Pierwsza pomoc. Jak jej udzielać? „Defibrylatory mogą uratować komuś życie” [PORADY]

Są w pociągach, urzędach, na uczelniach lub przy plażach – defibrylatory mogą uratować komuś życie.
– Jednak powinny korzystać z nich osoby przeszkolone z udzielania pierwszej pomocy. AED wykorzystywany jest, gdy potwierdzi się zatrzymanie krążenia. Jest to bowiem maszynka, która ocenia rytm serca. Statystycznie około 70 procent zatrzymań krążenia jest z przebiegiem migotania komór, czyli osobno pracują przedsionki i komory. Należy wtedy wykorzystać defibrylację, czyli prąd elektryczny, który zresetuje mięsień sercowy i na nowo spowoduje spontaniczne krążenie.

Obsługa defibrylatora jest bardzo prosta. On po kolei wydaje polecenia, co należy wykonać, w jakim miejscu przykleić elektrody, jakie przyciski nacisnąć. Natomiast osoba udzielająca pomocy musi wiedzieć, co to jest za sprzęt i w jakiej sytuacji należy go wykorzystać – mówił w Radiu Gdańsk ratownik medyczny Bartosz Krasiński ze szpitala Copernicus w Gdańsku.

NIE PRZESZKADZAJ!
 
Defibrylatory są także na wyposażeniu ratowników wodnych. Są dostępne przy plażach, na przykład przy molo w Sopocie. Ratownicy podkreślają, że świadkowie wypadku nie potrafią zachować się na miejscu zdarzenia.

– Pojawia się dużo gapiów, którzy przeszkadzają w udzielaniu pomocy. Jeśli ratujemy jakąś osobę na brzegu, świadkowie wyciągają telefony komórkowe i robią zdjęcia. Dla nich to jest atrakcja, komentują, śmieją się, a obok rozgrywa się tragedia – mówi Maciej Dziubich, ratownik Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Sopocie.

APLIKACJA „RATUNEK”

– Jeśli jedziemy w nieznane miejsce nad wodę lub w góry warto zainstalować sobie bezpłatną aplikację „Ratunek”. Wciskamy przycisk, łączymy się ze służbami wodnymi lub górskimi. Dyspozytor, który odbierze numer, na mapie zobaczy naszą lokalizację z dokładnością do trzech metrów. Na plaży warto też zapamiętać numer wejściowy na plażę lub charakterystyczny punkt – duży parking, kościół czy sklep – dodaje Maciej Dziubich.

POMAGANIE TO OBOWIĄZEK
 
Przepisy polskiego prawa mówią, że udzielenie pierwszej pomocy to nasz obowiązek. Kara za nieudzielenie pomocy może wynieść nawet 3 lata pozbawienia wolności.

– Przede wszystkim na miejscu zdarzenia to my musimy czuć się bezpiecznie. Potem zabezpieczamy miejsce zdarzenia. Trójkąt ostrzegawczy w miejscach zabudowanych ustawiamy do jednego metra od pojazdu, w miejscach niezabudowanych 30-50 metrów, w miejscach szybkiego ruchu lub na autostradzie – około 100 metrów od pojazdu. Ważne jest też założenie kamizelki ratunkowej. Dopiero wtedy oceniamy stan poszkodowanych. Stosujemy tu metodę ABC. Sprawdzamy stan świadomości, po udrożnieniu dróg oddechowych, prawidłowy oddech i oznaki krążenia.

Jeśli poszkodowanych jest kilkoro, to telefon ratunkowy powinien zostać wykonany tak szybko, jak tylko mamy możliwość oceny stanu wszystkich poszkodowanych. Jeśli nie jesteśmy w stanie szybko tego zrobić, to dzwoniąc na numer 112 możemy powiedzieć, że liczba poszkodowanych jest duża i nie możemy ocenić w tej chwili stanu zdrowia wszystkich. Centrum Powiadamiania Ratunkowego dostosowuje liczbę wysłanych jednostek do powagi zdarzenia.

Dzwoniąc na 112 musimy przekazać konkretne informacje. Trzeba podać swoje nazwisko, dokładne miejsce zdarzenia i wstępną ocenę poszkodowanych. Wtedy możemy zacząć udzielać pierwszej pomocy. Jeśli człowiek jest świadomy, to rozmawiamy z nim i uzyskujemy od niego informacje o tym, jak się czuje. Jeśli ktoś ma zaburzenie świadomości lub jest nieprzytomny, a nie ma widocznych urazów, to układamy taką osobę w pozycji bocznej.

Jeśli natomiast ktoś ma zaburzony oddech, trzeba rozpocząć resuscytację krążeniowo-oddechową. Działanie jest proste: 30 uciśnięć klatki piersiowej do dwóch oddechów. Musimy też pamiętać, żeby nie odchodzić z miejsca zdarzenia i kontrolować stan poszkodowanych do czasu przyjazdu karetki, bo ich zdrowie może się w każdej chwili pogorszyć – tłumaczy ratownik.

Joanna Stankiewicz/puch

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj