocnika rządu, ale nie do spraw energetycznych, ale tych dwóch inwestycji. Chcemy, by on z nami współpracował. Za chwilę będzie demolka w całej gminie, nie możemy sobie pozwolić na to, żebyśmy tam zginęli. Pełnomocnik powinien być w randze wiceministra albo dyrektora departamentu, by był decyzyjny. Trzeba działać, a nie mamy czasu – zaznaczył Gębka.

(fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

Prowadzący zatrzymał się na kwestiach ludzkich, dopytując Pawła Lulewicza, czy mamy tylu specjalistów, którzy temu podołają. – Wszyscy zmagamy się z wyzwaniami rynku pracy. Podchodzimy do tego z dużą pokorą. Jedną z odpowiedzi w przypadku realizowanych przez nas inwestycji jest automatyzacja i robotyzacja procesów. Realizowane inwestycje w sposób naturalny kojarzą się ze spawaczami, choć to tylko jedna z kilku ważnych grup zawodowych. W tym obszarze automatyzacja i robotyzacja jest stosunkowo łatwiejsza, choć rodzą się z tym wyzwania. Stosunkowo łatwo jest tę pracę na pewnych obszarach zastąpić automatami i robotami, poszukać kompetencji ludzkich tam, gdzie są one trudniej zastępowalne. To jeden ze sposobów na radzenie sobie na rynku pracy. Musimy stawać się coraz bardziej konkurencyjni, aby młodzi ludzie znowu chcieli pracować w przemyśle stoczniowym. To jedno z wyzwań. To po pierwsze godziwe wynagrodzenia na poziomie rynkowym, ale też warunki, w których pracują ci ludzie. Żeby nie było tak, jak bywało do tej pory, że po kilku dniach praktyk stwierdzali, że nie chcą tam wracać, bo nie wygląda to tak fajnie, jak na filmikach. Dzisiaj młodzi ludzie mają swoje oczekiwania i wymagania nie tylko w wymiarze wynagrodzenia, ale też oczekują warunków pracy i innego podejścia, zarządzania partnerskiego, a nie nakazowo-zakazowego. To też wyzwanie, bo trzeba pilnować porządku i bezpieczeństwa oraz higieny pracy. Mówimy o zdrowiu i życiu ludzi. We wszystkich procesach inwestycyjnych uwzględniamy transformację. Współpracujemy z uczelniami i szkołami branżowymi. Staramy się nie działać na rynku pracy w sposób agresywny, raczej szukamy partnerstwa, nawet w firmach konkurencyjnych wobec nas. Są firmy, które wyspecjalizowały się przez ostatnich kilkanaście lat. Jeśli te firmy zatrudniają wysokiej klasy specjalistów, to nie ma potrzeby ich podbierać. Trzeba zbudować dobre partnerstwo, opracować umowy, w oparciu o które będziemy mogli zlecać prace w określonych obszarach, a niekoniecznie zatrudniać tych ludzi w naszej stoczni. Strategia, którą przyjęliśmy dwa lata temu, zaczyna przynosić efekty. Dzięki temu z umiarkowanym optymizmem patrzę w przyszłość, jeśli chodzi o moce i zasób ludzki, który będzie realizować wszystkie ambitne projekty. Uważamy, że tylko poprzez silne partnerstwo na warunkach biznesowych możemy odpowiedzieć na trudne wyzwania, które są dzisiaj na rynku pracy – przekonywał prezes PGZ Stoczni Wojennej.

Poruszono przy tym temat szkolenia kadr. – W latach 90. popełniliśmy głupotę, likwidując szkoły zawodowe i technika. Teraz, dzięki pieniądzom inwestorów, wyposażyliśmy kilka klas specjalistycznych. Obok nas są szkoły zawodowe elektryczne, gdzie nie ma nawet miernika. To skandal. Gdy byłem w Wielkiej Brytanii, Anglicy chwalili się, że zbudowali właśnie klasy spawaczy. Podkreślali, że czynnik ludzki jest ważny. Ja mogłem się tylko pochwalić, że my takie klasy zlikwidowaliśmy. To niestety duży problem i będzie nam się to odbijać czkawką jeszcze przez wiele lat – ocenił Gębka.

– Trzeba zacząć pracować z powrotem nad tym, żeby pojawiły się te zawody, te umiejętności, które w energetyce – w naszym przypadku morskiej – będą potrzebne. Trzeba zacząć budować klasy. Energa i Grupa Orlen już pewne działania poczyniły. W jednym z miast na północy będziemy taką klasę budować, ale będziemy też tworzyć inne klasy, bo jeśli chodzi o energetykę morską wiatrową, to potrzebujemy dość unikalnych kompetencji. Taka osoba musi być w jakimś sensie inżynierem, energetykiem, alpinistą i jeszcze nie mieć choroby morskiej. Jeśli chodzi o serwisowanie tych farm, to mamy jeszcze trochę czasu, zanim one powstaną, dostrzegamy to, pracujemy nad tym i będziemy te projekty realizować w takim zakresie, w jakim to będzie możliwe – zapewniał Marchut.

(fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

– Rzeczywiście w pewnym momencie u nas odeszliśmy od tego szkolnictwa zawodowego i techników. Wszystkie stocznie widzą ten problem i realizacja planów odbudowania tego szkolnictwa trwa. Chciałbym zwrócić też uwagę, że my będziemy potrzebowali dość sporą liczbę szyprów, czyli ludzi ze średnim wykształceniem, którzy będą obsługiwali jednostki, które będą serwisowały farmy wiatrowe. Ale tu też w tym szkolnictwie morskim średnim morskim wszystko zostało przywrócone na właściwe tory. I my dzisiaj możemy mówić o tych szkołach, które są w gestii ministra właściwego do spraw gospodarki morskiej, że one będą w stanie zadysponować absolwentów, którzy w sprawie obsługi takich jednostek będą kompetentni i będą zapewniali bezpieczeństwo pracy na morzu – zapowiedział Piotrzkowski.

Poruszono też temat sztucznej inteligencji i nowych technologii związanych z energetyką. – Śledzimy trendy. Wszystko zaczyna się od tego, czy mamy odpowiedni zespół, który będzie na tyle świadomy i przygotowany do tego, żeby te trendy rozpoznawać i je śledzić. Inwestujemy w zasoby ludzkie, żeby te zadania wykonywać. Korzystając z tych omawianych tematów morskich, przy pierwszej naszej farmie na Bałtyku zdecydowaliśmy się na współpracę z firmą kanadyjską, która ma już doświadczenie, tj. z Northland Power. W ten sposób, pracując we wspólnej spółce, korzystamy z szeregu umiejętności i ta wiedza u nas zostanie, bo stworzyliśmy wspólną organizację i na pewno będziemy dbać o to, żeby równolegle podnosić kwalifikacje naszych specjalistów – bo u nas tych specjalizacji nie ma. Natomiast jeśli chodzi o szersze spojrzenie na to, co się dzieje w energetyce i całym przemyśle z nią powiązanym, to przyglądamy się technologiom związanym z produkcją energii, z wodorem, paliwami syntetycznymi. Tak więc idziemy za trendami, które są na rynku światowym obecne – przekonywał wiceprezes Energa Wytwarzanie.

– Kreujemy miejsca pracy w procesach przygotowania wszystkich inwestycji składowych. One z kolei wygenerują nowe miejsca pracy w obsłudze i serwisowaniu na różnych poziomach. Dokonaliśmy diagnozy, jakich specjalizacji i w jakiej liczbie będziemy potrzebować na poziomie naszej stoczni. Zrobiliśmy to po to, by wyjść do rektorów szkół wyższych i dyrektorów szkół średnich z informacją, że za dwa-trzy lata będziemy potrzebować ludzi. Często spotykałem się z zarzutem, że przemysł ma podpowiedzieć szkołom, w którą stronę mają kształcić ludzi, bo potrzebują na to czasu. My taki program uruchomiliśmy – tłumaczył Lulewicz. – My, jako przemysł stoczniowy, współpracujemy w środowisku międzynarodowym. Na co dzień dochodzi do transferu wiedzy i technologii. Ten transfer odbywa się w obie strony. My możemy i powinniśmy być dumni z naszych inżynierów, technologów, pracowników. To ludzie na wysokim poziomie, jeśli chodzi o wiedzę i doświadczenie. Dysponujemy pracownikami coraz lepszej jakości, którzy będą realizować wszystkie ambitne projekty – podkreślał.

– Ja mogę powiedzieć o tym potencjale intelektualnym, ludzkim i o Polakach, którzy pracują za granicą – zarówno w aspekcie realizacji farm wiatrowych i to się na pewno stanie, że my będziemy realizowali i skorzystamy z tego doświadczenia – ale też o sprawach ekonomicznych. To są sprawy związane z kosztami gruntów. Ja dzisiaj znam dwa przedsiębiorstwa, które przenoszą swoją działalność tutaj na Wybrzeże, do województwa pomorskiego. To są specjaliści od mechatroniki, od technologii kosmicznych i oni tutaj kupili już miejsce, gdzie będą budowali halę, właśnie ze względu na to, że tak dużo się tutaj dzieje rzeczy, o których mówiliśmy. Energetyka wiatrowa, gaz i energetyka jądrowa – to będzie tym motorem napędowym i  korzyścią dla społeczności Wybrzeża – podsumował dr inż. kpt ż.w. Piotrzkowski.

(fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

 

KOLEJNE TERMINY DEBAT

Kolejne debaty zaplanowano na 1226 maja. Temat pierwszej z nich to „Potrzeby i oczekiwania partnerów biznesowych polskich portów wobec infrastruktury portowej. Nowoczesne technologie w gospodarce morskiej”, zaś druga zatytułowana jest „Innowacje w polskim przemyśle stoczniowym, a globalne wyzwania gospodarcze. Wąskie specjalizacje, technologiczne zmiany w obszarze budowy jednostek pływających”. 22 i 23 czerwca odbędą się finałowe debaty, z udziałem m.in. przedstawicieli rządu. Całość zwieńczy uroczysta gala, podczas której wręczone zostaną nagrody Statek i Żagiel Roku.

PARTNERZY FORUM MORSKIEGO

Partnerem Generalnym III Forum Morskiego Radia Gdańsk jest Polski Koncern Naftowy Orlen. Partnerzy Główni to: Port Gdańsk, Port Gdynia, PGE Baltica, Pomorska Specjalna Strefa Ekonomiczna, Gdańska Stocznia Remontowa, Port Szczecin-Świnoujście, PGZ Stocznia Wojenna, Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, Urząd Morski w Gdyni, Centralny Port Komunikacyjny. Organizatorem jest Radio Gdańsk.

mrud

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj