Gdańscy radni dzielnicowi uważają, że są „zderzakiem” czy „listkiem figowym” magistratu

(fot. Radio Gdańsk/Oskar Bąk)

Po tym, jak w zeszłym tygodniu Rada Dzielnicy Oliwa ogłosiła chęć rozwiązania, inne rady zaczęły zabierać głos. Mianownik jest wspólny – brak wyraźnych kompetencji czy poczucia sprawczości. Ponadto radni uważają, że urzędnicy nic nie robią sobie z wystosowywanych przez nich opinii.

Radni dzielnicy mówią, że od dłuższego czasu narasta w nich poczucie rezygnacji. Jako powód takiego stanu rzeczy podają między innymi brak – ich zdaniem – realnego wpływu na kształt planów miejscowych czy kwestie bardzo niskiego budżetu na działania.

RADY DZIELNIC JAKO „ZDERZAK” CZY „LISTEK FIGOWY”

Paweł Bednarski, radny z Przymorza Małego podkreśla, że trzeba wykorzystać ten impuls, który dała Oliwa.

– Nie chodzi tutaj o powstanie, pokazanie się w mediach i ponarzekanie. Ja niestety, od początku kadencji, miałem takie wrażenie, że jesteśmy troszeczkę „liskiem figowym” dla władz centralnych miasta, że jesteśmy troszkę” zderzakiem”. Na wszystkich spotkaniach z innymi radnymi dzielnic mówiłem, że prawdopodobnie będzie potrzeba zjednoczenia się, porozmawiania. Nie zrobiliśmy tego do tej pory, ale teraz czara goryczy się już przelała – mówi.

PODEJŚCIE URZĘDNIKÓW „BYWA LEKCEWAŻĄCE”

Przemysław Majewski, radny miasta Gdańska z klubu Prawa i Sprawiedliwości, uważa że oprócz reformy ważna jest również zmiana podejścia urzędników. Teraz – w opinii radnego – podejście bywa lekceważące.

– Przede wszystkim władze miasta Gdańska muszą zmienić mentalność i podejście do rad dzielnic, bo na razie mam wrażenie, że odpowiada im taka sytuacja, że one są, że można, ale nie trzeba ich słuchać – dodaje.

MNÓSTWO PRZYKŁADÓW DOBREJ WSPÓŁPRACY

Urzędnicy widzą sprawę nieco inaczej. Ich zdaniem współpraca z radami dzielnic czasami przynosi pozytywne skutki, a opinie rad w niektórych przypadkach są wiążące. Sylwia Betlej z Urzędu Miasta Gdańska podkreśla, że jest mnóstwo przykładów dobrej współpracy.

– Dzięki spacerom z urzędnikami powstało na przykład przejście na pieszych przy popularnym dyskoncie na Przymorzu Wielkim czy rondo w Oruni Górnej. Wiele z tych rzeczy robimy na co dzień – ale to wcale nie wynika ze statutów. To wynika z tej polityki współpracy i rozmowy z radami dzielnicy – komentuje.

Jednocześnie jakiekolwiek większe zmiany dotyczące działania rad dzielnic muszą być zaakceptowane przez radnych miasta Gdańska, a także prezydent Aleksandrę Dulkiewicz.

Oskar Bąk/aKa

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj