Krzysztof Dośla: „Rynek pracy w przemyśle stoczniowym jest naszą piętą achillesową”

(Fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

Jedną z najważniejszych kwestii związanych z przemysłem stoczniowym jest rynek pracy. – Niestety ten rynek  obecnie jest naszą piętą achillesową. My jako organizacja od 2018 roku apelujemy do ministra szkolnictwa wyższego, aby zmodyfikował rozporządzenie, jakie wydał, i przywrócił zawody morskie do rozporządzenia w sprawie dziedzin nauki i dyscyplin naukowych oraz dyscyplin artystycznych – powiedział Krzysztof Dośla, przewodniczący Regionu Gdańskiego Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność”.

– Myśmy w ten XXI wiek wchodzili z przemysłem stoczniowym, który podlegał bardzo poważnym i trudnym procesom restrukturyzacyjnym. Tych procesów niestety największe ówczesne stocznie polskie nie przetrwały. Zostały po prostu zamknięte. Niestety też jeszcze całkiem niedawno nasze stocznie remontowe – poza Grupą Remontową – przeżywały bardzo poważne problemy, zagrożone wręcz likwidacją, bo wszystkie – działające na szczęście w tej chwili – były postawione albo w stan upadłości likwidacyjnej, albo to była upadłość trwająca w postępowaniach sądowych. To znowuż powodowało, że oczywiście nie były te stocznie konkurencyjne w zakresie oferowania warunków zatrudnienia pracownikom. I pracownicy z doświadczeniem, ci, którzy funkcjonowali przez wiele lat i zdobywali to doświadczenie w polskich stoczniach, poszukiwali pracy i najczęściej znajdowali ją w innych państwach. Zasilali w ten sposób potencjał stoczni norweskich, niemieckich, generalnie skandynawskich, holenderskich, brytyjskich. A młodzież, czytając niestety negatywne opinie i bardzo często niemądre wypowiedzi pokazujące, że to właściwie jest zmierzch przemysłu stoczniowego, że tu nie ma żadnej przyszłości ani perspektywy, podejmowała decyzje racjonalne. Skoro ci, którzy się uważają za fachowców w branży, kreują taki wizerunek bez przyszłości, to nie ma czego szukać w zawodzie. No i decyzje rodziców, tych przywołanych mam, też były podyktowane troską o przyszłość. Po co ukierunkowywać dziecko w zakresie wykonywania pracy w zawodzie, który nie ma przyszłości? I to rodziców z Trójmiasta – wskazał przewodniczący Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność”.

– Muszę przyznać, że my – jako związek – walczyliśmy przez szereg lat z tym złym obrazem. Staraliśmy się kreować trochę inną rzeczywistość, pokazując prawdę, że owszem – są problemy, które nie do końca są zawinione tylko i wyłącznie przez nasze stocznie, natomiast to jest cały czas zawód czy dziedzina, w której można znakomicie się rozwijać. Bo to jest to, co pokazują młodzi ludzie, ankietowani w ostatnich klasach szkół średnich, czy na ostatnich latach wyższych uczelni, że dla nich bardzo interesującą alternatywą, oprócz wykonywania zawodu i zarobkowania na niezłym poziomie, jest możliwość rozwoju. Czyli to, co oferują stocznie – wyjaśnił Dośla.

ARGUMENTY ZA WEJŚCIEM W BRANŻĘ STOCZNIOWĄ

Po tym, jak przewodniczący Regionu Gdańskiego Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” zwrócił uwagę na problemy, jakie nękają rynek pracy przemysłu stoczniowego, starał się również przedstawić argumenty przemawiające za nauką, rozwojem, a tym samym wejściem w branżę stoczniową.

Rozmówca zwrócił uwagę, że aktualnie z najnowocześniejszymi technologiami można się spotkać tak naprawdę właśnie w polskim przemyśle działającym na terenach stoczni. – W tym zakresie nasze stocznie są liderem. Ja przypomnę historię kontraktu choćby na budowę serii okrętów o nazwie Kormoran dla marynarki wojennej. Przecież na etapie rozstrzygania tego kontraktu, decydenci rządowi byli zadeklarowani i zdecydowani, aby te okręty były budowane poza Polską. Bo wówczas krążyła opinia, że w Polsce stocznie nie potrafią budować z blachy amagnetycznej, bo nie ma doświadczeń w spawaniu takich blach. Polscy stoczniowcy i polscy zarządzający tymi stoczniami, udowodnili, że w krótkim czasie można tę technologię przyswoić i dzisiaj mamy tego rezultaty – zauważył Dośla.

(Fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

PROBLEMY I PRÓBY ICH ROZWIĄZANIA W POLSKIM SZKOLNICTWIE STOCZNIOWYM

– Jeśli chodzi o kształcenie, jesteśmy na takim etapie, że w szkołach średnich zawodowych mamy łącznie na wybrzeżu 600 uczniów. Zakładając, że niestety z tych 600 uczniów do branży trafi jakiś tam procent, nie mamy nawet zastępowalności pokoleń. To znaczy, że więcej osób będzie odchodziło na emeryturę, niż trafiać będzie ze szkół do pracy w stoczniach. To jest oczywiście efekt wieloletnich zaniedbań. A także tego, że dzisiaj na emeryturę zaczyna odchodzić wyż demograficzny. Natomiast to jest też efekty tego, że młodzież nie podejmowała decyzji o tym, żeby przystąpić do nauki zawodów stoczniowych. Podejmowano próby zmiany tej sytuacji. Stocznia Nauta, Gdańska Stocznia Remontowa tworzyły odpowiednie klasy m.in. w dawnym Zespole Szkół Rolniczych w Koninie. Ale znowuż nie może być tak, że tylko same podmioty gospodarcze będą zainteresowane tym, żeby tę sytuację starać się odbudować. Tu musi być daleko idąca współpraca właśnie gospodarki z decydentami. I to w zakresie szkolnictwa, ale nie tylko. I to na poziomie lokalnym, czyli na szczeblach samorządów terytorialnych od gminy do województwa, ale też na szczeblu rządowym – stwierdził.

– My akurat jako organizacja jesteśmy na etapie toczenia takiej batalii – niepotrzebnej zupełnie oczywiście. Od 2018 roku apelowaliśmy do ministra szkolnictwa wyższego, aby zmodyfikował rozporządzenie, jakie wydał, i przywrócił zawody morskie do rozporządzenia w sprawie dziedzin nauki i dyscyplin naukowych oraz dyscyplin artystycznych. Nieumieszczenie w tym rozporządzeniu takich dyscyplin naukowych związanych z budową okrętów powoduje, że na kształcenie w tych zawodach nie będzie dodatkowych środków finansowych. A wiadomo, w jaki sposób się będzie kończyło wówczas zainteresowanie choćby wyższych uczelni kształcenia studentów, jeśli to nie będzie dawało podstawy do otrzymania grantów. Dzisiaj cieszę się, bo taką deklarację niedawno złożył rektor Jego Magnificencja Politechniki Gdańskiej. Wiemy doskonale, jakie były losy wydziału Oceanotechniki i Okrętownictwa. Zadeklarował jednoznacznie, że od nowego roku akademickiego rusza instytut w ramach politechniki. Ten instytut będzie kształcił potencjalne kadry. Czytaliśmy w zeszłym roku, że po raz pierwszy w historii niestety nie było chętnych na studia magisterskie, co jest niepokojące znowu, bo mówimy o kadrach. Z tego powodu niepokojące, że za chwilę nie będziemy mieli naukowców. Bo jednak ten pierwszy stopień naukowy trzeba zdobyć, żeby móc kształcić następców. Czyli znowuż trzeba nadal wykonać potężną pracę, żeby trafić do młodych ludzi i pokazać im, że warto pracować w zawodach stoczniowych. Stocznie to udowadniają. Zawód stoczniowca, zawód inżyniera budownictwa okrętów czy projektowania daje możliwości takie, jak mało jaka dziedzina w polskiej gospodarce. Obecnie polskie stocznie budują najnowocześniejsze okręty. Mają kontakt z najnowocześniejszymi technologiami. To, o czym mówił pan prezes Czuczman, aktualnie budujemy w naszych stoczniach takie wyposażone jednostki pływające, których jeden kilogram jest wart tyle, ile jest wart dobry samochód – przekonywał Dośla.

PRACA W PRZEMYŚLE STOCZNIOWYM – NAJNOWOCZEŚNIEJSZE TECHNOLOGIE

– Dzisiaj warto sobie uzmysłowić, że mostek jednostki pływającej statku handlowego czy okrętu wojennego bardziej przypomina kokpit nowoczesnego samolotu niż jakiekolwiek inne miejsce. Natomiast dzisiaj znowuż – na szczęście – praca w polskiej stoczni jest pracą bardzo dobrze wynagradzaną i dającą możliwości daleko idącego rozwoju. Bo obecnie możemy powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że z pracą w przemyśle stoczniowym można wiązać swoją przyszłość. Nie tylko tą w krótkiej perspektywie, ale też tą w dłużej perspektywie. Można podejmować decyzje, które będą wiązały daną osobę nie tylko z daną stocznią, ale w ogóle z branżą. Bo oczywiście doświadczenie nabyte w naszych stoczniach później owocuje tym, że tym młodym ludziom są składane oferty pracy z całego świata. Dzisiaj warto o tym pamiętać, że my jesteśmy jako przemysł stoczniowy przygotowani do wszelkiego rodzaju wyzwań. Gdańska Stocznia Remontowa jako jedna z pierwszych w Europie, jeżeli nie pierwszą, jest gotowa do przebudowy i rozbudowy morskich platform wiertniczych. Skrubery, czyli płuczki – rozwiązania do dzisiaj wciąż w kategorii rozwiązań innowacyjnych. Jesteśmy liderami światowymi, jeśli chodzi o polskie stocznie – podkreślał Dośla.

