Lokatorki nieruchomości w Gdańsku zbierają śmieci w mieszkaniu. Sąsiedzi mają dość

Lokatorki jednej z nieruchomości na Starym Mieście w Gdańsku znoszą do mieszkania śmieci (Fot. Radio Gdańsk/Mateusz Czerwiński)

Z uciążliwym fetorem, robactwem, a jeszcze do niedawna również z grasującymi szczurami borykają się lokatorzy jednej z nieruchomości na Starym Mieście w Gdańsku. Ich sąsiadki cierpią na patologiczne zbieractwo.


Stare gazety, butelki i puszki, pudełka poukładane po sam sufit, ale też setki ubrań – tak wyglądają mieszkania osób cierpiących na syllogomanię, zwaną patologicznym zbieractwem. Chory obsesyjnie gromadzi duże ilości bezwartościowych rzeczy, często śmieci, które stopniowo uniemożliwiają normalne funkcjonowanie nie tylko jemu, ale też sąsiadom. Z takim problemem borykają się mieszkańcy jednej z kamienic w ścisłym centrum Gdańska.

„NIE WIEMY, JAK TO WPŁYWA NA NASZE ZDROWIE”

– Boimy się o własne życie. Z relacji strażaków wynika, że są tam góry śmieci, a instalacja elektryczna jest w tragicznym stanie. To bezpośrednie zagrożenie pożarem – mówi pan Piotr (imię zostało zmienione na jego prośbę). – Fetor może oznaczać, że śmieci się rozkładają i namnaża robactwo. Mieliśmy już problem ze szczurami, które wychodziły przez toalety i biegały po mieszkaniach – zaznacza.

– Fetor przedostaje się przez wentylację i śmierdzi u nas w pionie. Nie wiemy, jak to może wpływać na nasze zdrowie. Poza tym sąsiadka, która znosi śmieci do domu, jest agresywna. Czasami strach się do niej odezwać – dodaje pani Magda.

INTERWENIOWAŁY SŁUŻBY

Kilka dni temu problem uporczywego odoru nasilił się. Lokatorzy wezwali odpowiednie służby.

– W trosce o naszego sąsiada, którego dawno już nie widzieliśmy, wezwaliśmy policję. Baliśmy się, że nie żyje – dodaje pan Piotr. – Nikt nie otwierał, więc musiała przyjechać straż pożarna, aby dostać się do środka – mówi.

– W miniony poniedziałek policjanci odebrali zgłoszenie, że z jednego z mieszkań wydobywa się uporczywy zapach – mówi asp. sztab. Mariusz Chrzanowski z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.  – Oficer dyżurny skierował na miejsce policyjny patrol. Po wejściu do środka funkcjonariusze zastali w mieszkaniu dwie kobiety. Na miejsce zostali wezwani ratownicy medyczni, a kobiety po badaniu zostały przetransportowane do szpitala. Wymagają dalszej pomocy, dlatego dzielnicowy poinformował o ich sytuacji gdański MOPR i inspektora sanitarnego. Mieszkanie zostało zabezpieczone przez zarządcę nieruchomości – informuje policjant.

ZAGROŻENIE POŻAREM

Radio Gdańsk ustaliło, że w mieszkaniu często przebywa jeszcze jedna kobieta spokrewniona z pozostałą dwójką i to ona ma znosić śmieci do lokalu. Strażacy potwierdzają, że góry śmieci w mieszkaniu to niekiedy wstęp do tragedii.

– W ciągu ostatnich lat gasiliśmy kilka pożarów w Gdańsku w budynkach, w których właściciele przechowywali ogromne ilości śmieci – wyjaśnia oficer prasowy Komendanta Miejskiego PSP w Gdańsku, bryg. Jacek Jakóbczyk. – To są bardzo trudne interwencje, bo po wejściu okazuje się, że śmieci są zgromadzone aż po sufit. Strażacy, żeby dostać się do niektórych pomieszczeń, musieli czołgać się po śmieciach – dodaje.

SANEPID I MOPR MAJĄ ZWIĄZANE RĘCE

Syllogomania to bardzo złożony problem i prawnie trudny do rozstrzygnięcia. Sanepid i Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie najczęściej mają związane ręce, szczególnie w przypadku mieszkania prywatnego. Sanepid działa przede wszystkim w przypadku lokali, w których prowadzona jest działalność gospodarcza.

– Jeżeli przyjmujemy zgłoszenie, z którego wynika, że mieszkanie znajduje się w złym stanie, głównie z powodu zbieractwa, zgodnie z ustawą o Państwowej Inspekcji Sanitarnej możemy podjąć kontrolę w mieszkaniu – zastępca Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Gdańsku, Alina Hamerska. – Jednocześnie należy zauważyć, że nie posiadamy uprawnień do siłowego wejścia do lokalu. Co więcej, policja w asyście której przybywamy do mieszkania, również nie posiada takich uprawnień – podkreśla.

SPRAWĄ MOŻE ZAJĄĆ SIĘ SĄD

Omawiany przykład dotyczy mieszkania prywatnego należącego do wspólnoty mieszkaniowej. Zarządca nieruchomości nie zgodził się na oficjalną wypowiedź. Jednocześnie wyjaśnił, że sprawę cyklicznie zgłasza do sanepidu i do gdańskiego MOPR-u. Okazuje się jednak, że mieszkańcy mają jeszcze inne prawne możliwości.

– Regulacje prawne dają możliwość podjęcia bardziej radykalnych i ostatecznych kroków – wyjaśnia adwokat Paulina Polak. – Wspólnota mieszkaniowa może w trybie postępowania sądowego żądać od sądu sprzedaży lokalu w drodze licytacji na podstawie przepisów kodeksu postępowania cywilnego o egzekucji z nieruchomości. Jeżeli sąd uzna, że te przesłanki zostały spełnione, można takie mieszkanie zlicytować. Wówczas właścicielowi, którego lokal został sprzedany, nie przysługuje prawo do lokalu zamiennego – tłumaczy.

By tak się stało, potrzebne jest postępowanie dowodowe, podczas którego sąd ocenia czy wcześniej podejmowane były inne kroki zmierzające do zniwelowania problemu.

Posłuchaj materiału naszego reportera:

Mateusz Czerwiński/ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj