Cała procedura związana z zamknięciem i ponownym otwarciem wjazdu na ulicę Anyżową kosztowała około pół miliona złotych. Zawiadomienie o możliwości zmarnotrawienia tych publicznych środków przez gdyński ratusz oraz Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad złożył do Najwyższej Izby Kontroli Norbert Anisowicz, radny z dzielnicy Dąbrowa.
Wjazd w ulicę Anyżową z ulicy Nowowiczlińskiej zamknięto po przebudowie węzła Kack. Decyzję tłumaczono tym, że znajduje się on zbyt blisko łącznic wjazdowych na Obwodnicę Trójmiasta. Po protestach mieszkańców wjazd w ulicę Anyżową – w ograniczonej formie – przywrócono. Jak ocenia Anisowicz, działania miasta w tej sprawie były absurdalne.
– Chciałabym, żeby NIK sprawdziła tak naprawdę, co wpłynęło na to, że Anyżowa została pierwotnie zamknięta, później jakie kroki zostały w ciągu tego roku podjęte, żeby droga z powrotem była otwarta, a przede wszystkim jakie koszty zostały poniesione najpierw na jej zamknięcie, a potem na ponowne otwarcie, ponieważ wiemy, że to ponowne otwarcie kosztowało minimum 310 tysięcy złotych, natomiast nie wiemy, ile kosztowało zamknięcie. Chcemy, żeby Najwyższa Izba Kontroli się temu przyjrzała, bo zmarnotrawiono około pół miliona złotych, a to nie są małe pieniądze – wskazuje.
– Z naszej perspektywy miasto po prostu nie potrafiło porozumieć się z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad, która realizowała w tamtym miejscu węzeł w trakcie budowy Trasy Kaszubskiej. Z tego, co wiemy, miasto porzuciło zupełnie ten temat i myślało, że mieszkańcy jakoś przełkną to, że będą musieli jeździć dookoła; ci wywarli tak dużą presję na miasto, że musiało ponownie otworzyć drogę, ale dlaczego przez rok była ona zamknięta? Tak naprawdę tego do tej pory nie dowiedzieliśmy się tego – zaznacza.
Wjazd w ulicę Anyżową jest możliwy tylko od strony Obwodnicy Trójmiasta. Wyjechać z osiedla można wyłącznie w kierunku ulicy Rdestowej.
Marcin Lange/hb