Jan Kozłowski, europoseł Platformy Obywatelskiej

Dramatyczna sytuacja Szpitala Specjalistycznego w Kościerzynie, zbliżenie Ukrainy do UE oraz zbliżająca się rocznica katastrofy smoleńskiej były tematami Rozmowy kontrolowanej w Radiu Gdańsk. Gościem Agnieszki Michajłow był eurodeputowany Platformy Obywatelskiej Jan Kozłowski.

Agnieszka Michajłow: Dzień dobry Panie pośle, witam.
Jan Kozłowski: Witam serdecznie.

AM: Pan nie widział wczoraj tego meczu Polska-Szwecja?
JK: Widziałem trochę w telewizji.

AM: Tak sobie myślałam, czy piłka ręczna nie mogłaby się stać naszą nową religią? Czy to musi być piłka nożna? Pan np. wiem, że lubi rugby. A coś może innego?
JK: Wszyscy się zachwycamy. Cieszy to zwycięstwo wczoraj nad Szwedami. Ale tydzień temu, chcę przypomnieć, że nasi rugbyści, reprezentacja Polski wygrała z Ukrainą, czyli zrewanżowała się również za piłkarzy, no ale o tym jakoś mniej.

AM: No ale właśnie jak to jest, że nie możemy się przestawić na jakąś inną religię, wyznawcy futbolu?
JK: Ja bym nie używał słowa „religia”.

AM: Jest coś w tym.
JK: Ale ja myślę, że byłoby dobrze, gdyby nie tylko właśnie futbol.

AM: Zważywszy, że nam nie idzie…
JK: Nie, że nie idzie, ale to jednak jest taka gra najlepiej zrozumiała. Ona jest bardzo prosta i w związku z tym najłatwiej się to ogląda. Chociaż myślę, że piłka ręczna też jest…

AM: A to Pańskie rugby to takie trudne?
JK: No troszkę inaczej się to ogląda, bo tam bramki są inne, inaczej się liczy punkty, nie tak prosto.

AM: No dobrze. Pomówmy o sprawach mniej przyjemnych. Dzisiaj przed Urzędem Marszałkowskim w Gdańsku będzie pikieta pracowników szpitala w Kościerzynie. Nie wiem, czy Pan słyszał o dosyć trudnej sytuacji, która tam jest. Także finansowej. Bezpośrednim zarzewiem tej pikiety jest zapowiedź, że dostaną tylko 70% pensji w tym miesiącu. Nie wiem, czy Pan wie, ale także pod Pańskim adresem formułowane są zarzuty, że Pan i nowy marszałek Struk w jakimś sensie doprowadziliście do takiej sytuacji w tym szpitalu.
JK: Oficjalnie żadnych informacji nie ma, natomiast oczywiście przesłuchy są takie. Jak chodzi o te pensje, to wczoraj rozmawiałem z wicemarszałek Zych-Cisoń. Ona twierdzi, że te pensje będą wypłacane do końca kwietnia. Tylko rzeczywiście ze względu na płynność, to rozwiązanie jest proponowane 70% teraz i 30% pod koniec miesiąca. I zapewnia, że tak będzie zrealizowane. Więc jeżeli wicemarszałek to mówi, to powinni pracownicy jakoś zaufać temu. Natomiast jak chodzi o inne rzeczy to, tak jak powiedziałem żadnych informacji nie mam. Jak będą, to się chętnie odniosę do tego. Ja tylko powiem tak, że nigdy nie było dramatycznej sytuacji w tym szpitalu, kiedy powołaliśmy dyrektora Steczyńskiego. Wydawało się, że to jest osoba, która miała doświadczenie w Narodowym Funduszu Zdrowia, więc odpowiednio przygotowana. Więc wydawało się, że dobra kandydatura. A poza tym była przywołana cały czas poprzednio jeszcze rada społeczna, gdzie byli przedstawiciele wszystkich opcji, bo staraliśmy się, żeby to równo dzielić. I pytam się, gdzie w takim razie byli przedstawiciele tych partii, które w tej chwili tam zgłaszają te pretensje. Bo to oni powinni przede wszystkim przekazywać nam sygnały, tak?

