Podczas obrony Wybrzeża w trakcie kampanii wrześniowej 1939 roku załoga Helu była ostatnią placówką, która skapitulowała. O wydarzeniach tamtego czasu w audycji Co za Historia Wojciech Suleciński rozmawiał z Tomaszem Miegoniem i Adamem Jarskim z Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni.
– Ciekawe było podejście do realizacji zadań przez lądową obronę Wybrzeża pod dowództwem ówczesnego pułkownika Dąbka i admirała Unruga. W Gdyni obrona była aktywna, przez to straty były olbrzymie. Zginęło ok. 15 proc. obrońców. Na Helu w zasadzie strat licznych nie było, kilkudziesięciu ludzi. Oczywiście każda śmierć jest tragiczna, ale to zupełnie inna filozofia walki. Unrug chciał przetrwać. Być może licząc też na pewne wydarzenia polityczne, chciał ratować ludzi. Dąbek walczył, bo taki dostał rozkaz – powiedział Tomasz Miegoń.
– Tak jak Polacy wyczekiwali na Helu na atak niemiecki, tak Niemcy czekali aż Polacy się poddadzą. Doszli do Chałup i to był najdalszy punkt, który udało im się militarnie zająć. Czekali. Zwiększali obronę atakami lotniczymi, ostrzałem dwóch już ekspancerników. Okazało się, że to nie skruszyło tej obrony. Przygotowywano desant. Desant miał być 1 października, ale tego dnia admirał Unrug postanowił wysłać parlamentariuszy, by rozmawiać o kapitulacji – dodał Adam Jarski.
fot. Wikimedia Commons