W audycji „Samorządowy Piątek” Joanna Stankiewicz oraz jej goście – gdańscy radni Kamila Błaszczyk, wiceprzewodnicząca klubu Koalicji Obywatelskiej, oraz Kazimierz Koralewski, przewodniczący klubu Prawa i Sprawiedliwości – podsumowali tegoroczną edycję Jarmarku świętego Dominika. Część wystawców narzekała na lokalizację stoisk, ale było bezpieczniej niż w zeszłym roku. Cieniem na imprezie położył się jednak występ niemieckiego zespołu, który wykonał ludową piosenkę przerobioną w czasie II wojny światowej przez żołnierzy Wehrmachtu.
Kamila Błaszczyk podkreślała, że na imprezach masowych zawsze znajdą się niedociągnięcia. – Impreza jak Jarmark, zresztą z bardzo dużą tradycją, to ogromna impreza, chyba jedna z największych tego typu w Europie. Wiadomo, że za każdym razem, co roku, trzeba sprawdzić, co zadziałało, a co nie zadziałało, i zawsze znajdą się drobne rzeczy do poprawienia. Głosy samych wystawców i odwiedzających są brane pod uwagę przy kolejnych edycjach, ale mimo wszystko sumarycznie uważam tę imprezę za bardzo udaną. To promuje Gdańsk, pokazuje, że turyści przyjeżdżają specjalnie dla Jarmarku, więc to jest ogromna wartość dodana dla miasta, dla gdańskiego sezonu turystycznego i myślę, że możemy być dumni z tej imprezy – wskazywała.
Z kolei Kazimierz Koralewski zwrócił uwagę na remont Długiego Pobrzeża, który nieco utrudnił organizację i przebieg imprezy. – Remont Długiego Pobrzeża to wielkie wyzwanie. To ikoniczne miejsce w Gdańsku i wymaga robienia inwestycji małymi odcinkami, co zarówno przedłuża ten remont, jak i go „podraża”, ale to nabrzeże było w opłakanym stanie już od wielu lat, ono po prostu się rozpadało. Dzisiaj dopiero przy odkrywkach okazuje się, jak tragiczny był jego stan: to groziło katastrofą budowlaną. Słuchając tego, co mówią specjaliści, pomyślałem, że trzeba się modlić, żeby żuraw nie przewrócił się do Motławy, bo zawsze miał tendencję do przechylania się w tę stronę – zaznaczał.
Kamila Błaszczak twierdziła jednak, że wspomniany remont nie był tylko utrudnieniem. – Warto podkreślić, że chwilowe zamknięcie jakiejś przestrzeni to szansa; pokazuje to ubiegłoroczna edycja Jarmarku, podczas której był remont ulicy Pańskiej i nie można było postawić tam straganów, ale okazało się, że ulica Rajska, która ją zastąpiła, była strzałem w dziesiątkę, a w tym roku ten pomysł został dopracowany i powielony. To pokazuje, że dzięki Jarmarkowi pojawiają się nowe, bardzo atrakcyjne i miastotwórcze przestrzenie, i że każda edycja przynosi coś nowego. To, że jakaś przestrzeń jest zamknięta, nie oznacza, że jarmark może coś stracić; może nawet zyskać – powtórzyła.
Kazimierz Koralewski nie zgodził się z pozytywną oceną wspomnianej zmiany. – Tutaj akurat było sporo kontrowersji i narzekań na zamknięcie tej ulicy, jak również Podwala Staromiejskiego, bo faktycznie komunikacyjnie widzieliśmy wokół centrum i w samym centrum nieustający w dzień i w noc korek. Było bardzo mało traktów, którymi można było się przemieścić i brakowało pewnego schematu. Turyści, którzy przyjeżdżają do Gdańska, od lat, mają mapę w pamięci: jak dojechać, gdzie się zatrzymać. Nagle Jarmark to wszystko łamie i w tym momencie byli bezradni, błądzili, co widzieliśmy na ulicach, kiedy trzeba było na przykład wjechać od strony ulicy Łagiewniki, a wyjechać od strony Muzeum II Wojny Światowej przez Wałową – wspominał.
Posłuchaj całej audycji:
MarWer