Po dwóch jaworach w sercu Gdańska zostały tylko pnie. Teraz jest konflikt i trzy sprawy w prokuraturze

Duża awantura na małym podwórku i jeszcze większe kłopoty lokatorów. Jedni chcieli wycinać drzewa, drudzy nie… Skończyło się policyjną interwencją i sprawą w prokuraturze. Niestety dwa wiekowe jawory zostały usunięte, a konserwator przyrody przyznał, że wydał błędną decyzję.

W tej sprawie jest wiele niejasności, wiele oskarżeń, wiele pretensji. Przedstawiamy wersje zainteresowanych, którzy zgodzili się z nami rozmawiać. Nie przesądzamy kto ma rację. To rozstrzygnie sąd, a może nawet kilka sądów. A wszystko wydarzyło się miesiąc temu w sercu Gdańska.

ZACZĘŁO SIĘ NA POCZĄTKU MAJA

Zaczęło się na początku maja. Ósmego na podwórko wspólnoty przy ulicy Straganiarskiej podjechali pracownicy specjalistycznej firmy i ścięli jedno drzewo. Na miejscu pojawiła się policja, którą zaalarmowali zaniepokojeni mieszkańcy. Sporządzono notatkę.

Cztery dni później kolejna sytuacja – znowu pojawia się policja, ale tym razem wezwana do interwencji rzekomo źle zaparkowanego auta znajdującego się przy drzewie, które miało zostać wycięte. Właściciel auta – mieszkaniec kamienicy, nie chciał odjechać, nie dopuszczając do wycinki. Policjanci stwierdzili, że auto jest zaparkowane prawidłowo i zamierzali odjechać. Ale wtedy pan Michał, właściciel auta, poprosił funkcjonariuszy o sporządzenie notatki służbowej dotyczącej nielegalnej wycinki. Policjanci mieli odmówić. W międzyczasie doszedł zarządca nieruchomości i głośno stwierdził, że kobieta, która zleciła usunięcie drzew robi to bezprawnie i kłamie. No i się zaczęło – opowiada pan Michał.

– Rozmowa była dynamiczna. Policjanci cały czas twierdzili, że dla nich interwencja jest zakończona. Poprosiłem wtedy o numer identyfikacyjny odznak i powiedziałem, że zamierzam wnieść na nich skargę, że nie chcą podjąć interwencji. W tym momencie nasz zarządca zaczął z nimi dyskutować i mówić, że trzymają stronę kobiety, która kłamie. I w pewnym momencie funkcjonariusz wyskoczył do zarządcy z radiowozu. Doszło do szarpaniny, w której funkcjonariusz próbował go obezwładnić. W pewnym momencie podbiegł do niego drugi policjant. No i zaczęli okładać tego zarządcę. A ja to nagrywałem telefonem komórkowym. (…) W pewnym momencie jeden z funkcjonariuszy zauważył, że nagrywam całe zajście. Więc powiedział do kolegi: „zobacz on nagrywa, zabierz mu telefon”.

W ostateczności – jak twierdzi pan Michał – telefon został przejęty przez policjanta, a on sam został potraktowany gazem pieprzowym i skuty w kajdanki. Finał był taki, że pan Michał i zarządca wspólnoty zostali przewiezieni na komisariat przy ulicy Piwnej.

POLICJA NIE KOMENTUJE SPRAWY

Policja sprawy nie chce komentować, ale wydała oświadczenie, w którym przedstawia nieco inną wersję wydarzeń. Z relacji policjantów wynika, że kobietę, która wezwała policję, próbował popchnąć jeden z mężczyzn. Policjant, który to zobaczył, wysiadł z radiowozu i stanął pomiędzy nią i atakującym ją mężczyzną.

O nagrywaniu telefonem całego zajścia jest jedynie wzmianka taka, że „nic na ten temat nie wiadomo”. Policja odnotowała, że „na komisariacie jeden z zatrzymanych stwierdził brak telefonu zarzucając funkcjonariuszowi jego przywłaszczenie”. Jak twierdzi pan Michał, filmik nagrany telefonem wiele by wyjaśnił, ale telefon zniknął.

