– Transformacja w Polsce przebiega bardzo sprawnie i to jest duża szansa na odnowienie mocy, bo musimy pamiętać o tym, że tę transformację w kierunku zielonym prowadzimy oczywiście z powodów klimatycznych, ale w polskich realiach to jest też modernizacja mocy wytwórczych, które często pochodzą jeszcze z lat 60. czy 70.; ich żywotność po prostu się kończy – podkreślał podczas debaty podczas III Forum Morskiego Radia Gdańsk Karol Rabenda, wiceminister w Ministerstwie Aktywów Państwowych.
Karol Rabenda wziął udział w debacie pod tytułem „Zielona energia. Jak efektywnie ją magazynować”. Dyskusję moderował Jarosław Popek.
Wiceminister wskazywał, że w Polsce wciąż trwa postęp, jeśli chodzi o odnawialne źródła energii. – Energii odnawialnej, OZE, mamy już całkiem sporo. W zasadzie jeśli chodzi o dekarbonizację, to większość jej odbywa się w Polsce. Oczywiście mamy z czego się dekarbonizować, to po pierwsze, ale jeśli chodzi o zastępowanie mocy konwencjonalnych nowymi, opartymi właśnie o odnawialne źródła energii, to myślę, że jesteśmy jednym z liderów w Europie, bo fotowoltaiki mamy już ponad 13 gigawatów zainstalowanych mocy. One oczywiście mają ograniczoną wydajność, ale to duży wolumen, zwłaszcza przy takiej generacji, jaką mamy na przykład dzisiaj: słoneczne dni są bardzo duże. Wyzwaniem na pewno są tu sieci i ich rozbudowa. W zeszłym tygodniu chyba zakończył się proces legislacyjny w Sejmie ustawy specjalnej o rozbudowie sieci. Jeśli chodzi o lądowy onshore, czyli wiatraki na lądzie, to też wbrew temu, co często mówi się w mediach czy w polityce, tej energetyki jest całkiem sporo; jesteśmy już na poziomie ponad ośmiu gigawatów mocy zainstalowanych i mamy bardzo dużo pozwoleń na następne instalacje, więc tej energetyki już mamy całkiem sporo, a przed nami są największe inwestycje, jeśli chodzi o skalę. To morska energetyka wiatrowa, która w pierwszej fazie mocy zainstalowanych będzie miała prawie sześć gigawatów. To duża ilość, zwłaszcza, że ta energetyka morska, wiatrowa jest najbardziej stabilna, przewidywalna i wydajna, bo dzisiaj zaczynamy już mierzyć się z problemami, które mają kraje inwestujące w OZE dużo wcześniej: jak stabilizować tę sieć, żeby nie mieć do czynienia z przerwami w dostawach prądu, kiedy fotowoltaika gaśnie, a wiatr jeszcze nie wieje. To główne zadanie dla systemu elektroenergetycznego, ale ta transformacja w Polsce przebiega bardzo sprawnie i to jest duża szansa na odnowienie mocy, bo musimy pamiętać o tym, że tę transformację w kierunku zielonym prowadzimy oczywiście z powodów klimatycznych, ale w polskich realiach to jest też modernizacja mocy wytwórczych, które często pochodzą jeszcze z lat 60. czy 70.; ich żywotność po prostu się kończy – przyznał.
WIĘKSZA ROLA ENERGI
Rabenda zauważył, że wielki wpływ na proces odchodzenia od paliw kopalnych miała fuzja Orlenu z PGNiG. – Jeśli chodzi o temat fuzji, warto podkreślić, że dekarbonizacja, transformacja energetyczna była realizowana w inny sposób. Tutaj pewnie była większa rola samej Energi, ale nasza lokalna Energa z Gdańska pewnie nie miałaby takiego koła zamachowego, jakim jest cała Grupa i jej potencjał. Pewnie w większym stopniu skorzystałyby inne grupy energetyczne, jak PGE czy Enea, a tak fuzja wzmacnia nasz lokalny podmiot, którym jest Energa, bo ta spółka jest odpowiedzialna właśnie za transformację w Grupie Orlen – wyjaśniał.
