Najbardziej krwawy dzień powstania robotniczego. 53. rocznica „Czarnego Czwartku”

(Fot. Wikimedia Commons/Edmund Pelpliński)

53 lata temu, 17 grudnia 1970 roku, podczas protestów na Wybrzeżu doszło do masakry robotników w Gdyni. W tzw. „Czarny Czwartek” wojsko i milicja otworzyły ogień do ludzi idących do pracy. W starciach ulicznych wzięło udział około 5 tysięcy osób, zginęło 18.

Masakra w Gdyni była najbardziej krwawą akcją oddziałów milicyjnych podczas tłumienia robotniczych protestów na Wybrzeżu, które trwały od 14 do 22 grudnia. Ludzie wyszli na ulice, sprzeciwiając się drastycznym podwyżkom cen żywności. Domagali się też zmiany władz i wolności słowa. Według oficjalnych danych w wydarzeniach Grudnia 1970 roku śmierć poniosło 45 osób, a ponad 1100 zostało rannych. Aresztowano blisko 3 tysiące osób. Winni tamtych wydarzeń nie ponieśli żadnej odpowiedzialności.

„JANEK WIŚNIEWSKI PADŁ”

17 grudnia Stocznia im. Komuny Paryskiej w Gdyni i pobliska stacja Szybkiej Kolei Miejskiej stały się sceną dramatycznych wydarzeń. Wcześnie rano robotnicy stawili się do pracy, odpowiadając na telewizyjny apel wicepremiera Stanisława Kociołka, który wezwał strajkujących na Wybrzeżu, by wrócili do swoich zakładów. Nie wiedzieli jednak, że stocznia została zablokowana przez wojsko, na rozkaz kierującego akcją pacyfikacji Wybrzeża Zenona Kliszki, członka Biura Politycznego KC PZPR. Zabronił on wpuszczania robotników, którzy przyszli na poranną zmianę do pracy. Do rozpraszania przybyłych stoczniowców komunistyczne władze wysłały na ulice czołgi i transportery opancerzone, zastosowano gazy łzawiące i petardy. Strzelano z karabinów maszynowych i zrzucano granaty z helikopterów. O możliwości użycia broni wobec strajkujących zdecydował I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka, a rozkaz wydał generał Wojciech Jaruzelski, ówczesny szef ministerstwa obrony narodowej. Rozwiązanie zaakceptował premier Józef Cyrankiewicz.

Symbolem „czarnego czwartku”, jak i całego tragicznego Grudnia ’70 stał się 18-letni robotnik ze stoczni Zbyszek Godlewski, zastrzelony w trakcie starć w pobliżu stacji kolejowej. Jego ciało położone na drzwiach niesiono na czele pochodu ulicą Świętojańską w Gdyni. Odbitki zdjęcia dokumentującego tamte wydarzenia obiegły kraj i dotarły za granicę, dzięki temu Zachód poznał prawdę o Grudniu ’70. Zbyszek stał się bohaterem „Ballady o Janku Wiśniewskim”, w której śpiewano: „Za chleb i wolność, i nową Polskę, Janek Wiśniewski padł”. W 2011 roku reżyser Antoni Krauze nakręcił film „Czarny czwartek”, który stanowi rekonstrukcję gdyńskiej tragedii.

Ofiary Grudnia’70 upamiętnia Pomnik Poległych Stoczniowców, odsłonięty w 1980 roku w Gdańsku. Monument w postaci trzech krzyży z kotwicami, zbudowany ze stali i brązu, stoi na placu Solidarności, w pobliżu miejsca, gdzie padli pierwsi zabici.

POWODEM PROTESTÓW KOLEJNE PODWYŻKI CEN

Wybuch protestów społecznych, które rozpoczęły się w Trójmieście, a następnie objęły całe Wybrzeże, był spowodowany ogłoszeniem 12 grudnia przez I sekretarza PZPR Władysława Gomułkę kolejnej podwyżki cen na podstawowe artykuły spożywcze. Najdotkliwiej uderzyłyby one w robotników, którzy już mieli bardzo ciężkie warunki bytowe. 14 grudnia stoczniowcy Gdańska i Gdyni przystąpili do strajku. Żądali ustąpienia najwyższych władz, ukarania winnych kryzysu gospodarczego, zniesienia cenzury i przywilejów pracowników bezpieki, wojska i milicji. 17 grudnia dołączyli robotnicy ze Stoczni Szczecińskiej im. Adolfa Warskiego oraz innych zakładów w tym mieście. W sumie strajkowało blisko 120 zakładów pracy.

Protesty zostały krwawo stłumione siłami milicji i wojska. Pogrzeby zabitych odbywały się nocą, w towarzystwie esbeków, przy zamkniętych trumnach, do których wcześniej włożono owinięte folią zwłoki. Najczęściej rodziny nie miały możliwości identyfikacji ciała.

Jedną z ofiar Grudnia’70 był 20-letni żołnierz Stanisław Nadratowski, który odmówił strzelania do protestujących stoczniowców w Szczecinie. 19 grudnia został znaleziony martwy na tyłach budynku przy ulicy Kaszubskiej. Zginął od strzału w głowę. Prokuratura Wojskowa umorzyła śledztwo w styczniu 1971 roku, przyjmując, że przyczyną zgonu było nieostrożne obchodzenie się z bronią. Został pochowany pod osłoną nocy, bez udziału rodziny. Jego ponowny, uroczysty państwowy pogrzeb odbył się w 2020 roku.
22 grudnia podpisano porozumienie między robotnikami a przedstawicielami władz, jednak większość żądań nie została nigdy spełniona. Podwyżki wycofano po kolejnych strajkach w styczniu i lutym 1971 roku. Wydarzenia Grudnia ’70 zamknęły epokę rządów Władysława Gomułki. Na I sekretarza partii wybrano Edwarda Gierka.

ŚLEDZTWO PO CZASIE

W okresie PRL za masakrę na Wybrzeżu nikogo nie pociągnięto do odpowiedzialności. Dopiero w 1990 roku prokuratura w Gdańsku wszczęła śledztwo w tej sprawie. Akt oskarżenia objął 12 osób, w tym generała Wojciecha Jaruzelskiego, któremu zarzucono, że jako ówczesny szef MON, na polecenie Władysława Gomułki, wydał rozkaz użycia broni palnej wobec demonstrantów.

Proces, który rozpoczął się w 1998 roku, był wielokrotnie odraczany, przerywany i wznawiany. Prokuratura oskarżyła wprawdzie Jaruzelskiego o sprawstwo kierownicze zabójstwa robotników Wybrzeża, jednak ze względu na stan zdrowia generała jego sprawa została wyłączona z procesu. W 2014 roku generał zmarł.

Wyrok w sprawie Grudnia’70 zapadł 19 kwietnia 2013 roku. Sąd uznał za „bezprawną i przestępczą” decyzję władz PRL o użyciu broni przeciw robotnikom na Wybrzeżu. Mimo to wicepremier PRL Stanisław Kociołek został uniewinniony od zarzutu kierowniczego sprawstwa zabójstwa. Pozostałych dwóch dowódców wojska, pacyfikujących robotnicze protesty, skazano na dwa lata w zawieszeniu na cztery, lecz nie za zabójstwo, a za śmiertelne pobicie. Żaden z nich nie trafił do więzienia. Stanisław Kociołek zmarł w 2015 roku.

IAR/jk

 

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj