Surfing to ocean, kalifornijska opalenizna i palmy? Niekoniecznie! Północni surferzy dowodzą, że zima to czas, kiedy można w Polsce z powodzeniem uprawiać tę dyscyplinę. Spotkali się na gdańskiej plaży Górki – Zachodnie.
– Impreza ma charakter jamu, czyli przyjacielskiego spotkania na falach. Nie jest to liczone do żadnej klasyfikacji. Robimy tą imprezę pierwszy raz i bardzo nam zależało, żeby zrobić ją właśnie w Gdańsku. Zawody surfingowe w Polsce głównie odbywały się na Półwyspie Helskim, w Chałupach, we Władysławowie. Nam, jako chłopakom z Trójmiasta bardzo zależało, żeby O’Neill Cold Water Jam odbył się właśnie w Gdańsku – tłumaczy jeden z współorganizatorów imprezy, Krzysztof Jędrzejczak.
Możliwość surfowania na Bałtyku zależy od warunków. Ostatni raz tak dobra pogoda umożliwiająca surfowanie była w styczniu – w święto Trzech Króli. Sprzyjających dni do uprawiania tego sportu, jest około stu w ciągu roku.
Surferzy narażeni są na styczność z lodowatą wodą. Używają pianek, które częściowo chronią ich przed zimnem.
– Używamy grubszych pianek z kapturem, o sześcio lub siedmiomilimetrowej grubości. Do tego rękawiczki i buty. Przy dłuższym siedzeniu w wodzie to może oczywiście nie wystarczyć, mamy wówczas pewne patenty, np. dolewamy sobie ciepłej wody do butów i rękawic, żeby rozgrzać kończyny. Czy tak jak dzisiaj na zawodach, mamy podgrzewacze i ciepłą herbatę. Jest komfortowo – zapewnia Jędrzejczak.
Hanna Berenthal