Za szczególny sukces Gość Forum Morskiego Radia Gdańsk uznał program „Czyste powietrze”. – Najnowsza edycja programu „Czyste powietrze” przewiduje dofinansowanie do magazynów energii i w zasadzie jest to po części odpowiedź na duże zapotrzebowanie na te sieci, bo one mają swój charakter i nie były tworzone pod produkcję energii, tylko na jej dostarczanie, więc uzupełnienie tego programu właśnie o komponent magazynów energii da mieszkańcom większe zyski. Wiemy, że są różnice, jeśli chodzi o koszt odbioru i przesył energii. Tu będziemy mieć sytuację, w której jeśli ktoś będzie miał fotowoltaikę i magazyn energii, to będziemy mogli nazwać tę produkcję w 100 proc. prosumencką, czyli na własny użytek. W zasadzie będziemy w dużym stopniu uniezależniać się od energii z sieci. Oczywiście ona będzie występować, bo nie da się generować tyle prądu i przetwarzać go, przechowywać na tyle równo, żebyśmy mieli w pełni wykorzystanie tej energii, która świeci nad naszym dachem i którą generujemy przez panele. To coś, co pozwoli nam trochę wypłaszczyć zmiany i skoki zapotrzebowania na energię, co jest bardzo ważne dla systemu, bo duża ilość energii odnawialnej stawia nowe wyzwania przed operatorem sieci. Musimy też znać specyfikę tego, jak działa energetyka: elektrownie konwencjonalne nie mogą być za bardzo ograniczone w produkcji, a ich rozruch też trochę trwa. Tymczasem jak naturalnie zachodzi słońce, to jest kwestia jakiejś godziny czy nawet krótszego czasu. Jak mamy stany zachmurzenia, generacji fotowoltaiki jest mało i trzeba tę moc w sieciach uzupełnić, dlatego dobre są elektrownie szczytowo-pompowe, które znamy z okolicy, czyli Żarnowiec, bo bardzo szybko uzupełniają moc, ratując system przed spadkiem mocy. Mamy ich oczywiście za mało przy takim wzroście energetyki odnawialnej, ale musimy mieć też mieć świadomość tego, że poza zaletami, o których mówił pan prezes, one mają swoje może nie wady, ale uwarunkowania, bo budowa takiej nowej elektrowni to coś koło ośmiu lat i całkiem duże środki. Jednak bez tych inwestycji zawsze będziemy mieli jakiś problem z energetyką; co więcej, będziemy musieli tracić tę energię, którą będziemy pozyskiwać z OZE, bo nie będziemy umieli jej wykorzystać. To zresztą nie tylko nasz problem, ale całej energetyki odnawialnej; na Zachodzie ten problem też istnieje i często widzimy w doniesieniach prasowych, jak to wygląda – tłumaczył.
WIELE RÓŻNYCH MAGAZYNÓW ENERGII
Rozmówca Jarosława Popka zauważył, że Polska ma wiele obiektów służących do magazynowania energii. – Magazynów energii mamy dużo, od tych małych, postawionych przy domach tam, gdzie mamy fotowoltaikę po duże elektrownie szczytowo-pompowe, przez szereg mniejszych, które będą stabilizowały nam system na przykład w punktach odbioru albo uzupełniały farmy, które widzimy na lądzie. To pozwoli nam wypłaszczyć zapotrzebowanie na energię i w większym stopniu wykorzystać potencjał energetyki odnawialnej. Cały świat stoi dzisiaj przed problemem nie jak produkować energię z OZE, tylko właśnie jak ją magazynować i jej nie stracić, jak ją przechować do czasu, kiedy będzie większe zapotrzebowanie, bo na przykład za kilka godzin ruszą fabryki, które będą potrzebowały więcej energii z sieci. Oczywiście jest cały dział, jak tę energię przesyłać. Są tutaj przed nami duże wydatki i inwestycje, jeśli chodzi o budowę sieci przesyłowych. Musimy też uświadomić sobie, że głównie z powodu tego, iż węgiel jest na południu, moce wytwórcze, te, mówiąc obrazowo, grube kable w Polsce były właśnie na południu i to było przesyłane do nas na Północ. Teraz będziemy mieli dokładnie odwrotną sytuację, bo energetyka jest rozproszona, ale u nas na Północy, na Pomorzu będziemy mieli duże moce zarówno z energetyki jądrowej, jak i właśnie z energetyki morskiej wiatrowej, które będą spływały do nas właśnie na Pomorze. To też będzie coś, co będzie sprzyjało nam jako Gdańskowi i Pomorzu, bo tam, gdzie energia będzie bardziej dostępna, będą tworzyły się nowe zakłady pracy, bo trzeba powiedzieć, że zielona energia pochodząca z OZE w zasadzie jest już wymagana przez inwestorów. Jeśli chcemy przyciągnąć inwestycje, będziemy musieli pokazać, że mamy zieloną energię, bo jeśli nie będziemy jej mieli, to inwestorzy pójdą tam, gdzie ona jest – przestrzegał.
