„Na kontrolera”, nowy sposób wyłudzania pieniędzy w komunikacji miejskiej

W Trójmieście grasują fałszywi kontrolerzy. Mężczyźni podają się za pracowników jednej ze znanych firm kontrolerskich, z którą de facto nie mają nic wspólnego. Od pasażerów jadących „na gapę” żądają 200 zł. Ofiarami fałszywych kontrolerów padają nie tylko gapowicze, ale nawet ci, którzy mają poprawnie doładowaną kartę miejską. Oszuści w czasie kontroli naciskają na osoby, które jadą bez biletu, aby zapłaciły karę na miejscu. Jeśli pasażer nie może zapłacić na miejscu, dostaje druczek do przelewu z numerem konta. Nie jest to oficjalne konto żadnego z trójmiejskich przewoźników ani firmy uprawnionej do kontroli biletów.

Osoby, które posługują się kartą miejską i legitymacją studencką również mogą zostać uznane za gapowiczów. Jeśli poszkodowany nie wyjaśni sprawy w biurze obsługi firmy i wpłaci pieniądze na konto, straci je na zawsze, podaje portal Trójmiasto.pl.

„Kontrolerzy” działają zazwyczaj po zmroku, aby nie zostać rozpoznanym przez kierowców i motorniczych. Pomimo tego, kilka razy doszło do spotkania kontrolerów z oszustami. – Na początku marca nasi kontrolerzy spłoszyli trzech mężczyzn, którzy chcieli wyłudzić pieniądze od młodego mężczyzny, który jechał bez biletu, powiedział Łukasz Syldtak z Renomy.

Aby odróżnić fałszywego kontrolera od prawdziwego pracownika firmy kontrolerskiej należy zwrócić uwagę na indetyfikator, który powinien mieć zdjęcie i być zawieszony w widocznym miejscu. Łukasz Syldtak dodaje, że kontrolerzy nigdy nie mają białych identyfikatorów, obecnie są w kolorze różowym i zmieniają się co jakiś czas. Ponadto każdy kontroler ma czytnik kart.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj