Dramatyczna sytuacja szpitala w Kościerzynie oraz śledztwo smoleńskie trzy lata po katastrofie były tematami Rozmowy kontrolowanej w Radiu Gdańsk. Gościem Agnieszki Michajłow był radny sejmiku pomorskiego z ramienia Prawa i Sprawiedliwości Przemysław Marchlewicz.
Agnieszka Michajłow: Dzień dobry, witam w studiu.
Przemysław Marchlewicz: Dzień dobry państwu.
AM: Po wczorajszym proteście pracowników kościerskiego szpitala przed Urzędem Marszałkowskim wydaje się, że są umiarkowanie uspokojeni, bo dostali jakiś dokument, że te pieniądze, co prawda zostaną wpłacone w ratach, ale jednak dostaną je w kwietniu. Od kiedy radni z komisji zdrowia wiedzieli o kłopotach w szpitalu w Kościerzynie?
PM: Sytuacja zadłużenia szpitala w Kościerzynie była znana radnym od miesięcy…
AM: A utrata płynności finansowej?
PM: O utracie płynności finansowej nie wiedzieliśmy. Dowiedzieliśmy się z mediów. Natomiast patrząc na to historycznie, kilka miesięcy temu byliśmy informowani o tym, że plan restrukturyzacji szpitala w Kościerzynie jest najlepszym planem w województwie pomorskim. Zdecydowanie ta cała sytuacja z kościerskim szpitalem, z którą mamy w tej chwili do czynienia, kładzie się potężnym cieniem w zarządzie województwa. Uważam, że jest to jeden z poważniejszych kryzysów, do którego zarząd województwa doprowadził sam, bo tutaj nie możemy mówić o płatniku, nie możemy mówić o winie.
AM: W jaki sposób zarząd doprowadził do utraty płynności? Przecież to nie zarząd płaci pieniądze.
PM: To nie zarząd oczywiście płaci pieniądze. Natomiast mamy tutaj do czynienia z winą w nadzorze. Jeżeli, tak jak powiedziałem, kilka miesięcy temu jesteśmy informowani, że plan restrukturyzacji szpitala jest najlepszym planem w województwie, jest realizowany. A potem dochodzi do sytuacji takiej, że okazuje się, że jest tam wiele umów, o których istnieniu, że tak powiem, nie wszyscy wiedzieli i co do których zobowiązania wynikają…
AM: Ale mówi Pan, że zarząd województwa przed wami – radnymi ukrywał jakieś informacje?
PM: Znaczy ja bym nie powiedział, że ukrywał przed nami informacje, bo poinformował nas, że sytuacja z zadłużeniem jest, że tak powiem, poważna. Natomiast uspokajano nas, że sytuacja jest pod kontrolą, że zobowiązaniami można zarządzać, że tutaj jesteśmy w kontakcie z wierzycielami i tak dalej. A na dzień dzisiejszy sytuacja okazała się zupełnie odwrotna.
AM: No tak, ale wie Pan dobrze, że dyrektor Andrzej Styczyński został zmuszony właściwie do odejścia ze szpitala właśnie w konsekwencji kontroli Urzędu Marszałkowskiego. Bo się okazało, że coś tam nie jest w porządku.
PM: Dobrze, tylko kiedy ta kontrola była? Jeżeli zobowiązania rosną od wielu lat i stajemy w takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy w tej chwili, że np. załoga dowiaduje się o tym, że 30% wynagrodzeń będzie zapłacone mniej w tym miesiącu, a w międzyczasie trwa dyskusja dotycząca przekształcenia tego szpitala w spółkę, to jako radni pytamy, dlaczego najpierw nie zbilansujecie szpitala, a potem myślicie o przekształcaniu?
AM: Ale czym? Kto ma to zbilansować? Kto ma zapłacić ten dług ponad 90-milionowy?
PM: Tutaj nikt nie powiedział, że przekształcanie szpitala w spółkę również nie zbilansuje tego długu.
AM: Ale przyzna Pan, że jest chociaż szansa na skorzystanie z budżetowych pieniędzy częściowo?
PM: Tak, ale z tym 96 milionów złotych to będzie 16, bodajże, milionów złotych na kolejne 20 milionów, słyszymy, deklaracji.
AM: To skąd wziąć w takim razie 90? Jak zbilansować?
PM: Ja nie jestem w stanie na to pytanie odpowiedzieć.
AM: Ale wie Pan, bo przecież to jest nierozwiązywalny problem.
PM: Przekształcamy szpital w spółkę. Kolejnego dnia po tym któryś z wierzycieli złoży wniosek o upadłość tej spółki i być może to jest droga. Uważam, że działania, które zostały podjęte, są obarczone bardzo dużym ryzykiem. Tak jak powiedziałem, chciałbym wskazać, że jest to zdecydowanie wina w nadzorze ze strony zarządu województwa.