AM: No właśnie lewica, która tam złożyła zawiadomienie do prokuratury mówi, że w celowo zadłużaliście szpital, żeby go w konsekwencji sprzedać.
JK: Nie. Ja myślę, że jeśli ktoś niczym nie zaistniał, nic nie robił i teraz chce wypłynąć jakoś, no to formułuje takie zarzuty, które są zupełnie absurdalne. Ja już cztery lata jestem poza. Tam jeszcze sprawa była połączenia, żeby poprawić kondycję tego szpitala, wzmocnić jego możliwości, to przecież Dzierżążno przekazaliśmy temu szpitalowi. Na ogół, jeżeli popatrzymy np. na ośrodek rehabilitacyjny Jantar – działa. To widać, że to daje duże możliwości. Widocznie nie zostały wykorzystane. Natomiast intencje były na pewno przeciwne do tych, które w tej chwili formułują panowie z rady powiatowej SLD.

AM: Panie pośle, prezydent Ukrainy ułaskawił skazanego na 4 lata byłego szefa MSW Jurija Łucenkę. To jest jakiś gest w stosunku do Unii Europejskiej?
JK: To jest gest oczekiwany przez Unię Europejską, dlatego że cały czas były formułowane zarzuty w stosunku do prezydenta Janukowycza, w ogóle w tej chwili do Partii Regionów, która rządzi na Ukrainie, że oni prawo stosują wybiórczo, tylko właściwie do opozycji. I ponieważ ma być szczyt partnerstwa wschodniego w listopadzie w Wilnie i tam powinna zapaść decyzja o podpisaniu umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą. Nam na tym bardzo zależy i po to były rozmowy i prezydenta Komorowskiego, i premiera, bo jesteśmy generalnie orędownikiem wejścia Ukrainy do UE. To jest taki pierwszy pozytywny sygnał ze strony ukraińskiej…

AM: A Julia Tymoszenko?
JK: No, tu będzie sprawa pewnie poważniejsza, bo też i zarzuty niestety są poważne…

AM: Coraz poważniejsze?
JK: I coraz poważniejsze. Ale ja myślę, że znajdą może jakieś rozwiązanie pośrednie. Może zaproponują, żeby to leczenie było gdzieś np. poza Ukrainą, czy już nie będą dalej formułować zarzutów.

AM: Europa jest jakoś tak bardziej gotowa pójść na rękę Ukrainie i podpisać umowę?
JK: Ja myślę, że w tym cały czas jest taka polityka Europy, żeby jednak Europę wciągnąć w sferę Unii Europejskiej, bo to byłoby dobre szczególnie dla Ukrainy. Jak się rozmawia z Ukraińcami, to oni nie bardzo wierzą w to, która partia wygra. Twierdzą, że się nic nie zmieni. Natomiast, jeżeli wejdą do Unii Europejskiej, podpiszą umowę stowarzyszeniową i będą musieli spełniać te kryteria, których oczekuje Unia Europejska. Wpłynie to na zmianę ich życia i dopiero da im tak naprawdę wiarę, że coś się może zmienić.

AM: Porozmawiajmy chwilę o budżecie. Ostatnio się pojawiła taka opinia, że rezolucja parlamentu odrzucająca to porozumienie budżetowe, to jest oczywiście opinia przedstawicieli PiS, to jest wynik słabej pozycji Platformy Obywatelskiej w Europejskiej Partii Ludowej, która poparła to stanowisko.
JK: Rzeczywiście nasza opinia była inna, bo myśmy nie chcieli odrzucenia, tylko sformułowania pewnych warunków pod jakimi będzie przyjęty budżet. Natomiast oczywiście są dwie płaszczyzny. Jedna płaszczyzna polityczna, bo tutaj rozgrywają właśnie socjaliści, głównie niemieccy. Przewodniczącym parlamentu jest Martin Schulz, socjalista który chce pokazać, że nie tylko kanclerz Merkel tutaj rozgrywa swoją partię, ale on też jest osobą istotną na tej szachownicy.

