Prokuratura Regionalna w Gdańsku do 17 kwietnia przyszłego roku przedłużyła śledztwo w sprawie przekopu Mierzei Wiślanej. Wszczęto je po dwóch zawiadomieniach, które złożyła Najwyższa Izba Kontroli, a dotyczy niedopełnienia obowiązków i działania na szkodę interesu publicznego przez byłego dyrektora Urzędu Morskiego w Gdyni oraz byłego ministra gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej w rządzie Zjednoczonej Prawicy.
Byłemu szefowi resortu zarzucono m.in., że nie określił w sposób prawidłowy rzeczywistego, planowanego kosztu inwestycji.
– Poza tym, w latach 2019-2020, gdy były procedowane prace nad zmianą uchwały w sprawie kosztów przekopu Mierzei Wiślanej, nie poinformował Rady Ministrów, że koszt tej inwestycji wzrósł o ponad 125 proc. do prawie dwóch miliardów złotych i w ten sposób straciła ona uzasadnienie ekonomiczne – tłumaczy prokurator Mariusz Marciniak.
ZNACZNIE WYŻSZE KOSZTY
Z kolei przekroczenie uprawnień przez byłego dyrektora Urzędu Morskiego miało polegać na zawarciu umów wykonawczych na kwotę o prawie 158 milionów złotych wyższą od szacowanego na 880 milionów złotych kosztu budowy przekopu Mierzei Wiślanej. Prokuratura zamierza pozyskać kolejne dokumenty z ministerstwa i przesłuchać świadków.
– Prokurator po zapoznaniu się z przedłożonymi dokumentami uznał za konieczne uzyskanie dodatkowych dokumentów z ministerstw i innych urzędów, które zajmowały się inwestycją przekopu Mierzei Wiślanej; gdy je uzyska, planuje rozpocząć przesłuchania świadków, a także rozważy powołanie biegłego z zakresu ekonomii i finansów w celu opiniowania w zakresie ekonomicznych zagadnień tego postępowania – zapowiada prokurator Marciniak.
Na razie śledztwo toczy się w sprawie. Nikt nie usłyszał zarzutów.
Grzegorz Armatowski/MarWer