– Jeżeli chodzi o okręty wojenne, nie chcieliby z nami współpracować tacy kontrahenci, jacy choćby dzisiaj współpracują przy programie “Miecznik”, gdyby nie ich przekonanie, że w polskich stoczniach jest to możliwe do wykonania. Mamy za sobą serię Kormoranów, mamy całą serię holowników dla marynarki wojennej. Jesteśmy na etapie – po ponad 40 latach – budowy dużych, nowoczesnych promów, czyli serii Ro-Pax-ów. Trzy będą budowane na pewno z opcją czterech. To jest naprawdę perspektywa wieloletnia funkcjonowania przy nie dość, że najnowocześniejszych technologiach, które będą montowane na tych jednostkach, ale też te jednostki są budowany przy wykorzystaniu najnowocześniejszych technologii i urządzeń, jakie są w tej chwili na całym świecie – dodał przewodniczący Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność”.

KOLEJNY OBSZAR – BUDOWA MAŁYCH JEDNOSTEK PŁYWAJĄCYCH

– Jeszcze nie powiedzieliśmy o jednym obszarze, w którym jesteśmy jako kraj liderem w skali Europy, czyli budową małych jednostek pływających, czyli jachtów. To jest trochę inny sektor, ale on też generuje dzisiaj kilkadziesiąt tysięcy miejsc pracy – szacuje się, że około 30 tysięcy. W tym sektorze też są potrzebni wykwalifikowani pracownicy, którzy kształcili się w zawodach morskich. Czy to projektantów, czy elektryków, czy monterów. Wszelkiego rodzaju specjalności są naprawdę bardzo poszukiwane. Warto o tym mówić, że sprzedaż polskiej jednej stoczni – normalna sprzedaż, bez sięgania po wielkości z lat dobrych – była większa niż całego polskiego przemysłu zbrojeniowego. Obecnie w ścisłej czołówce firm z największą sprzedażą w Polsce – jeżeli odejmiemy banki i wielkie sieci handlowe – są właśnie stocznie. Na pewno Grupa Remontowa do takiej ścisłej czołówki polskich firm się zalicza. A już nie mówiąc o tym, że cały czas największym produktem eksportowym województwa pomorskiego, i to wielokrotnie większym niż np. paliwa czy jakikolwiek inny produkt, są produkty przemysłu stoczniowego – wskazał Dośla.

– To pokazuje pewne perspektywy. Cały czas ilość jednostek pływających, ale też i tonaż – rośnie i cały czas się zmienia. Przekroczyliśmy wreszcie na świecie – według Clarkson Research – ponad 100 tysięcy jednostek. I znowuż tendencja cały czas pokazuje, że będzie to tendencja wzrostowa. Nic nie zastąpi w wymianie gospodarczej transportu morskiego. Nadal ponad 80 proc. wymiany gospodarczej światowej obywa się drogą morska. To pokazuje, że to jest dziedzina cały czas się rozwijająca i coraz nowocześniejsza. Są w tej chwili na etapie prac naukowo badawczych jednostki bezzałogowe. I to duże jednostki bezzałogowe. To jest naprawdę technologia już kosmiczna – podkreślił przewodniczący Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność”.

FIT FOR 55

Na koniec Krzysztof Dośla odniósł się jeszcze do tematu Fit For 55. – Mogę powiedzieć tylko tyle, że według tego, jak się szacuje na koniec 2022 roku, COVID kosztował nas globalnie około biliona euro. To Fit For 55 samą Europę może kosztować około 5 bilionów euro i to jest doświadczenie, którego polska gospodarka może nie przeżyć. Ja się zgadzam z panem redaktorem, że polski przemysł stoczniowy i same stocznie muszą poszukiwać niskoemisyjnych źródeł energii, dlatego, że są i będą z natury rzeczy firmami wysokoenergochłonnymi. Nie da się bez tego prowadzić normalnych procesów produkcyjnych. To jest cały czas nasz apel do polskiego rządu: żeby zrobić wszystko i naprawdę doprowadzić do sytuacji, aby ten pakiet (Fit for 55) wchodził w taki sposób – jeżeli już musi – żebyśmy przeżyli to doświadczenie – powiedział.

ol

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj