NASZ NEWS: Właściciel biura „Pili Pili” i jego wspólnicy z zarzutami, poszukiwani listem gończym

(fot. Pixabay.com)

Są zarzuty w śledztwie dotyczącym firmy turystycznej „Pili Pili”. Prowadzi je Prokuratura Regionalna w Gdańsku, a dotyczy m.in. oszustw oraz prowadzenia działalności turystycznej pomimo wydanego wcześniej zakazu. Rośnie liczba pokrzywdzonych – jest ich już ponad 250.

Śledztwo już nie jest prowadzone w sprawie, a przeciwko konkretnym osobom. Prokuratura Regionalna w Gdańsku wydała postanowienie o przedstawieniu zarzutów właścicielowi biura podróży Pili Pili – Wojciechowi Ż., jego bratu Dominikowi Ż. oraz związanej z nimi kobiecie – Katarzynie Z. Zarzuty dotyczą działania w zorganizowanej grupie przestępczej, mającej na celu dokonywanie przestępstw polegających na doprowadzeniu innych osób do niekorzystnego rozporządzenia mieniem. Krótko mówiąc, chodzi o oszustwa przy zawieraniu umów turystycznych.

Śledczy twierdzą, że podejrzani wprowadzali klientów w błąd co do zamiaru i możliwości zrealizowania wycieczek na Zanzibar. Podejrzani mają też zarzuty złamania ustawy o imprezach turystycznych. Chodzi o działalność bez wymaganego wpisu do rejestru i pomimo zakazu, który wydał marszałek województwa pomorskiego.

LIST GOŃCZY I MIĘDZYNARODOWE POSZUKIWANIA

Cała trójka jest poszukiwana listem gończym, a sąd wydał postanowienie o ich tymczasowym aresztowaniu na trzy miesiące. Śledczy wdrożyli też poszukiwania międzynarodowe. Zawiadomienia złożyło dotychczas ponad 250 osób. W większości są to klienci biura podróży, którzy zapłacili za wycieczki na Zanzibarze, ale wyjazd nie doszedł do skutku. 14 osób czuje się oszukanych przy zakupie nieruchomości na Zanzibarze. Za oszustwo grozi osiem lat więzienia. Przypomnijmy, że właściciel „Pili Pili” Wojciech Ż jest poszukiwany listem gończym, który wystawił za nim gdański sąd. Mężczyzna ma trafić do więzienia na 2 lata i 2 miesiące.

Wojciech Ż, znany jako Wojtek z Zanzibaru, od kilku lat prowadzi obiekty pod marką „Pili Pili”. Aktywnie działał w mediach społecznościowych, a polscy celebryci dodatkowo reklamowali jego obiekty hotelowe. Mężczyzna w wywiadzie dla onet.pl przyznał, że dostał wyrok, według którego, jeśli przekroczy granicę Polski, zostanie zatrzymany, więc woli nie wracać, tylko walczyć o sprawiedliwość na odległość.

POSŁUCHAJ:

Grzegorz Armatowski

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj