48. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni to święto kina, ale także okazja do dyskusji na temat problemów i wyzwań polskiego kinowego przemysłu. Na tapecie są między innymi tantiemy z internetu dla filmowców oraz strajki amerykańskich aktorów i scenarzystów związane z wykorzystaniem sztucznej inteligencji w kinie – mówi Dominik Skoczek, dyrektor ZAPA Stowarzyszenia Filmowców Polskich.
– W Polsce i Europie o tych kwestiach chyba jeszcze w sposób należyty się nie rozmawia. Zagrożenia faktycznie są duże. Przy braku regulacji, a obecnie mamy taką sytuację, w zasadzie można pewne dane sczytywać i zasysać do narzędzi wykorzystujących sztuczną inteligencję. Uregulowanie to coś, co trzeba natychmiast zrobić. Europa i świat przegapiły moment, kiedy weszły do powszechnego użytku platformy społecznościowe. Widzimy, co się teraz dzieje. Fake newsy i mowa nienawiści zalewa tego typu serwisy. Nie możemy pozwolić, żeby to samo zadziało się z narzędziami sztucznej inteligencji – apeluje Dominik Skoczek.
POTRZEBA SZYBKIEGO DZIAŁANIA
– Tu mówimy o gigantycznych zasobach danych osobowych, gigantycznym zasobie kultury, czyli materiałów chronionych prawem autorskim, które mogą być monetyzowane przez prywatne firmy – dodaje.
Mówimy o strajkach aktorów i scenarzystów za granicą. Ten sam mechanizm może zadziałać przy okazji każdego z nas.
– Niezbędne minimum na dziś to oznaczanie treści stworzonych przez sztuczną inteligencję – zauważa Dominik Skoczek.
SZTUCZNA INTELIGENCJA JUŻ JEST
Kamila Urzędowska, aktorka grająca Jagnę w „Chłopach”, mówi, że udziału sztucznej inteligencji w filmach uniknąć się już nie da, ale trzeba zabezpieczyć interesy aktorów.
– Mam ochotę nauczyć się tych programów jak najszybciej. Następnie usiądę w domu i stworzę swój własny film w taki sposób, jak sobie to wyobrażam. Rozumiem walkę aktorów i scenarzystów o prawa do wizerunku. To jest bardzo słuszne i potrzebne – zaznacza Kamila Urzędowska.
„TO OGROMNE ZAGROŻENIE”
Rozmowa o sztucznej inteligencji jeszcze przed nami. Robert Gulaczyk, filmowy Antek Boryna, uważa, że mamy się czego bać.
– Działam i jestem w zarządzie Związku Zawodowego Aktorów Polskich, więc jest to dla mnie okazja, żeby rozmawiać trochę o potrzebnych zmianach i regulacjach na tym rynku. Myślę, że jeśli polscy aktorzy się nie obawiają, to powinni. To jest ogromne zagrożenie. Świadczą o tym wypowiedzi zagranicznych aktorów, którzy nabrali się na te zabiegi producenckie. Zostali zaprowadzeni do jakiegoś busika, sczytano ich ciało, a dopiero później przeczytali w kontrakcie, że udzielili zgody na użycie swojego wizerunku na wieczność – wyjaśnia Robert Gulaczyk.
Posłuchaj:
Tatiana Slowi/pb