– W sprawie NFZ konieczne są konkretne decyzje. Nie może być tak, że każdy konkurs ogłaszany przez fundusz kończy się niepokojem pacjentów – mówił w Radio Gdańsk Michał Owczarczak wicewojewoda pomorski.
Agnieszka Michajłow: Dzień dobry Panie wojewodo, witam.
Michał Owczarczak: Dzień dobry Pani redaktor, dzień dobry Słuchaczom.
AM: W połowie czerwca pacjenci dowiadują się z radia, że za dwa tygodnie w kilkuset poradniach, w których się do tej pory leczyli u specjalistów, nie będą mogli się leczyć. A już na pewno nie za darmo, bo NFZ od 1 lipca nie podpisze z nimi umowy. Czy to się nazywa odpowiedzialna polityka zdrowotna państwa, regionu, NFZ?
MO: Najkrócej mówiąc nie, ale sprawa wygląda troszkę inaczej i trzeba ją w bardziej złożony sposób opowiedzieć. Oczywiście nie może być takiej sytuacji i dlatego wojewoda zwrócił się do pani dyrektor Kawińskiej z prośbą o wyjaśnienia. Bo w naszym przekonaniu zagrożone zostało bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańców województwa pomorskiego.
AM: Pan, wojewoda, marszałek i prezydenci miast tak uważacie, a dyrektor NFZ w ogóle tak nie uważa.
MO: Po pierwsze, mamy problem z komunikacją. A po drugie, z budowaniem polityki w instytucji jakiej jest NFZ. Nie może być takiej sytuacji, w której instytucja, która zarządza tu na poziomie województwa pomorskiego ponad miliardem złotych, zajmuje się wyłącznie sprawdzaniem czy w tabelach w Excelu wszystko się zgadza. Muszą być do tego dołożone empatia, patrzenie na bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańców województwa pomorskiego. Musi być też prowadzony dialog ze wszystkimi podmiotami, które są odpowiedzialne za służbę zdrowia.
AM: Czyli wniosek prezydentów i marszałka o odwołanie Barbary Kawińskiej, dyrektora pomorskiego NFZ jest uzasadniony?
MO: Ja na tym etapie nie chcę jeszcze mówić czy jest uzasadniony. Na pewno uzasadniona jest rozmowa na temat dalszego funkcjonowania NFZ na terenie województwa pomorskiego. Stan prawny w Polsce jest taki, że decyzje podejmuje pani prezes NFZ. Ja od niedawna jestem przewodniczącym rady oddziału i rada będzie ewentualnie opiniowała taki wniosek i wtedy będziemy o tym dyskutować. Natomiast bez decyzji czy bez takiej woli pani prezes Pachciarz ani marszałek województwa, ani wojewoda, ani żaden z prezydentów pani dyrektor Kawińskiej nie odwoła.
AM: To prawda. Ale trochę rozmawiamy jakbyśmy rozmawiali o różnych światach. Przecież mogłabym powiedzieć zupełnie prosto, że to wszystko jest jedna ekipa. Teraz różni ludzie piszą listy. Zarówno marszałek, jak i pan moglibyście właściwie zadzwonić do pani prezes Pachciarz, do premiera. Do każdego możecie zadzwonić. Tak, żeby tę sprawę jakoś rozwiązać. Nie na zasadzie, żeby dzwonić, żeby odwołać panią Kawińską, bo nie w tym problem. Tylko, żeby zwrócić uwagę na problem. Bo jak ja słyszę, że marszałek chce odwołania pani Barbary Kawińskiej, żeby zwrócić uwagę na problem, to czegoś tu nie rozumiem.
MO: Tak, oczywiście. My ze sobą rozmawiamy i w ubiegłym tygodniu zaprosiliśmy panią prezes Pachciarz do Gdańska. Wstępna odpowiedź jest taka, że przyjedzie. W tej chwili doprecyzowujemy termin. Rozmawiamy ze sobą. Marszałek i prezydenci trzech miast napisali dramatyczne, ale bardzo mocne pismo do pana premiera. Ono nie może być lekceważone czy zbywane, bo podpisali się pod nim bardzo poważni pomorscy politycy.
AM: Pan mówi dramatyczne. Ale jak czytam dziś wiceministra Neumanna, który mówi, że to są reakcje emocjonalne, to mam wrażenie, że on mówi, że jacyś histerycy tutaj reagują.
MO: Nie. Myślę, że to nie jest kwestia histerii. Tylko jeśli pan marszałek Struk w podległych sobie jednostkach przeprowadza daleko idącą modernizację, zmianę, kupuje drogi i nowoczesny sprzęt, a gdzieś na końcu okazuje się, że…
AM: Dostają te placówki nie tyle punktów co prywatne.
