Gdzie w Gdańsku i Gdyni dostaniesz w „dziób”. Internauci ostrzegają się na Facebooku

Na Facebooku powstały niedawno dwa profile opisujące miejsca w Gdańsku i Gdyni, które powszechnie uznawane są za niebezpieczne. Jednak w komentarzach pod wpisami możemy przeczytać, że rzeczywistość w „krainach latających noży” jest zupełnie inna. Gdyński profil polubiło ponad 5 tysięcy osób, gdańska strona ma ponad 4 tysiące fanów. Za najbardziej niebezpieczne miejsce w grodzie Neptuna została uznana Orunia.
– Łatwo zostać tam napadniętym. „Miejscowi” patrzą krzywo na obcych. Po zmroku lepiej unikać ulicy Gościnnej, której nazwa jest dosyć myląca.

Jednak pod wpisem można znaleźć dużo komentarzy, w których internauci przekonują, że jest zupełnie inaczej a negatywny obraz Oruni wynika z tego, że ludzie nadal żyją historiami sprzed kilku lat.
– Mieszkałam na Oruni od urodzenia do 21 roku życia. Wracałam niejednokrotnie z imprez, czy od koleżanek późną nocą i nadal żyję. Ludzie jak słucham takie bzdury to nie wiem czy mam się śmiać z tych bajek czy płakać.

Na drugim miejscu niechlubnych miejsc w Gdańsku znalazł się Nowy Port. – Ul. Strajku Dokerów w Nowym Porcie jest miejscem, gdzie łatwo o napad. Sama okolica nie zachęca do zwiedzania, pełno dresów, którzy czekają na rozrywkę, czytamy na profilu.

– Mieszkam w Porcie całe życie i jeszcze ani razu nie miałem niebezpiecznej sytuacji. Co do dresów, są i jest ich pełno, ale nie znam dzielnicy, gdzie nie ma dresiarzy, więc „bezpieczeństwo 7/10”, ocenia Szymon.

– Jestem samotną matką, według mnie, jest bezpiecznie. Szczerze mówiąc czuje się tu bezpieczniej niż we Wrzeszczu, czy Gdańsku Głównym. Opinie o grozie ziejącej z tej dzielnicy to totalne bzdury! Jest nieco syfiaście, to prawda. Bardzo szkoda, że dzielnica jest zaniedbana, bo jest bardzo niedoceniona, napisała Anna.

Jako najmniej bezpieczną dzielnicę Gdyni uznano Chylonię, która bywa nazywana gdyńskim Trójkątem Bermudzkim, gdzie giną telefony, portfele i zęby. – Jeśli jesteś spoza granic Gdyni, nie zapuszczaj się w pobliże ul. Zamenhofa. Jeśli postąpisz inaczej na 98% nie wrócisz. Zamena to tak zwany gdyński Trójkąt Bermudzki… wchodzisz i wychodzisz bez komóry/mp-trójnika/portfela/fury/zębów (niepotrzebne skreślić). Co się z nimi dzieje? Tego nie wie nikt… prawdopodobnie znikają. Osoby przechodzące przez Zamenhofa, które poddały się temu niewyjaśnionemu zjawisku, zwykle nic nie pamiętają… może poza bólem głowy.

Podobnie jak w przypadku niebezpiecznych dzielnic Gdańska, pod wpisami o nieprzychylnych miejscach w Gdyni, również pojawiły się komentarze, w których mieszkańcy zapewniają, że Chylonia nie jest tak niebezpieczna, jak się o niej mówi.
– A pomyślał ktoś może o tym, że tu chodzi też o to, że większości z ludzi mieszkających w Gdyni – Zamena kojarzy się niekoniecznie pozytywnie? Kiedyś tam tak było, strach było tam się zapuszczać. Nie ważne, czy teraz jest spokojnie, czy nie. Łatka po części została, napisała Weronika.

– A ja się w 100% zgadzam. Zamena była, jest i będzie widziana właśnie w taki sposób, a kilka komentarzy, które pozwoliłam sobie przeczytać tylko o tym świadczy. To już jest utarte i tego nie zmienisz, dodała Kamila.

Drugie miejsce w niechlubnym rankingu zajęło gdyńskie Obłuże. – Chodzić w nocy tylko z gazem pieprzowym. Mieszkam tam od pięciu lat i chodzę tylko od wschodu do zachodu słońca, czytamy w uzasadnieniu, dlaczego Obłuże zajęło drugie miejsce.

Jak dla mnie jedyne zagrożenie tu to dziki, napisała Sylwia. – Mieszkam 23 lata na Obłużu i nigdy nie byłam świadkiem „sytuacji przemocowej”, te osoby, które to podesłały mają patologie w swojej wyobraźni, napisała Dominika.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj