Budynek przy ul. Batorego w Gdańsku, w którym jeszcze do północy we wtorek mieścił się konsulat Federacji Rosyjskiej, nie został przekazany stronie polskiej. We wtorek podjęto próby odebrania budynku, ale nikt nie otworzył urzędnikom drzwi – przekazała kierowniczka referatu prasowego Urzędu Miasta w Gdańsku Izabela Kozicka-Prus.
– Widać jednak, że ktoś pozostał na terenie nieruchomości – przekazała Kozicka-Prus i dodała, że zgodnie z wytycznymi MSZ próba przejęcia nieruchomości miała nastąpić 23 grudnia br. Urzędniczka podkreśliła też, że wszelkie działania są podejmowane w uzgodnieniu z MSZ.
KONIEC NADZORU POLICJI
Budynek przy ul. Batorego w Gdańsku, w którym jeszcze do północy we wtorek mieścił się konsulat Federacji Rosyjskiej, po 23 grudnia nie jest już objęty stałym nadzorem policji. Jest to związane z decyzją szefa polskiego MSZ Radosława Sikorskiego, który nakazał opuszczenie konsulatu oraz opuszczenie Polski przez jego pracowników.
19 listopada szef polskiej dyplomacji poinformował, że cofnął zgodę na funkcjonowanie rosyjskiego konsulatu w Gdańsku w odpowiedzi na rosyjskie akty dywersji wymierzone w linie kolejowe w Polsce. Zgodnie z informacjami MSZ do północy 23 grudnia br. konsulat miał zostać zamknięty, a jego pracownicy mieli opuścić terytorium Polski.
W odpowiedzi na działania strony polskiej Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rosji 27 listopada wezwało na rozmowę polskiego ambasadora Krzysztofa Krajewskiego i poinformowało o zamknięciu 30 grudnia Konsulatu Generalnego RP w Irkucku.
ROSJA W KONTRZE
W poniedziałek wiceprezydent Gdańska Emilia Lodzińska przekazała, że Ambasada Federacji Rosyjskiej przesłała pismo do gdańskiego magistratu, w którym poinformowała, iż w nieruchomościach przy ul. Stefana Batorego 13 i 15 w Gdańsku, gdzie mieści się dotychczasowy rosyjski konsulat, „będzie przebywał pracownik administracyjno-techniczny ambasady”. W związku z tym – jak dodała – magistrat nie będzie mógł przejąć fizycznie tych nieruchomości.
– Strona rosyjska uważa, że nieruchomość należy do Federacji Rosyjskiej i w związku z tym zwraca się z prośbą o zastosowanie wszystkich niezbędnych środków w celu zapewnienia nietykalności nieruchomości – powiedziała Lodzińska. Dodała, że – według strony rosyjskiej – budynki przy ul. Stefana Batorego 13 i 15 w Gdańsku-Wrzeszczu „będą w dalszym ciągu nieruchomościami dyplomatycznymi”.
Podkreśliła, że – zgodnie z zapisami w księgach wieczystych – właścicielem obu nieruchomości jest Skarb Państwa. – Twierdzenia strony rosyjskiej, że nieruchomości należą do nich, są błędne i niezgodne z prawdą – zaznaczyła wiceprezydent Gdańska.
Zapowiedziała, że miasto podejmie kroki prawne przewidziane w polskim systemie prawnym.
STANOWISKO MINISTERSTWA
Rzecznik MSZ Maciej Wewiór, pytany o tę sprawę, podkreślił, że rola resortu w niej de facto kończy się we wtorek, bo do tego dnia jest zgoda na funkcjonowanie rosyjskiego konsulatu. Zauważył, że jeśli po tym terminie – jak sygnalizuje strona rosyjska władzom Gdańska – w budynku będzie przebywał rosyjski pracownik administracyjno-techniczny, to będzie oznaczało, że „wchodzimy w zwykły, przerabiany już przez Skarb Państwa wielokrotnie tryb” dochodzenia praw do nieruchomości. Podkreślił, że jest to już sprawa do rozstrzygnięcia przez sąd.
Przypomniał, że podobna sytuacja miała miejsce np. w przypadku jednej ze szkół w Warszawie, której budynku nie chciała wydać strona rosyjska. Sprawa ta zakończyła się komorniczym przejęciem nieruchomości.
HISTORIA PLACÓWKI
Rosyjscy dyplomaci zajmują konsulat od czasów powojennych. W 1951 r. Polska Ludowa i Związek Radziecki podpisały umowę o nieodpłatnym korzystaniu z budynku. Po upadku ZSRR nieruchomość przeszła na własność Skarbu Państwa.
Tymczasem przez dekady strona rosyjska traktowała willę przy ul. Batorego jak swoją własność. Nie płaciła za użytkowanie budynku, mimo że od 2013 r. miasto zaczęło naliczać opłaty zgodnie z wytycznymi MSZ. Konsulat nie regulował należności i nie odpowiadał na wezwania.
Gdańsk oszacował zaległości za lata 2013-2023 na ok. 5,5 mln zł, a odsetki od tej kwoty na kolejne 3 mln zł. Sprawa trafiła do sądu, który nakazał Rosji zapłatę blisko 400 tys. zł za część zaległych opłat.
PAP/puch