AM: A to jest wina marszałka, pani marszałek Zych-Cisoń, dyrektora departamentu? Pan to jakoś widzi?
PM: Znaczy ja niechętnie poddaję krytyce sprawy personalne, ale mam wrażenie, to jest zresztą wrażenie dzielone przez działaczy Platformy Obywatelskiej, że pani marszałek Zych-Cisoń, przy całej sympatii i szacunku do niej, nie jest w stanie tego tematu ogarnąć.
AM: Mówi Pan, że się nie zna na tym, czym się zajmuje?
PM: Nie chcę mówić, że się nie zna. Chcę mówić, że nie ma pomysłu na to. My, jako radni od wielu miesięcy, w zasadzie już od dwóch i pół roku prosimy o to, żeby przedstawiono nam, jaki jest konkretny plan długookresowy na restrukturyzację służby zdrowia przy założeniu tych wszystkich niewiadomych, o których wiemy. Wiemy, że mamy problem z płatnikiem…
AM: Ale jest plan przekształcenia poszczególnych szpitali, tak? Nawet częściowo jest obecnie realizowany. Jakiś plan jest, ale to nie o to chodzi?
PM: Nie, chodziłoby o plan, który jest bardziej długookresowy, nie na kilka miesięcy i na to, żeby skorzystać ze środków budżetowych w kontekście przekształcenia w spółki szpitali. To jest zdecydowanie za mało. My chcielibyśmy się dowiedzieć, czy taka sieć szpitali w województwie jest siecią optymalną, w jakim kierunku będą szły poszczególne szpitale, wo jakim kierunku mają się rozwijać. Na dzień dzisiejszy mamy do czynienia z konkurencją również pomiędzy tymi szpitalami, mamy wiele problemów systemowych, które są nierozwiązane nie tylko z punktu widzenia płatnika, ale przede wszystkim z punktu widzenia właściciela. Przywołam temat niechętnie poruszany w mediach, czyli temat kontraktów dla lekarzy. Na dzień dzisiejszy system kontaktowy, który został w taki sposób stworzony, że promuje taką działalność akordową, czyli im więcej wykonamy operacji, tym więcej zarobimy pieniędzy, niezależnie od tego, czy te operacje mają sens, czy nie mają. Jest to jeden z wielu problemów, który jest do rozwiązania na poziomie samorządu województwa bez oglądania się na płatnika.
AM: A Pan wolałby, żebyśmy wrócili do systemu etatów, wedle których operacje w szpitalach odbywały się do dwunastej?
PM: Zdecydowanie nie. Myślę, że należy szukać takiego systemu, być może w oparciu o kontakty, który będzie poddawał się jakiekolwiek kontroli.
AM: Dobrze, ale Pan by zaryzykował takie stwierdzenie, jakie proponują działacze z SLD, że to jest wieloletnie, celowe działanie na szkodę szpitala, żeby doprowadzić do sprzedaży?
PM: Znaczy ja się nie zgadzam z tą tezą. Słyszałem ją z wielu ust ze strony pracowników, i ze strony działaczy SLD. Uważam, że jest to teza za daleko idąca, co nie zmienia faktu, że wina w nadzorze jest ewidentna tutaj po stronie zarządu województwa.
AM: A teraz się jakoś interesujecie innymi szpitalami jako radni?
PM: W ostatnich tygodniach główny temat naszych dyskusji to jest szpital w Kościerzynie. Oddzielmy sobie tę kwestię przeszłości, przy czym absolutnie, powtarzam, jest tu wina zarządu województwa. Natomiast jest jeszcze kwestia przyszłości tego szpitala. Zdaniem pana marszałka ma się zbilansować jeszcze w tym roku. Ale sytuacja jest dynamiczna. Pan dyrektor Krzywosiński w wypowiedziach wskazuje, że po pierwsze jest dyrektorem tylko na krótki okres czasu
AM: Tak został powołany.
PM: Po drugie, jest poddawany atakowi wierzycieli, pomimo tego, że jeszcze miesiąc temu byliśmy informowani, że sytuacja z wierzycielami jest mniej więcej opanowana. Wysokość zobowiązań co do złotówki też chyba nadal nie jest wyjaśniona, bo nadal trwają dyskusje, jakie zobowiązania wynikają z poszczególnych umów. A jednocześnie trwa proces przekształcenia. Czyli cała ta sytuacja stawia pod znakiem zapytania przyszłość tego szpitala i ja bym się nie odżegnywał od pomysłów dotyczących inwestorów zewnętrznych, którzy mogliby potencjalnie do szpitala w Kościerzynie wejść. Natomiast na dzień dzisiejszy w takim stanie tego podmiotu jaki jest, nawet po restrukturyzacji, nawet po oddłużeniu z tego planu rządowego, żaden inwestor rozsądnie myślący do tego szpitala nie wejdzie i ja myślę że zarząd województwa sobie doskonale zdaje z tego sprawę i przede wszystkim będzie musiał bronić spółkę przed upadłością, a to nie jest dobry kierunek, żeby martwić się jeszcze tego typu problemami, mając problemy z samą jednostką i z tak dużym zadłużeniem.