Wiceminister Rabenda odniósł się też do postawy Niemiec, które wbrew swoim zapowiedziom nie odeszły od energetyki gazowej. – Niemcy poza pierwszymi deklaracjami, że odchodzą od gazu, uchwalili w swoim programie, że planują inwestycje w 25 czy 30 gigawatów mocy, w gaz. Przy swojej energetyce oni mogliby mieć inne rozwiązania, są na tyle bogaci, ale jednak istnieje myślenie, że regulatorem OZE, których mają tam bardzo dużo, będzie gaz. Jestem przekonany, że będą inwestować w moce energetyczne na gazie, zwłaszcza, że oni są ideologicznie antyjądrowi, więc muszą mieć jakąś podstawę. Będą inwestować w moce z gazu, bo trochę rozbudowali infrastrukturę wysyłową na gaz z kierunków innych niż rosyjski, więc na świecie jest przecież dostępność gazu. Ten pick, który spowodował nam zamieszanie w cenach gazu i energii, jest spowodowany nie tym, że na świecie nie było gazu, tylko tym, że jego dostępność, jego wpływ do Europy był ograniczony, bo nie było go jak sprowadzić. Zresztą to jest też trochę błędna polityka Niemiec i Unii Europejskiej, która była skoncentrowana na tym, żeby gaz trafiał do Europy z kierunków wschodnich. Hiszpanie mają pretensję o to, że gazociągi z Południa czy północnej Afryki, albo gazociągi, które planowała budować dla zachodniego kierunku gazu, były traktowane po macoszemu. W Niemczech będzie więc energia z gazu i moim zdaniem to się nie zmieni. Pewnie dlatego jest też taka silna presja na to, żeby w jakiejś perspektywie czasu wrócić do handlowania z Rosjanami, bo ten handel faktycznie jest dla nich korzystny, ponieważ mają tańszą energię. Nie mam złudzeń: energia z gazu będzie w Europie i będzie głównie z Niemczech. Jeśli nie atom, to musi być jakiś stabilizator. Niemcy często deklarują, że finalnie będą mieli tylko OZE; to jest jakiś model, ale myślę, że musieliby dobudować jeszcze dwa razy tyle elektrowni szczytowo-pompowych albo jeszcze więcej biogazowni, które też są OZE, ale są stabilne. Skoro założyli, że dobudują 30 gigawatów w gazie, to chyba będzie to jednak gaz – sugerował.
ROZPOCZĘTE PROJEKTY BĘDĄ KONTYNUOWANE
Szef resortu aktywów państwowych zapowiedział kontynuację dotychczasowych projektów wykorzystujących gaz. – Te projekty, które są rozpoczęte, pewnie będą realizowane. Nie mamy problemu z dostępnością do gazu, zarówno przez Baltic Pipe, jak i przez gazoporty. Mamy też trochę produkcji własnej. Przy stabilnej sytuacji międzynarodowej stać nas na trochę gazu w polskim systemie, ale nie będziemy się na nim opierać jako na strategicznym źródle, które ma ratować nas w trudnych sytuacjach – podkreślał.
