Rekordowo drogie drewno opałowe i kominkowe. Za rzucany metr buka trzeba obecnie płacić ponad 600 złotych. To niemal czterokrotnie więcej niż minionej jesieni.
Jak mówi Ariel Hildebrandt, właściciel składu drewna w Niestępowie koło Żukowa, to konsekwencje ogromnego popytu, ale też obaw wśród kupujących.
– Ceny w zeszłym roku mieściły się w 200 złotych i utrzymywały się na takim poziomie przez 5-10 lat. Powariowały od wiosny. Co aukcję drewno jest droższe i trudniej dostępne. To konsekwencje większego zainteresowania, większej liczby stających do przetargów i sytuacji na rynku spowodowanej wojną w Ukrainie i embargiem na drewno z Białorusi. Firmy, na przykład celulozowe, kupują niespotykane dotąd ilości na polskim rynku – mówił Hildebrandt.
W praktyce aukcje w ostatnich dniach kończą się cenami netto na poziomie 750 złotych za pełny metr sześcienny.

(fot. Radio Gdańsk/Sebastian Kwiatkowski)
JEDNI KUPUJĄCY OBURZENI, DRUDZY ZROZPACZENI DO ŁEZ
Drewna na opał najczęściej nie da się dziś kupić od ręki. Trzeba się liczyć z oczekiwaniem co najmniej dwóch tygodni. Jak mówią sprzedawcy, dziś większość osób nie kupuje już na zapas, a minimalne, konieczne objętości.
– Niektórzy mówią „trudno, nie ma wyboru”. Niektórzy są oburzeni, inni zrozpaczeni do łez – mówił jeden ze sprzedawców.
Alternatywą dla niektórych jest tak zwany samowyrób w lesie, czyli uprzątnięcie terenu po wycinkach i zapłata symbolicznej kwoty za zabraną gałęziówkę.

(fot. Radio Gdańsk/Sebastian Kwiatkowski)
Sebastian Kwiatkowski/aKa





