Ponad 100 tys. zł. stracił 40-latek z Gdańska. Został oszukany przez osobę podającą się za porucznik amerykańskiej armii. Oszustka komunikowała się z pokrzywdzonym za pomocą mediów społecznościowych. W ciągu kilku tygodni nakłoniła go do przelewania pieniędzy. Policjanci pracują nad sprawą i przestrzegają przed oszustami.
Oszustka pisała, że ma na imię Amanda. Nawiązała z pokrzywdzonym znajomość na początku roku na jednym z portali społecznościowych. Fałszywa porucznik napisała, że nie ma rodziny, której mogłaby przekazać na pewien czas swoje oszczędności. Obecnie przebywa na misji w Jemenie i jej pieniądze nie są tam bezpieczne. Pokrzywdzony zgodził się pomóc. Jego zadaniem było odebranie wartościowej przesyłki i przechowanie jej do czasu przyjazdu właścicielki. Rzekoma przesyłka była już w drodze, jednak konieczne było uiszczenie opłaty celnej. 40-latek wpłacił część pieniędzy, a po kilku dniach Amanda poprosiła o opłacenie podróży do Polski. Gdy wpłacił, dowiedział się, że kobieta została zatrzymana na terenie Turcji i aby ja zwolnić, musi dokonać następnej wpłaty. Co więcej, oszustka szantażowała mężczyznę, że jeżeli jej nie pomoże, to ona odbierze sobie życie. W końcu mężczyzna zrozumiał, że padł ofiarą oszustwa, a cała historia jest zmyślona. Powiadomił policjantów, którzy szukają oszustki. Pieniędzy na razie nie udało się odzyskać.
120 TYSIĘCY METODĄ „NA KRYPTOWALUTY”
Z kolei do policjantów z Przymorza zgłosiła się 72-latka, która straciła ponad 120 tys. zł. Została oszukana metodą „na kryptowaluty”. Sprawcy nawiązali kontakt z pokrzywdzoną kilka tygodni wcześniej. Podczas rozmowy telefonicznej zachęcili do inwestycji w kryptowaluty, nakłonili też kobietę do zainstalowania na swoim komputerze aplikacji pozwalającej na zdalny dostęp do jej urządzenia. W ten sposób mieli pomóc kobiecie w inwestycji. 72-letnia mieszkanka Gdańska zainstalowała aplikację, zalogowała się na stronie swojego banku i straciła oszczędności. W chwili, gdy kobieta logowała się do swojego konta, sprawcy już widzieli jej login oraz hasło i mogli dokonywać operacji finansowych na rachunku.
Grzegorz Armatowski/aKa