Rabenda ujawnił też plany ministerstwa związane z wykorzystaniem wodoru. – Musimy zdać sobie sprawę z tego, że dzisiaj w zasadzie nie opłaca się magazynować energii w wodorze, żeby później odtwarzać ją właśnie z wodoru. Wiele mówi się o wodorze w transporcie, kolejowym, ale głównie, jeśli chodzi o transport morski, bo jeśli mówimy o emisyjności, to jak policzymy sobie, ile pływa teraz tankowców, to wychodzi znaczny wolumen. Chyba Maersk ogłosił, że będzie strategicznie przechodził właśnie na paliwo wodorowe. Zakładając, że pierwsze instalacje będziemy mieli z offshore’u, w latach 2026 i 2027 w zasadzie zaczniemy instalować pierwsze przyłączenia, to duże moce, a więc 11, a może i więcej gigawatów będą w 2040 roku, a więc technologie wykorzystania wodoru mogą być zupełnie inne i faktycznie może być tak, że wybudujemy farmy wiatrowe na potrzeby energetyczne, a świat już będzie wyglądał inaczej i bardziej będzie się opłacało produkować z nich właśnie wodór na potrzeby transportu. W ogóle transformacja energetyczna to proces, w którym jednym z wyzwań albo trudności jest to, że jako rząd czy firmy, a w zasadzie cały świat nie wiemy, jak on będzie wyglądał nie za dziesięć lat, ale nawet, jakie turbiny będą za dwa lub trzy lata; tak on się rozwija, a jego możliwości technologiczne tak pędzą, że pewnym problemem dla firm, które produkują turbiny, jest to, że one nie zdążą na siebie zarobić, bo wchodzą już nowe, o większej mocy. To też jest pewne wyzwanie – ocenił.
Polityk stanowczo stwierdził, że inwestycje są potrzebne. – Oczywiście, że warto inwestować, bo w zasadzie jesteśmy już na takim etapie, że po pierwsze, z tej drogi nie ma odwrotu, a po drugie, możemy na tej transformacji realnie zarobić: jeśli chodzi o Polskę, to oczywiście w wymiarze międzynarodowym, ale jeśli chodzi o region, to w sposób szczególny. Pomorze może wrócić nad morze, że tak powiem skrótowo, bo przez lata mieliśmy zwijaną gospodarkę morską, możliwości były ograniczane, mówiło się nawet o tym, że w sumie porty są mało potrzebne, a okazało się, że one nie są potrzebne tylko w momentach kryzysowych, przy transporcie węgla czy w ogóle w kryzysie wojennym, ale dzisiaj tej morskiej energetyki nie da się budować bez portów. To tak olbrzymie instalacje, że bez portów instalacyjnych, a właściwie już nie tylko ich, bo było wspominane Świnoujście, ale w Gdańsku będzie port instalacyjny, z którego będzie korzystało PGE, największy podmiot, który będzie operował na Bałtyku, ma najwięcej koncesji. Co więcej, to nie są tylko polskie tereny, polska strefa ekonomiczna, ale wiemy, że offshore w zasadzie będzie budował się na całym Bałtyku, a kraje bałtyckie nie będą już podejmować takich inwestycji w infrastrukturę, bo to nie ta skala. To też ekspansja zarówno naszych firm, jak i podmiotów, które będą korzystały z tej infrastruktury na zewnątrz. Moim zdaniem my jesteśmy już kilka etapów dalej niż nasi partnerzy. Słyszałem, jak ktoś narzekał, że w drugiej fazie w zasadzie wszystkie koncesje uzyskały spółki Skarbu Państwa, ale nasze spółki w zasadzie bardzo szybko się uczą i zakładamy, że z każdą kolejną fazą będzie większy udział zarówno tych spółek, jak i firm w łańcuchu dostaw lokalnych. Polacy bardzo szybko się uczą, polskie firmy są bardzo przedsiębiorcze i myślę, że ten boom związany z transformacją energetyczną pozwoli rozwinąć zupełnie nowe gałęzie gospodarki, nie tylko tej morskiej, ale również wewnątrz kraju. To gigantyczna szansa i zrobimy wszystko, żeby wykorzystać każdą nadarzającą się okazję, aby zarówno Gdańsk, Pomorze, jak i całą Polskę wzmocnić przez ten proces – zadeklarował.
MarWer