Co trzeci gdynianin, który w ostatnich wyborach samorządowych głosował na kandydatów „Samorządności”, oddał głos na osoby, które pracą w Radzie Miasta nie były zainteresowane. Brzmi to szokująco, ale takie są fakty. Matematyka w tym przypadku jest nieubłagana. Standardową praktyką Wojciecha Szczurka jest wystawianie na „jedynkach” swoich zastępców i wykorzystywanie w ten sposób ich rozpoznawalności budowanej przez obecność w mediach. To rozwiązanie w pewien sposób się broni przy założeniu, że Wojciech Szczurek mógłby przegrać wybory prezydenckie. Niech jednak pierwszy podniesie rękę ten, kto – nie, że miał tylko takie życzenie – ale był przekonany, że rządzący Gdynią od 20 lat prezydent nie zostanie wybrany na kolejną kadencję. Tak więc na inaugurującej nową kadencję Rady Miasta Gdyni sesji objęcia mandatu radnego odmówili Michał Guć (6149 głosów, zdecydowanie najlepszy wynik w ostatnich wyborach), Bartosz Bartoszewicz (2118) oraz świeżo namaszczony wiceprezydent Gdyni do spraw rozwoju Marek Łucyk (2605).
CIEPŁE POSADKI I MIĘKKIE LĄDOWANIE
W wyborach do Rady Miasta wystartowali też Paweł Brutel (2075) oraz Marek Stępa (3826), choć już kilka miesięcy przed wyborami wiadomo było, o czym Radio Gdańsk informowało, że szykowane są dla nich „ciepłe” posadki w Ratuszu. Nie było tajemnicą, że Paweł Brutel znajdzie pracę w Gdyńskim Centrum Sportu (został tam wicedyrektorem). Nie było też tajemnicą, że na „miękkie” lądowanie liczyć może też wieloletni bliski współpracownik prezydenta Szczurka, jego zastępca przez dwie dekady Marek Stępa. I takim „miękkim” lądowaniem nie będzie funkcja szeregowego radnego. To się potwierdziło, bo Marek Stępa został naczelnikiem nowo powstałego Wydziału Ochrony Dziedzictwa w Urzędzie Miasta Gdyni. Zarówno Stępa, jak i Brutel mandaty radnych objęli, po czym szybko, w dwa miesiące, je złożyli. Dlaczego? Pewnie po prostu po to, aby nie wywoływać sensacji. A tak by pewnie było, gdyby na inaugurującej nową kadencję sesji Rady Miasta objęcia mandatów odmówiło pięciu, a nie tylko trzech z 17 wybranych do Rady Miasta kandydatów „Samorządności”.
Mandat po Michale Guciu objąć miała Beata Szadziul (1021), która w poprzedniej kadencji była wiceprzewodniczącą Rady Miasta. Miała, ale odmówiła. Sympatyczna skądinąd pani Beata przyznaje, że pracą w Radzie Miasta zainteresowana nie jest i chce się rozwijać zawodowo. Dała też do zrozumienia, że w wyborach wystartowała tylko po to, aby podbić wynik wyborczy „Samorządności”.
Nie jest powiedziane, że to już koniec tej dość długiej listy. Na nowych radnych nie zostali wciąż zaprzysiężeni Danuta Styk i Zenon Roda (zastąpić mają Stępę i Brutela) oraz Anna Szpajer (następna w kolejce do mandatu po Michale Guciu).
UKŁAD ZAMKNIĘTY?
Były prominentny członek „Samorządności”, a w ostatnich wyborach prezydenckich kontrkandydat Wojciecha Szczurka Zygmunt Zmuda Trzebiatowski mówi, że jest całą sytuacją zaszokowany. Twierdzi, że w Gdyni powstał swoisty „układ zamknięty”, w którym urzędnicy są kandydatami ugrupowania Wojciecha Szczurka do Rady Miasta, a radni trafiają na „ciepłe posadki” w magistracie, GCS-ie i innych instytucjach kontrolowanych przez Ratusz. Zygmunt Zmuda Trzebiatowski: „Mieszkańcy głosują na konkretne ugrupowania – zgoda. Ale też głosują na konkretne osoby i ci, którzy głosowali na Beatę Szadziul, czy Pawła Brutela, muszą czuć się oszukani”.
Nawet Tadeusz Szemiot z bliskiej „Samorządności” Koalicji Obywatelskiej mówi, że kandydowanie do Rady Miasta osób związanych z ugrupowaniem Wojciecha Szczurka w wielu przypadkach to jedynie droga do otrzymania atrakcyjnej posady, a nie chęć pracy na rzecz mieszkańców i kontrolowania działań prezydenta. Podkreśla też, że w tej chwili to opozycja jest bardziej reprezentatywna w RM, niż „Samorządność”.
Wracając jednak do tematu. Sumując więc wynik wyborczy Michała Gucia, Bartosza Bartoszewicza, Marka Łucyka, Pawła Brutela, Marka Stępy i Beaty Szadziul, otrzymujemy liczbę 17794 z 53340 głosów oddanych na WSZYSTKICH 38 kandydatów „Samorządności”. To oznacza, że 33,36 procent głosów oddanych przez gdynian w ostatnich wyborach samorządowych na kandydatów „Samorządności” było głosami oddanymi na osoby, które pracą w Radzie Miasta nie były zainteresowane.
Marcin Lange