MO: …że te szpitale nie otrzymują kontraktu w NFZ. Sprawa jest postawiona na głowie i trzeba ją postawić na nogi.
AM: Ale to m.in. wy, jako urząd wojewódzki, rejestrujecie wszystkie te podmioty. To wy je wpuszczacie na rynek, bo takie są zasady, że każdy może. A potem dostają więcej punktów i mają prawo do kontaktu. I Barbara Kawińska ma powiedzieć – „nie, wy się mi nie podobacie, bo szpital marszałka jest lepszy”?
MO: Nie. Natomiast jeśli idzie o rejestrację podmiotów medycznych u wojewody, wojewoda nie ma wyboru. Jeżeli podmiot spełnia wszystkie wymogi zapisane w ustawie, a z reguły spełnia, dziś wojewoda nie ma prawa odmówić rejestracji takiego podmiotu. Gdyby dzisiaj przyszło do mnie tysiąc nowych przychodni i każda spełniałaby warunki, musiałbym je zarejestrować. Wiem, że w Ministerstwie Zdrowia przygotowywane są w tej chwili takie zmiany, które dadzą wojewodom poważniejsze narzędzia do kreowania polityki zdrowotnej. To znaczy, że wojewoda będzie mógł zarejestrować dany podmiot, ale będzie mógł mu też powiedzieć „Nie masz prawa ubiegać się o środki publiczne, z NFZ, bo obok ciebie działa już podmiot, który wypełnia te zadania na danym terenie.”
AM: Nadal będą spełnione zasady wolnego rynku? Czy na rynku świadczeń medycznych wolnego rynku nie powinno być?
MO: Ja oczywiście jestem zwolennikiem wolnego rynku. Natomiast tam gdzie inwestowane są publiczne pieniądze, my musimy mieć gwarancję, że te publiczne pieniądze nie będą marnotrawione czy wydawane w sposób niepotrzebny.
AM: Teraz Pan mówi, że trwają prace w ministerstwie. No i dobrze. Słyszę też o decentralizacji, ale to wszystko ma być kiedyś. A potem przed nami jakieś kolejne wybory i nie wiadomo jak to kiedyś będzie. Ale sam Pan wie, że za nami nie pierwsza afera, zamieszanie z kontraktami NFZ. I jakby żadnych wniosków.
MO: Żadnych wniosków, bo trudno, żebyśmy ja czy marszałek mieli takie wnioski, kiedy to nie my dzielimy te pieniądze. Ja rozumiem, że są kryteria konkursowe, szanuję to. Ale nie można oczekiwać od takiego miejsca jak np. Wojewódzkie Centrum Onkologii, gdzie w warunkach konkursu jest TK i rezonans magnetyczny, zapisu, że dostanie się więcej punktów po wykonaniu 5 tysięcy takich badań rocznie. Ale dotychczasowy kontrakt WCO nie pozwala im wykonać więcej niż 5 tysięcy takich badań rocznie. Prywatny czy niepubliczny podmiot może sobie pozwolić na to, żeby zrobić tych badań więcej, bo robi je komercyjnie, odpłatnie. A podmiot publiczny nie, więc musimy też zwrócić uwagę na to, że niektóre warunki, zapisy tych konkursów są po prostu nieracjonalne.
AM: A nie myśli sobie Pan tak czasem prywatnie o swoich kolegach urzędnikach i politykach: „Ludzie, dlaczego nie robimy dobrze dla ludzi?”
MO: Wie Pani, wszystko to co my robimy, choćby teraz przy okazji tych konkursów czy ambulatoryjnej opiece specjalistycznej czy wcześniej przy TK i rezonansie, to jest właśnie troska o ludzi. To troska o mieszkańców Skarszew, gdzie dostaliśmy bardzo dramatyczny list od burmistrza Skarszew, gdzie 14 tysięcy mieszkańców i żadnego kontraktu na AOS.
AM: Lekarzy specjalistów?
MO: Tak, dokładnie. Czytam u państwa na stronie internetowej wpis kobiety, która jest w 25 tygodniu ciąży. Ciąża jest zagrożona, ma zwolnienie lekarskie do 1 lipca, a od 1 lipca jej poradnia nie otrzymała kontraktu z NFZ. To są konkretne przypadki, którymi się powinniśmy zajmować, a nie to czy się nam zgadza w tabelach.
AM: Zgadza się. Tylko ja mam takie wrażenie, że urzędnicy kompletnie się tym nie zajmują.
MO: Akurat my się zajmujemy, tylko nie mamy narzędzi. Bo gdybyśmy my czy marszałek mieli narzędzia, pewnie ta sprawa wyglądałaby trochę inaczej.
AM: Barbara Kawińska, dyrektor NFZ tego nie widzi? Kto tego nie widzi? Kto jest ślepy na pacjenta? Może niektórzy w NFZ są zbyt zdrowi? Już nie znajduję odpowiedzi na ten temat.
MO: Jedyne co my możemy, to pisać wystąpienia. Wczoraj wspólne wystąpienie wojewody pomorskiego i marszałka województwa do pani prezes Pachciarz. Liczymy na to, że tym zwrócimy uwagę. Cała czołówka administracyjno-polityczna województwa pomorskiego się w tę sprawę zaangażowała, więc liczę, że ona nie będzie załatwiona po cichu.
AM: A wracając do Wojewódzkiego Centrum Onkologii, słyszał Pan, że prywatny podmiot, który dostaje kontrakt sceduje część tego kontaktu na TK i rezonans?
MO: To jest piękny gest. Ale te sprawy powinny być załatwiane na zupełnie innym poziomie. Ja bardzo dziękuję władzom tej spółki za takie, a nie inne zachowanie, ale to powinno być załatwione inaczej.
AM: Ja się zgadzam, tylko Pan trochę mówi jak przedstawiciel jakiejś opozycji. Albo komentator, jak dziennikarze w naszym studiu. A Pan reprezentuje tę władzę, premiera, czyli także Narodowy Fundusz Zdrowia.
MO: Nie, ja na pewno nie reprezentuję NFZ. Reprezentuję rząd w terenie.
AM: I jak żyć, Panie wojewodo?
MO: Robimy wszystko, żeby tych problemów było jak najmniej. Słusznie pani redaktor zauważyła, że przy każdym konkursie, który ogłasza NFZ na terenie województwa pomorskiego przez województwo przetacza się fala turbulencji, niezadowolenia i strachu pacjentów. I tego typu sprawy muszą być normowane. Ja nie twierdzę, że jedynym pozytywnym rozwiązaniem czy jedynym lekarstwem na to jest odwołanie pani dyrektor Kawińskiej. Ale gdzieś po drodze jakieś decyzje trzeba też zacząć twardo podejmować.
AM: Czyli powołanie człowieka, który będzie bardziej empatyczny i będzie rozmawiał z wojewodą, marszałkiem, prezydentami? W jaki sposób się odwołuje? Pamiętam, że jakąś radę powoływaliście do spraw… jak ona się nazywała?
MO: Do spraw zdrowia.
AM: I działa?
MO: Ona funkcjonuje. My się spotykamy. Ja biorę udział w większości tych spotkań.
AM: I co..i nic.
MO: Ale to by trzeba było zaprosić panią dyrektor Kawińską i…
AM: Była tu. Ale mówi, że takie ma procedury.
MO: …niech ona się tłumaczy za politykę NFZ.
AM: Jeszcze jedno pytanie związane z działaczem Piotrem Dziadulem, którego zwalniacie z urzędu wojewódzkiego. Mówi się, że zwalniacie go za poglądy.
MO: Od początku do końca nieprawda. Tu nikt nikogo nie zwalnia za poglądy polityczne. Likwidujemy stanowisko pracy, które zajmował pan Piotr Dziadul, bo ono było stworzone i dedykowane dla zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańców i turystów na Euro 2012.
AM: Ale wie Pan jak to wygląda? Gdzieś ostatnio ktoś doniósł o tym, że, jak rozumiem w sposób drastyczny, ma poglądy narodowe. I w tym samym momencie dowiadujemy się, że on zostaje zwolniony. Widzi Pan, nawet Jacek Kurski zinterpretował, że to jest jakiś odwet polityczny.
MO: Wystarczyło zadzwonić, pan poseł ma nasze telefony, i zapytać jaka jest prawdziwa przyczyna. 3 czy 4 miesiące temu pan Piotr Dziadul został poinformowany o tym, że to stanowisko ulegnie likwidacji. Jeszcze wtedy nikt nie myślał o żadnych mailach. Wojewoda to jest poważny człowiek, poważny urzędnik i nie będzie zwalniał ludzi z pracy na podstawie anonimowych maili.
AM: Złośliwi mówią, że jakby był z Platformy, to by został.
MO: Złośliwi mają prawo do swojej złośliwości.
AM: Dziękuję bardzo za rozmowę.
MO: Dziękuję uprzejmie.