AM: To prawda, bo problemy nie dotyczą tylko jednego szpitala. Oglądał Pan te filmy o katastrofie smoleńskiej?
PM: Obejrzałem ten drugi, tego pierwszego nie dojechałem jeszcze z…
AM: A co Pan tak sobie myśli po trzech latach o tej katastrofie?
PM: Smutne mam myśli raczej. Uważam, że sprawa nie jest wyjaśniona, a że tego wyjaśnienia wymaga.
AM: Ale na poziomie prokuratury, profesorów, uczelni? Na jakim?
PM: Pani redaktor, zdecydowanie na poziomie prokuratury. Ostatnio kilka faktów miało miejsce. Pierwszy był taki, że przyznano status pokrzywdzonego rodzinie śp. profesora Lecha Kaczyńskiego, co będzie powodowało możliwość pewnych bardziej otwartych wniosków dowodowych, takiej bardziej otwartej dyskusji z prokuraturą. Słyszymy u pana posła Antoniego Macierewicza, że zostaną ujawnione jakieś nowe fakty, informacje, filmy. Oczywiście mam tutaj, tak jak Pani, przekaz z mediów w tej sprawie. Ale bardzo jestem tego ciekaw. Zaczynam mieć wrażenie za to, że z jednej strony jest próba podjęcia dyskusji na poziomie merytorycznym, a z drugiej strony jest taki histeryczny krzyk, tak jak wczoraj w telewizji profesora Krzemińskiego, czy redaktora z Gazety Wyborczej. Mam takie poczucie, że powstała, mówiło się jeszcze pół roku temu o sekcie smoleńskiej, taka powstała sekta antysmoleńska. Nie ma dyskusji na ten temat. Czy zostanie to kiedykolwiek wyjaśnione, nie wiem. Ja bardzo bym chciał.
AM: A nie ma Pan takiego wrażenia, że nikomu tak naprawdę nie zależy na zakończeniu tego sporu smoleńskiego? Może oprócz rodzin większości ofiar.
PM: Zdecydowanie nie mam takiego wrażenia. Uważam, że należy to skończyć w sposób taki, żeby doprowadzić do powstania zespołu, czy też wyjaśnienia sprawy od początku do końca.
AM: Przecież wie Pan, że jak skład takiego zespołu… Kto ustali, że to jest obiektywny skład zespołu?
PM: Pani redaktor, to gdzie jest akcja, gdzie jest reakcja? Jeżeli tutaj praprzyczyną tej całej sytuacji jest indolencja w wyjaśnianiu tej całej sprawy przez polski rząd i niezależnie od tego, co się wydarzyło w śledztwie smoleńskim…
AM: Przez prokuraturę raczej…
PM: No, ale komisja Millera to komisja rządowa.
AM: No tak, ale z jednej strony mamy komisję Millera, a z drugiej strony mamy komisję Antoniego Macierewicza. I niech Pan tutaj znajdzie złoty środek. Przecież to jest niemożliwe.
PM: Tak, ale próby były podejmowane. Były dyskusje. Siadają profesorowie, tam są nie tylko politycy.
AM: Widział Pan, jak się zachowują. No wczoraj Pan to przecież widział.
PM: Dziwnie się zachowywali.
AM: I co, jakiś koniec?
PM: Końca nie widać, co nie zmienia faktu, że i rodzinom i nam wszystkim należy się wyjaśnienie tego i ja nie mogę się zgodzić z taką tezą, że nikomu na tym nie zależy. Zdecydowanie zależy nam wszystkim, choćby w imię pamięci o śp. prezydencie Lechu Kaczyńskim i całym gronie tych wspaniałych ludzi, którzy tam zginęli i to ze wszystkich środowisk politycznych. Bardzo nam na tym zależy. Naprawdę wmieszanie w tę całą sytuację polityki rzeczywiście tej sprawie bardzo zaszkodziło, co nie zmienia faktu, tak jak powiedziałem wcześniej, że wina nie jest rozłożona w mojej ocenie po równo i tutaj polski rząd rzeczywiście zawiódł w wielu miejscach. Państwo zawiodło.
AM: Dziękuję bardzo.
PM: Dziękuję Pani redaktor.