W „Samorządowym Piątku Radia Gdańsk” omówiony został problem przejść naziemnych i podziemnych. Miasto planuje budowę kolejnych przejść naziemnych dla pieszych, między innymi przy Dworcu Głównym PKP. Czy jest to dobra decyzja? Jak pogodzić interesy kierowców, pieszych i rowerzystów? O tym z Joanną Stankiewicz rozmawiały radne miasta Gdańska – Elżbieta Strzelczyk z Prawa i Sprawiedliwości oraz Anna Golędzinowska z Koalicji Obywatelskiej.
– Zacznijmy od tego, że pewnym mitem jest to, że jeżeli nic nie będziemy robić, jeżeli chodzi o ułatwienia w zakresie dostępów, w szczególności do głównych węzłów transportu zbiorowego i ważnych przystanków komunikacji zbiorowej, to sytuacja kierowców się nie pogorszy. Ona się pogorszy. Analizy ruchu prowadzone są w Gdańsku w bardzo uporządkowany, metodyczny sposób od 2009 roku, ale inne badania pokazują, że w naszym mieście systematycznie przybywa kierowców, systematycznie też zwiększa się częstotliwość ruchu. Wynika to z kilku powodów. Przede wszystkim z faktu funkcjonowania „obwarzanka” wokół Gdańska, mianowicie nie mamy jako samorząd możliwości zablokowania zabudowania na zewnątrz naszych granic. Powiedzmy wprost — nasi koledzy z pracy to są też osoby potrzebne do rozwoju naszego miasta, to są osoby korzystające z naszych usług. Natomiast w związku z tym musimy, wzorem innych miast, które taką „chorobę rozwojową” przechorowały, powodować, że zapewniamy konkurencyjną alternatywę dla pieszych w rozumieniu również połączenia z transportem, przede wszystkim transportem zbiorowym. Stąd ten nacisk na przejścia w miejscach szczególnie newralgicznych — wyjaśniła Anna Golędzinowska.
– W badaniach wychodzi, że przy Bramie Wyżynnej tylko 40 proc. ludzi korzysta z tego przejścia naziemnego, co mocno hamuje ruch. W tym momencie dążymy do tego, aby mieć czystsze powietrze w Gdańsku, a niestety, utrudniamy życie kierowcom, czyli zmuszamy ich do stania na światłach. To jest w tym momencie korkowanie ulic. Myślę, że w pewnych miejscach lepiej byłoby pójść tam, gdzie są te przejścia podziemne. Lepiej by było, gdyby miasto zainwestowało w windy, bo pamiętajmy, że tych wind nie ma, dlatego ludzie często mają problem z korzystaniem z tych przejść, dlatego że nie ma właśnie wind. Można by było nie przerabiać ich na przejścia naziemne, czyli takie, które bardzo mocno utrudniają życie kierowcom. Uważam, że akurat obok UCK jest dobre miejsce na przejście naziemne ze względu na niepełnosprawności, na wózki, albo ogólnie na trudności z poruszaniem się. To jest miejsce, które rzeczywiście jest według mnie uzasadnione. Natomiast, dokładanie kolejnych przejść naziemnych w miejscach, gdzie w zasadzie są one niepotrzebne, bo tylko utrudniają ruch, to nie jest dobry trend — stwierdziła Elżbieta Strzelczyk.
Posłuchaj:
kł