Koszykarze Asseco awans do play-off chcą przypieczętować na własnym parkiecie. Trefl Sopot w ostatnim meczu w hali 100-lecia osłodził swoim kibicom sezon pełen rozczarowań. Gdynianie awans do play-off mają w swoich rękach. Od miejsca w najlepszej ósemce Tauron Basket Ligi nie oddaliła ich wysoka porażka w derbowym starciu z Energa Czarnymi. Gdynianie przegrali w słupskiej Gryfii 58:101. O tym czy wystąpią w najważniejszej części sezonu TBL zdecydują dwa ostatnie spotkania, które im pozostały. W najbliższy wtorek podejmą Stelmet Zielona Góra, ale trudno liczyć na to, że tak jak w poprzednim sezonie sprawią sensację i pokonają mistrza Polski. W ostatniej kolejce zespół Tane Spaseva w Gdynia Arena ugości Siarkę Tarnobrzeg, z którą wygrał w pierwszej rundzie po bardzo zaciętym spotkaniu. Teraz tarnobrzeżanie także mogą sprawić ogromne problemy, ponieważ będą walczyć o utrzymanie. Mimo, że w TBL nie ma spadków w regulaminie istnieje zapis, że jeśli drużyna kolejny sezon z rzędu zajmie jedno z dwóch ostatnich miejsc, może zostać relegowana do niższej ligi. Taka sytuacja grozi Siarce. Dlatego ostatni mecz sezonu zasadniczego w Gdynia Arena to będzie walka na noże.
Gdyby Asseco w dwóch ostatnich meczach sezonu doznało dwóch porażek, wówczas gdynianie błagalnym wzrokiem będą musieli spoglądać na sopocian. Trefl będzie mógł uratować rywala zza miedzy wygrywając na zakończenie rozgrywek z PGE Turowem, co wydaje się mało prawdopodobne. Sopocianie jednak w dobrym stylu pożegnali się z własnymi kibicami pokonując w ostatnim meczu we własnej hali BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski 78-60.
– Chcieliśmy tym meczem podziękować kibicom, że przez cały sezon nas wspierali mimo, że z wynikami różnie bywało. Na pewno jedziemy do Zgorzelca powalczyć i powalczyć o zwycięstwo – zapewnia Marcin Dutkiewicz.
W spotkaniu ze BM Slam Stalą sopocianie pokazali kawał dobrej koszykówki. Widać było, że jeśli nie ciąży na nich presja wygrywania potrafią zagrać z polotem. Piotr Śmigielski i Anthony Ireland dali do myślenia działaczom. Warto na pewno aby poważnie rozważyć przedłużenie kontraktów z tymi zawodnikami. Ten pierwszy rzucił 21 punktów, ten drugi rozegrał kolejny już bardzo dobry mecz, trafiając kilka nieprawdopodobnych rzutów dystansowych. Amerykanin zakończył spotkanie z 25 punktami i aż 8 zbiórkami co jak na koszykarza mierzącego około 175 cm jest wyczynem.
Polpharma w minionej kolejce pokonała u siebie AZS Koszalin 81:72 i było to dla niej czwarte zwycięstwo w piątym meczu, ale dopiero jedenaste w sezonie. „Kociewskie Diabły” podobnie jak Trefl odpaliły zbyt późno by mówić, że sezon miały udany. W Starogardzie Gdańskim liczono na awans do play-off, ale po fatalnym początku rozgrywek cele trzeba było zmienić na bardziej przyziemne. Zespół ma walczyć o zwycięstwo w każdym meczu i cieszyć kibiców. Tak też robi odkąd Dariusza Szczubiała zastąpił Mindaugas Budzinauskas
– Ciężko trafić do głów zawodników jeżeli zaliczają serię porażek. Kiedy przyszedłem do zespołu chłopacy byli podłamani, ale teraz widać, że każdy walczy. Chciałbym zostać w Starogardzie, ale zbyt wcześnie, by o tym mówić. Na razie liczy się tylko następny mecz, mówi popularny Metaksa.
Polpharma pod wodzą litewskiego trenera gra o niebo lepiej niż za kadencji Szczubiała, ale metamorfoza to nie tylko zasługa Budzinauskasa. Już w trakcie rozgrywek pożegnano kilku zawodników, którzy nie wpasowali się w zespół, a na ich miejsce sprowadzono między innymi ulubieńca starogardzkich kibiców Urosa Mirkovica, który dobrą pracę wykonuje nie tylko na parkiecie, ale także w szatni.