Do zdarzenia by nie doszło, gdyby nie wycinka. Jak się okazuje – bezprawna. Tę zarządziła mieszkanka kamienicy, która z Radiem Gdańsk nie chciała rozmawiać. Kobieta nie jest członkiem wspólnoty mieszkaniowej.

NA POCZĄTKU MIAŁ BYĆ REMONT

I tu należy się na moment cofnąć o kilka miesięcy. Wspólnota zdecydowała o remoncie podwórka. W tej sprawie podjęła też swoją uchwałę. By zdobyć dofinansowanie, zgłosiła projekt zagospodarowania terenu za kamienicą do programu „Wspólne Podwórko 2017”. W przygotowanym projekcie są drzewa – jeśli coś miało zostać usunięte, to bujnie porośnięte krzewy. Gdański Zarząd Nieruchomości Komunalnych umieścił wspólnotę na liście rezerwowej programu, a Pomorski Wojewódzki Konserwator Zabytków dał zgodę na zagospodarowanie podwórka zgodnie z projektem.

Wcześniej kobieta, która zarządziła wycinkę drzew, poinformowała wspólnotę, że ma decyzję konserwatora na usunięcie drzew, ale nie chciała okazać oryginalnego dokumentu. Przekazała zarządcom kopię. Oryginału nikt nie otrzymał.

Potem wszystko potoczyło się tak, że do wycinki jednak doszło. Zlecającym okazała się kobieta, która miała się podawać za pełnomocnika wspólnoty, a płatnikiem za wycinkę obarczono zarządcę wspólnoty. Z kolejną wycinką była podobna sytuacja. Pomorski Wojewódzki Konserwator Zabytków przyznał, że decyzja wydana na wycinkę była błędna.

– Wspólnota zaskarżyła decyzję konserwatora, która wyszła z naszego urzędu. Po analizie skargi musimy bić się w piersi i przyznać rację wspólnocie mieszkaniowej – mówi Marcin Tymiński, rzecznik konserwatora. – Na podstawie zebranych materiałów taka decyzja od konserwatora wyjść nie powinna – dodaje.

TRZY SPRAWY W PROKURATURZE

To już i tak bez znaczenia znaczenia, bo starych drzew na podwórku za kamienicą już nie ma. Jest za to sąsiedzki konflikt i trzy sprawy w prokuraturze.

Dwie prowadzi Prokuratura Rejonowa Gdańsk Śródmieście. Pierwsze postępowanie dotyczy przebiegu interwencji z 12 maja. Dwóm agresywnie zachowującym się mężczyznom postawiono zarzuty dotyczące zmuszania funkcjonariuszy do zaniechania prawnych czynności służbowych, czyli odstąpienia od zatrzymania i użycia wobec nich przemocy. Drugie postępowanie zainicjowane zostało przez zarząd wspólnoty mieszkaniowej, która kwestionuje między innymi przebieg wycinki drzew a także prawidłowość jej rozpoczęcia przez osobę nieuprawnioną. Zarząd mówi wprost o bezprawnej wycince bez zgody wspólnoty. Są jeszcze inne wątki w tej sprawie jak ukrycie dokumentu czy zniszczenie mienia. To postępowanie jest na wstępnym etapie.

– Jednocześnie Prokuratura Rejonowa w Kościerzynie nadzoruje postępowanie, które dotyczy przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy policji poprzez użycie przemocy wobec jednej z zatrzymanych osób i poprzez kradzież telefonu na szkodę tej osoby – mówi prokurator Tatiana Paszkiewicz z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Jeden z poszkodowanych, pan Michał, chce, by prokurator zgodził się na wizję lokalną tego, co wydarzyło się 12 maja na podwórku wspólnoty.

Posłuchaj materiału Aleksandry Nietopiel:

Aleksandra Nietopiel/mmt

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj