Coraz więcej łosi na Pomorzu. Leśnicy szacują, że w lasach regionu żyje ich około 900. To siedmiokrotnie więcej niż dekadę temu. Jeszcze dziesięć lat temu żyły tylko w trzech nadleśnictwach. Dziś są tylko trzy, gdzie ich nie ma. To Strzebielino, Lębork i Cewice.
– Zwierzęta stwarzają sporo problemów. Niszczą uprawy, wchodzą na torowiska, ale również stwarzają ogromne zagrożenie na drogach – tłumaczy Roman Wasilewski z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku. – Jak stanie na drodze i postanowi, że będzie stał, to samochód go nie przestraszy. Potrafi dwumetrowe ogrodzenia pokonać z gracją baletnicy. Pływa bardzo dobrze. Biega wytrwale. Wypadki z jego udziałem często kończą się tragicznie – opisuje.
Według danych drogowców na sieci pomorskich krajówek w 2020 roku doszło do jednego wypadku z udziałem łosia. Dwa lata temu do pięciu, a w ubiegłym roku – do sześciu.
– W niedzielę do poważnego wypadku doszło na węźle Lipce Obwodnicy Południowej. To właśnie wrażliwe miejsca. Wszystkie łącznice i ogólnie węzły są szczególnie niebezpieczne, bo tam ogrodzenie nie eliminuje możliwości wejścia dzikich zwierząt na jezdnię – wskazuje Andrzej Szyler z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. – Stosujemy wilcze oczy, czyli odbłyśniki, które imitują dzikie zwierzęta. Montuje się odstraszacze dźwiękowe i rozmaite ogrodzenia – dodaje.
Na łosia od 22 lat nie można polować. Według leśników jego liczebność w regionie powinno się ograniczyć do 100 sztuk. Inaczej gatunek zacznie sprawiać problemy, jakie dziś są z bobrem.
Posłuchaj materiału reportera:
Sebastian Kwiatkowski/ol