Kenny Saief wrócił do Lechii. Na tę informację kibice czekali od wielu dni, szczególnie, kiedy klub potwierdził starania o pozyskanie piłkarza. W końcu się udało. Jak będzie wyglądał jego kolejny pobyt w Gdańsku? Saief do Lechii po raz drugi trafia na zasadzie wypożyczenia. Tym razem na dłużej, bo na cały sezon, więc będzie szansa bardziej go wykorzystać. Pamiętamy przecież, jak wyglądała poprzednia runda. Najpierw pomocnik prezentował się słabo, widać było, że fizycznie jeszcze jest daleko za resztą zespołu, potem przyszła przymusowa przerwa w rozgrywkach, ale po niej był w świetnej formie. Kontuzja sprawiła, że na końcówkę już go w biało-zielonych nie było.
Od początku jasnym było, że gdańszczanie będą chcieli Saiefa sprowadzić raz jeszcze. Piłkarsko przerasta większość zawodników, nie jest jeszcze stary, kondycyjnie też „dojechał”. Udało się go wypożyczyć.
KAZUS VEJINOVICIA
Dlaczego więc mamy jakiekolwiek wątpliwości? Bo ta sytuacja przywołała wspomnienia sprzed roku, które kibiców Arki przyprawiają o dreszcze. Żółto-niebiescy musieli wzmocnić skład, uparli się, że postawią na Marko Vejnovicia, który miał bardzo dobrą rundę na wypożyczeniu w Gdyni. Kosztował majątek, udało się go pozyskać na stałe, a ostatecznie wyszła z tego jedna wielka klapa. Grał słabo, a w końcówce część piłkarzy zarzucała mu też brak zaangażowania. Jak to wszystko się skończyło – wszyscy pamiętamy.
KOMPLETNIE RÓŻNI PIŁKARZE
Widać, że są pewne punkty wspólne, ale jednak przypadek Saiefa jest inny. Na pewno nie jest to tak wielkie ryzyko, bo – raz jeszcze podkreślamy – został tylko wypożyczony. Jest to kompletnie inny piłkarz, z innymi możliwościami wpływania na grę swojej drużyny i chyba tak po prostu lepszy od wspomnianego Holendra. Saief to nie typ piłkarza snującego się po boisku. Oczywiście, potrafi irytować holowaniem piłki i ciągłymi pretensjami do sędziego, ale ma też nieprzeciętny jak na nasze warunki drybling, szybkość i wizję gry. Słowem – potrafi zrobić różnicę czymś więcej niż strzałem zza szesnastki, czym pochwalić mógł się Vejinović. Dlatego – choć podobieństwa w obu sytuacjach są – Saief raczej nie stanie się taką transferową wtopą.