Czy nauczyciele powinni wystawiać oceny na zapas w czasie pandemii? „To nie jest produkcja”

W kolejnej odsłonie audycji Głos pracownika rozmawialiśmy o postulatach „Solidarności” dotyczących pracowników oświaty,  komunikacji pomiędzy rekruterem a kandydatem na przyszłego pracownika, urlopie tacierzyńskim i nowym zawodzie przyszłości.


W ostatnim czasie mamy do czynienia z coraz większą liczbą zakażeń koronawirusem. Pojawiły się w mediach informacje, że nauczyciele, w obawie przed zamknięciem szkół, próbują na zapas oceniać uczniów, wystawiając im tak często oceny, jak to tylko możliwe. Olga Zielińska zapytała Monikę Ćwiklińską, rzeczniczkę prasową Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”, co związek sądzi na ten temat.

– Ocenianie to nie produkcja ocen. Ocenianie służy określaniu poziomu wiedzy nabytej w ciągu jakiegoś czasu przez ucznia. Produkcja ocen jest niezgodna z metodyką pracy nauczyciela. Większość nauczycieli pracuje normalnie, organizuje zajęcia, przekazuje wiedzę i zgodnie z tym, co jest w planach wynikowych na dany rok ocenia umiejętności swoich podopiecznych. Myślę, że są tylko pojedyncze przypadki nauczycieli, którzy nie wykonują pracy, jak należy – powiedziała Monika Ćwiklińska.

Rzeczniczka oświatowej „Solidarności” oceniła też ewentualne przygotowanie nauczycieli do nauki zdalnej w nowym roku szkolnym.

– Poziom wyposażenia szkół i nauczycieli w odpowiedni sprzęt jest bardzo różny, podobnie jak przed pandemią. Z tego, co słyszę, nadal ten problem istnieje, ale oczywiście nie wszędzie. Są szkoły, które są świetnie wyposażone, gdzie samorządy dbają o jakość edukacji, ale jest wiele takich samorządów i gmin, gdzie zawsze próbuje się oszczędzać na oświacie i tak się dzieje również teraz.

Oświatowa „Solidarność” upomina się o wyższe wynagrodzenia dla nauczycieli.

– Od 1 września nauczyciele otrzymali podwyżkę o 6 proc. „Solidarność” woli nazywać tę podwyżkę „rewaloryzacją”, która nadal nie spowodowała jakiejś rewolucji w wynagrodzeniach. System wynagradzania jest ciągle przestarzały
i nieodpowiedni. Brak systemu motywacyjnego, niskie uposażenie, kiepskie warunki pracy – to wszystko powoduje, że do zawodu nie garną się młodzi. Natomiast w większości nauczyciele to kobiety po pięćdziesiątce. One już są często wypalone zawodowo, przeciążone zwiększającymi się obowiązkami, biurokracją, myślą o świadczeniu kompensacyjnym lub przejściu na emeryturę. Nie wróży to dobrze polskiej edukacji – zauważyła Ćwiklińska.

WYWIAD Z EKSPERTEM

Osoby biorące udział w procesie rekrutacyjnym oczekują informacji o tym, jak wypadły podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Jednak z badań wynika, że ponad połowa osób takich informacji nie otrzymuje. O komunikacji pomiędzy rekruterem a kandydatem na przyszłego pracownika Alicja Samolewicz-Jeglicka rozmawiała z Agnieszką Śladkowską, twórcą Gorilla Job, firmy zajmującej się wspieraniem kandydatów na rynku pracy.

– Nigdy nie dzwonimy i nie dopytujemy. Rekruterzy bardzo negatywnie odbierają sytuacje, gdy kandydat zaczyna wymuszać na nich przyśpieszenie procesu rekrutacyjnego. Jeżeli rekruter daje nam informacje o konkretnym terminie, w którym da odpowiedź, to kandydat powinien spokojnie poczekać. Natomiast jeśli termin mija, kandydat ma prawo sprawdzić, co się z jego aplikacją dzieje – powiedziała Agnieszka Śladkowska.

– Najbardziej komfortowym kontaktem dla rekrutera z reguły jest kontakt mailowy. Natomiast jeśli nie ma odpowiedzi na maila, czekamy dwa dni i nic się nie dzieje, to możemy wykonać telefon do rekrutera, bo np. nasz mail mógł wylądować w spamie i rekruter nigdy go nie zobaczył. Ważne jest jeszcze jedna rzecz: kiedy kończymy proces rekrutacji, warto rekruterowi za ten proces rekrutacji podziękować, dać mu znać, że jesteśmy zainteresowani, że bardzo podobał nam się sposób, w jaki przedstawił firmę, że była to profesjonalna rozmowa. To naprawdę działa cuda. Rekruterzy potrafią przychylać się w stronę kandydatów. To są też tylko ludzie i działają w taki sam sposób jak pozostali – lubią mieć poczucie, że wykonali dobrze swoją pracę – podpowiedziała Śladkowska.

WARTO WIEDZIEĆ

Coraz częściej na urlop macierzyński zamiast mamy idzie tata. Ojciec może przejąć część urlopu macierzyńskiego, a także urlop rodzicielski i wychowawczy. O uprawnieniach ojca związanych z rodzicielstwem Dominika Raszkiewicz rozmawiała z Katarzyną Łodygowską, prawnikiem, autorką bloga www.matkaprawnik.pl.

– Coraz częściej widzę, że mężczyźni też czują się pełnoprawnym rodzicem. Dla nich to jest oczywiste, że też mogą wziąć urlop, na przykład tacierzyński. Zaczynając od samego początku, jak kobieta rodzi dziecko, jeżeli posiada umowę o pracę, to obowiązkowo pierwsze 14 tygodni spędza w domu. Jest to taki czas połogowy, nie tylko poświęcamy go dziecku, ale to też czas, żeby dojść do siebie fizycznie po porodzie. Po tych 14 tygodniach możemy przekazać resztę urlopu ojcu, a my wracamy do pracy. Ustawodawca skonstruował te urlopy, by jak najdłużej być z dzieckiem w domu. Bezpośrednio po urlopie macierzyńskim wybieramy najczęściej pełne 32 tygodnie urlopu rodzicielskiego po to, żeby nic nie przepadło. Na tym urlopie, nawet w całości może być tata – powiedziała Katarzyna Łodygowska.

Prawa mężczyzny kształtują się jeszcze inaczej, kiedy nie jest zatrudniony na standardową umowę o pracę, a prowadzi działalność gospodarczą. A co z urlopem wychowawczym?

ZAWÓD PRZYSZŁOŚCI

Osoba do towarzystwa dla seniora to prawdopodobnie zawód niedalekiej już przyszłości. Czym taka osoba będzie się zajmowała i jakie powinna mieć kompetencje? O tym opowiadała w audycji Iwona Wysocka.

 

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj