Rekordowo drogie drewno opałowe i kominkowe. Za rzucany metr buka trzeba obecnie płacić ponad 600 złotych. To niemal czterokrotnie więcej niż minionej jesieni.
Jak mówi Ariel Hildebrandt, właściciel składu drewna w Niestępowie koło Żukowa, to konsekwencje ogromnego popytu, ale też obaw wśród kupujących.
– Ceny w zeszłym roku mieściły się w 200 złotych i utrzymywały się na takim poziomie przez 5-10 lat. Powariowały od wiosny. Co aukcję drewno jest droższe i trudniej dostępne. To konsekwencje większego zainteresowania, większej liczby stających do przetargów i sytuacji na rynku spowodowanej wojną w Ukrainie i embargiem na drewno z Białorusi. Firmy, na przykład celulozowe, kupują niespotykane dotąd ilości na polskim rynku – mówił Hildebrandt.
W praktyce aukcje w ostatnich dniach kończą się cenami netto na poziomie 750 złotych za pełny metr sześcienny.
JEDNI KUPUJĄCY OBURZENI, DRUDZY ZROZPACZENI DO ŁEZ
Drewna na opał najczęściej nie da się dziś kupić od ręki. Trzeba się liczyć z oczekiwaniem co najmniej dwóch tygodni. Jak mówią sprzedawcy, dziś większość osób nie kupuje już na zapas, a minimalne, konieczne objętości.
– Niektórzy mówią „trudno, nie ma wyboru”. Niektórzy są oburzeni, inni zrozpaczeni do łez – mówił jeden ze sprzedawców.
Alternatywą dla niektórych jest tak zwany samowyrób w lesie, czyli uprzątnięcie terenu po wycinkach i zapłata symbolicznej kwoty za zabraną gałęziówkę.
Sebastian Kwiatkowski/aKa