AM: I wybory w Niemczech.
JK: To wszystko jest przed wyborami, więc socjaliści niemieccy na pewno. Ale też muszę powiedzieć, że w naszej grupie politycznej np. Francuzi, ponieważ mają za premiera socjalistę, też tu pewna rozgrywka się toczy. A z kolei szefem komisji budżetowej jest właśnie Francuz z naszej opcji, więc są pewne rozgrywki polityczne. Ale ja myślę, że one są istotne i stąd to też takie sformułowanie, że odrzucamy. Ale to jest taki wist, jak się rozpoczyna negocjacje. Bo tak naprawdę ta rezolucja…

AM: Taka gra troszkę?
JK: Trochę gra. To jest rozpoczęcie negocjacji. Teraz będą negocjacje trwały. I istotniejsze są warunki merytoryczne, a tymi to jest tzw. wprowadzenie mechanizmu elastyczności. To jest bardzo istotne, ponieważ dotychczas było tak: ustalany budżet na 7 lat, a potem roczne budżety. I teraz jeśli w rocznym budżecie nie będą wykorzystane wszystkie środki, a tak było na początku, bo te projekty wieloletnie się rozpędzają. I co się działo? Te pieniądze wracały do państw. Każdy minister finansów, łącznie z naszym minister Rostowskim, chętnie je zagospodarował. Ale potem, jak trzeba zwrócić pieniądze pod koniec tego okresu wieloletniego, to wtedy wszyscy mówią „a to zaciskamy pasa”, „tu kryzys”, tak dalej. I w tej chwili konsekwencja jest taka, że mamy 16 miliardów niezapłaconych faktur. I żeby tego uniknąć, to właśnie chcemy w przyszłej perspektywie finansowej wprowadzić tą…

AM: No dobrze. Ale nie jest to tak, że to nie może być stać? Że pokrycie tych rachunków będzie kosztem wydatków nowych?
JK: Zdecydowanie nie. To jest jeden z warunków, że najpierw właśnie te państwa muszą, że tak powiem, wyczyścić sytuację obecną, a dopiero wtedy przejść do negocjacji na budżet w perspektywie kolejnej.

AM: Rozmawialiśmy chwilę o Ukrainie. Pojawił się taki zarzut w sprawie gazociągu Jamał 2, że to jest działanie przeciwko Ukrainie. Ma Pan też takie poczucie, że dajemy takie dziwne sygnały Ukraińcom, że zgadzamy się na jakieś rozmowy z Rosjanami, żeby budowano nowy gazociąg, który mija Ukrainę?
JK: Ja W tej sprawie jestem mało zorientowany, bo wiem tylko, co wczoraj trochę posłuchałem. Natomiast cały tydzień byłem poza krajem, nawet poza Unią Europejską, bo w Serbii i w Czarnogórze i w związku z tym mało wiem w tej sprawie. W związku z tym nie chcę komentować czegoś, w czym nie jestem zorientowany.

AM: Dobrze. Przed nami rocznica katastrofy smoleńskiej. Co Pan tak sobie myśli po trzech latach?
JK: Ja myślę, że te demonstracje mają zupełnie inny cel, niż się formułuje. Cel jest polityczny, a nie jakiś żałobny. Oczywiście straciliśmy tutaj naszych przyjaciół z wybrzeża, więc ja uważam, że każdy powinien już, że tak powiem, oczywiście uczestniczyć w składaniu wieńców czy oddaniu hołdu. Natomiast demonstracje, jak się zapowiada, przed siedzibą premiera czy tak dalej, to uważam, że to jest nadużycie, wręcz brukanie pamięci tych osób.

AM: Z jednej strony to jest stanowisko tych z Prawa i Sprawiedliwości, klubów Gazety Polskiej, z drugiej strony nie jest to dosyć dziwne, czy nawet w jakimś sensie zatrważające, że po trzech latach śledztwo gdzieś tam sobie tkwi w tej sprawie? Właściwie niekończone tematy.
JK: Tak, to rzeczywiście jest niepokojące i bardzo dziwne, że, jeżeli ja słyszę, że po trzech latach dopiero prokuratura jedzie i sprawdza na jakiej wysokości ta brzoza była ucięta, to dla mnie zdumiewające. Nie wiem, czy to jest kwestia, czy prokuratura tak działa, bo mamy przykłady, że, nie tylko w tej sprawie, prokuratura źle działa. Ale tutaj myślę, że premier powinien chyba ostrzej zareagować, nie wiem, bo to rzeczywiście jest nie do przyjęcia po trzech latach jeszcze sprawdzać podstawowe fakty.

AM: Dziękuję bardzo.
JK: Dziękuję.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj