To koniec Samorządności Wojciecha Szczurka. Ostateczny [FELIETON]

(Fot. Anna Rezulak / KFP)

Samorządność Wojciecha Szczurka przechodzi do historii. Ugrupowanie, które przez lata było narzędziem do sprawowania władzy przez Wojciecha Szczurka, praktycznie przestało istnieć. I niewykluczone, że nawet nie powstanie klub Samorządności w radzie miasta nowej kadencji. „Mieszkańcy nas wygumkowali. Pogrzeb nastąpił w niedzielę o godzinie 21. W takiej sytuacji to dalej nie ma chyba sensu, nie ma nawet sensownego kandydata na nowego lidera” – mówi z rozgoryczeniem jeden z obecnych radnych Samorządności. A kolejny dodaje: „Rozdawałem ulotki, dawałem je osobom, które znam z widzenia. Mówili: 'zagłosowałbym na Ciebie, ale sorry, idziesz od Szczurka’. Miałbym lepszy wynik, ale znaczek Samorządności przy nazwisku zniechęcał. Taka prawda”.

Wojciech Szczurek źle zniósł czerwoną kartkę, którą w bezceremonialny sposób pokazali mu mieszkańcy. W trakcie wieczoru wyborczego w klubie „Ucho” popłynęły mu łzy z oczu. Pocieszała i przytulała go żona Barbara. Przytulał Michał Guć i Zenon Roda. Elżbieta Sierżęga płakała, ale też Wojciecha Szczurka przytulała i pocieszała.

W poniedziałek rano Wojciech Szczurek nie przyszedł do pracy. Zaszył się w domu. Podobno nie odbiera telefonów. Nawet od bliskich współpracowników.

ANATOMIA UPADKU

O tym, że o kolejną reelekcję będzie trudno, Wojciech Szczurek, po przepełnionej aferami, skandalami i kompromitacjami kadencji, zdawał sobie sprawę. I postanowił zagrać va banque. Swój start w wyborach zapowiedział jako pierwszy, jeszcze w wakacje ubiegłego roku. W ten sposób, po pierwsze, chciał „wystraszyć” ewentualnych kontrkandydatów w myśl zasady, że z Wojciechem Szczurkiem nie da się wygrać. A po drugie, puścił „oczko” do Koalicji Obywatelskiej – „Hej, kandyduję, nie musicie już nikogo szukać, możecie mnie poprzeć”. To – niestety dla Wojciecha Szczurka – nie wypaliło.

„Kampania była zła. Za dużo było też afer. Nie mieliśmy żadnych konkretnych propozycji dla mieszkańców. Wszyscy nas punktowali, bo sami się podkładaliśmy. Ta pokazówka z łataniem dziur na ulicach, ludzie się śmiali. Na koniec zaczęto na nowo obiecywać niezrealizowane wcześniej obietnice. To nas ostatecznie pogrążyło” – mówi pierwszy z rozmówców.

W porównaniu do wyborów w 2018 roku poparcie dla Wojciecha Szczurka zmniejszyło się prawie trzykrotnie. A liczba mandatów w Radzie Miasta Gdyni – ponad trzykrotnie. W nadchodzącej kadencji Samorządność będzie miała 5 radnych zamiast dotychczasowych 17 w 28-osobowej radzie. Mandat w Śródmieściu wywalczyła Joanna Zielińska. W RMG znajdzie się też miejsce dla Jarosława Kłodzińskiego, Jakuba Ubycha i wiceprezydentów Bartosza Bartoszewicza i Michała Gucia. Kompromitujący wynik uzyskał wiceprezydent Marek Łucyk, „jedynka” Samorządności na północy. Nie zdobył nawet tysiąca głosów i bez problemu „objechał” go kolega z listy, Jarosław Kłodziński. To jedyny taki przypadek w historii rządów Wojciecha Szczurka, gdy wiceprezydent nie dostał mandatu. Jeszcze gorzej wypadł Bartosz Bartoszewicz, „jedynka” w okręgu nr 2. Na wiceprezydenta do spraw edukacji zagłosowało 628 mieszkańców i mandat zawdzięcza on tylko szczęśliwemu splotowi okoliczności i temu, że Ewa Krym i Marcin Wołek mieli poparcie dwudziestu kilku osób mniej.

Dzień po wyborach w 2018 roku. Na ławeczce przed salą im. Franciszka Sokoła w Ratuszu siedzi ówczesny dyrektor magistratu, śp. Jerzy Zając. Korytarzem idzie Michał Guć, który uzyskał najlepszy wynik wyborczy w mieście. Jerzy Zając: „Świetny wynik Michał, gratuluję”. Michał Guć rzuca przez ramię: „Jedni zbierają znaczki, ja kolekcjonuję głosy”.

Teraz Michał Guć będzie mógł z nich wreszcie skorzystać. Tych uzyskał wprawdzie tylko 1650 w porównaniu do 6149 w 2018 roku, ale zawsze. Pierwszy raz do RMG wybrany został w 1998 roku, ale szybko, bo już w następnym, został wiceprezydentem. Startował we wszystkich kolejnych wyborach, za każdym razem wywalczył sobie mandat, ale i za każdym razem odmawiał jego objęcia. Był wiceprezydentem. Teraz mandat będzie mógł wykorzystać, choć niewykluczone, że znów odmówi sprawowania funkcji radnego. Można bowiem wyobrazić sobie sytuację, że Michał Guć trafi do jednej z komisji jako członek, a jej przewodniczącym zostanie jeden z dotychczas opozycyjnych radnych. Albo np. Łukasz Piesiewicz. I Michał Guć będzie przez niego dyscyplinowany, pouczany itd. Podobnie, jak podczas sesji RMG. Tak gorzkiej pigułki Michał Guć przełknąć raczej by nie zdołał. I z podobnych powodów z mandatu zrezygnować może Bartosz Bartoszewicz.

CO DALEJ Z SAMORZĄDNOŚCIĄ?

PiS w Radzie Miasta Gdyni będzie miał 3 mandaty, Gdyński Dialog 7, a Koalicja Obywatelska 13. I to ostatnie ugrupowanie jest praktycznie o krok od samodzielnych rządów. Do bezwzględnej większości KO wystarczy „wyciągnięcie” dwóch radnych Samorządności. A dzięki jednemu też będzie to możliwe, choć oczywiście trudniejsze. Ciężko jednak zakładać, że GD, PiS i reszta Samorządności będzie tak samo głosować za każdym razem.

Najbliżej takiego „transferu” wydaje się być Joanna Zielińska, która ma na koncie związki z Platformą Obywatelską. Swego czasu startowała z jej listy w wyborach do sejmu. Mandatu wówczas nie zdobyła, ale było blisko. Zabrakło dosłownie kilkunastu głosów. W kolejce jest też Jakub Ubych. Przejście Jarosława Kłodzińskiego jest wykluczone po jego kompromitacji przy okazji Budżetu Obywatelskiego 2019. Michał Guć i Bartosz Bartoszewicz – nawet gdyby objęli mandaty – kojarzą się z nieudolnością rządów Wojciecha Szczurka i w nowym układzie nie ma dla nich miejsca. A jeśli mandatów nie obejmą, ich miejsca w radzie miasta zajmą odpowiednio Ewa Krym i Anna Szpajer. Dla tych osób drzwi do KO też są zamknięte.

W Samorządności zostaną więc najprawdopodobniej 3 osoby. To minimalna liczba, aby założyć klub w RMG. Pojawiają się jednak dwa pytania, na które trudno znaleźć jakąkolwiek sensowną odpowiedź: W jakim celu klub miałby powstać? I co później?

Marcin Lange

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj