– Na rynku funkcjonują takie e-papierosy, bez atestu, których technika produkcji jest znacznie uproszczona. Takie papierosy mogą dostarczać znacznie więcej nikotyny do organizmu, niż jest to dozwolone – powiedział dr Łukasz Balwicki.
Agnieszka Michajłow: Dzień dobry Panie doktorze.
Łukasz Balwicki: Dzień dobry Pani.
AM: Mogę powiedzieć o Panu, że jest Pan człowiekiem, który wyciąga ludzi z nałogu palenia?
ŁB: Staram się robić to jak najlepiej.
AM: Ma Pan na tym polu same sukcesy?
ŁB: Nie można tak powiedzieć. Zawsze zależy od konkretnego człowieka. Wiele osób rzeczywiście z pomocą lekarską rzuca palenie.
AM: Nurtuje mnie pytanie czy są tacy, których z nałogu palenia nie da się wyleczyć?
ŁB: Rzeczywiście bywają takie osoby, którym mimo prób, mimo brania leków, mimo starania się, nie udaje się wyrwać z tych szponów nałogu. Grają rolę rożne czynniki. Często ci ludzie są w rodzinie, gdzie wszyscy dookoła palą. Wtedy jest to zdecydowanie trudniejsze.
AM: To jest tak, że jeśli ktoś wielokrotnie rzucał, a mu się nie udawało, to mógłby przyjść do Pana i jest jeszcze jakaś szansa? Czy może niech już sobie odpuści, bo nic z tego nie będzie?
ŁB: Nigdy nie ma takiej sytuacji, w której lekarz mógłby powiedzieć „Niech pan pali. Już nic nie możemy zrobić.” Zawsze namawiamy do tego, żeby podejmować kolejne próby. Dlatego, że też badania pokazują, że każda kolejna próba uczy czegoś palacza. I tym samym każda kolejna może okazać się zwycięską. Zawsze zachęcamy do rzucenia palenia.
AM: A co jest takiego w naszej głowie, że się tak dobrowolnie trujemy paląc?
ŁB: Wydaje nam się, że to jest coś fajnego. Bo trzeba wiedzieć, że 70% palaczy rozpoczyna palenie poniżej 18 roku życia. I często poddajemy się „praniu mózgów” przez naszych kolegów czy firmy tytoniowe, które pokazują i uosabiają palenie z czymś fajnym, czymś co jest związane z sukcesem, dobrym samopoczuciem, dobrą zabawą. Później okazuje się, że niekoniecznie tak jest. Jesteśmy po prostu uzależnieni i palimy, bo musimy. Chociażby wielu palaczy twierdzi, że pali, bo lubi, ale tak naprawdę to musi.
AM: Ostatnio zrobiła się taka moda na e-papierosy. Dzisiaj o tym rozmawiamy w Radiu Gdańsk. Mam wrażenie, że ci, którzy palą są przekonani, że w końcu trafili na coś, co sprawia im przyjemność, co powoduje, że nie muszą rzucać, a co równocześnie jest zdrowe dla nich. Dla otoczenia też nie jest to bez znaczenia. To prawda?
ŁB: My mamy troszeczkę problem z e-papierosami, bo one wyprzedziły nasze mniemania o sposobie rozstawania się z tradycyjnymi papierosami. Jako środowisko medyczne, naszym głównym celem było to, żeby zachęcić palaczy do całkowitego rzucenia palenia. Tu pojawiły się e-papierosy, które są wyrobem alternatywnym, pozbawionym takiej szkodliwości. Na ten moment tak nam się wydaje. Nie mają tych wszystkich substancji smolistych itd.
AM: Pan tak przeprowadza swoich pacjentów, że mówi: „Rzućcie te palenie. Trochę sobie popalcie tego e-papierosa, a potem jakoś z tego wyjdziemy”?
