Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie wypadku jachtu Delphia 24. Do zdarzenia doszło rok temu w pobliżu gdyńskiego basenu żeglarskiego. Grupa czterech żeglarzy wypłynęła z Mariny w Basenie Jachtowym na wiosenny trening. Jacht wywrócił się, a załoga znalazła się w wodzie – trzy osoby nie przeżyły.
Śledztwo zostało umorzone, bo prokurator ustalił, że sprawca wypadku zmarł – tłumaczy Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
– W oparciu o zgromadzony materiał dowodowy, w szczególności o opinię biegłego z zakresu badania i rekonstrukcji wypadków morskich, do wypadku doszło w wyniku nieumyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu wodnym. Biegły stwierdził szereg zaniedbań właśnie w zakresie bezpieczeństwa żeglugi. W sytuacji, gdy doszło już do wypadku, czyli przewrócenia się jachtu, niestety skutki były tragiczne – mówi prokurator Duszyński.
BRAKI W WYPOSAŻENIU JACHTU
Śledztwo wykazało m.in, że jacht nie był prawidłowo wyposażony. Nie miał m.in. środków łączności i sygnalizacyjnych. Załoga nie mogła więc zawiadomić o wypadku i długo czekała na pomoc. Okazało się też, że rejs nie został zgłoszony. Decyzja o umorzeniu śledztwa nie jest prawomocna. Wcześniej wyniki swojego postępowania podała Państwowa Komisja Badania Wypadków Morskich. Stwierdziła, że jedną z przyczyn wypadku były liczne uszkodzenia konstrukcji jachtu Delphia 24.
Zdaniem komisji „jacht nie powinien być dopuszczony do eksploatacji w związku z brakami technicznymi i wykonanymi naprawami, które były niezgodne z wymaganiami”. Stwierdzono m.in.: brak niektórych elementów konstrukcji, pęknięcia, rozklejenie połączenia pokład-burta oraz nieszczelność komory wypornościowej.
ŻEGLARZE MOGLI PRZETRWAĆ W WODZIE MAKSYMALNIE 30 MINUT
Ponadto wskazano, że wiał sztormowy wiatr, a temperatura wody miała 5-6 stopni. Członkowie załogi nie mieli ciepłej odzieży oraz pianek opóźniających utratę temperatury ciała. Oceniono, że maksymalny czas przetrwania w wodzie ograniczony był do 30 minut.
W raporcie zaznaczono, że jacht regatowy powinien być pod stałą obserwacją i osłoną ratowniczą. Tego w dniu treningu nie zorganizowano. W związku z tym akcja ratunkowa prowadzona przez służby ratownicze SAR, była opóźniona o ponad pięć godzin.
Grzegorz Armatowski/ua