ŁB: Nie, ja raczej przede wszystkim zachęcam palaczy, żeby podjęli usilną próbę rzucenia palenia. Być może na początku sami. Jeżeli później chcą, biorą leki, które wspomagają. Naprawdę mamy na rynku już kilka preparatów z różnych grup lekowych, które pomagają rzucić. Natomiast wtedy kiedy się nie udaje albo spotykamy osoby, które pomimo wielu prób nie mogą i pytają mnie o to czy e-papieros jest jakąś alternatywą, na ten moment wydaje nam się, że może być. Bo w tym dymie, który jest wydzielany z tego e-papierosa jest zdecydowanie mniej tych substancji chemicznych, które mogą wywołać chociażby nowotwory czy choroby układu krążenia.
AM: Czyli ten, który pali nie truje tak otoczenia?
ŁB: Na pewno mniej. Badania chemiczne składu dymu pokazują, że tych substancji szkodliwych jest zdecydowanie mniej niż w tradycyjnym dymie tytoniowym. Tak nam się na ten moment wydaje, bo nie znamy innych substancji, które mogą być zawarte.
AM: Ale sama nikotyna w tych e-papierosach w takim dużym stężeniu po pierwsze jest bardzo uzależniająca, a po drugie też szkodliwa. Ostatnio była taka informacja, że gitarzysta Guns N’ Roses trafił do szpitala z komplikacjami sercowymi. Palił właśnie e-papierosa, którego podobno nawet kupił sobie w Polsce. I nie wiem czy to była informacja podana od niego, że zbadano, że w jego organizmie było tyle nikotyny jakby wypalał 33 paczki papierosów dziennie.
ŁB: Rzeczywiście dziwna sytuacja. Prawdopodobnie może się zdarzyć wiele doniesień mówiących o tym, że e-papierosy, które są na rynku, które nie przechodzą żadnej kontroli jakości, o różnym technicznym sposobie wykonania, są to wyroby tanie i niskiej jakości. Mogą powodować, że ta ilość nikotyny, którą sobie podajemy do organizmu może być wielokrotnie większa niż nam się wydaje. Szczególnie, że po e-papierosa też nie możemy sięgać wszędzie. Wielu palaczy to robi, stąd może mogła się zdarzyć sytuacja, gdzie połączenie częstego zażywania oraz kiepskiej jakości spowodowało nagromadzenie tej nikotyny. Pamiętajmy, że nikotyna jest jednak substancją narkotyczną, jest dawna śmiertelna. Zresztą jest zanotowany przypadek dziewczynki, która wypiła płyn, który jest zawarty w tych liquidach i z tego powodu zmarła. Trzeba pamiętać, że nikotyna jest silną substancją. Jeżeli jest podana bezpośrednio w tym płynie do organizmu, może naprawdę zabić.
AM: Problemem jest chyba też to, że można palić wszędzie. I właściwie tak długo jak się chce. Nie tak jak ze zwykłym papierosem, którego się zaczyna wypalać i w pewnym momencie się kończy.
ŁB: Sposób podawania, czyli naciśnięcie przycisku i podanie…
AM: A propos, próbował Pan?
ŁB: Nie, ale widziałem jak to wygląda. Rzeczywiście skłania do tego, żeby często sięgać do tego e-papierosa. Także w miejscach, w których tradycyjne palenie jest zakazane. Ponieważ e-papierosy wymykają nam się z tego tradycyjnego rozumienia wyrobu tytoniowego. Stąd na ten moment teoretycznie można palić w miejscach zamkniętych. Chociaż ja do tego nie zachęcam.
AM: Ale czy to jest tak, że, Pana zdaniem, należałoby wprowadzić zakaz? Sam Pan mówi, że to nie jest tak drastyczna używka jak zwykłe papierosy.
ŁB: Tutaj są dwa poziomy. Jeżeli patrzę z punktu widzenia osoby, która może sięgnąć, to się zastanawiam czy rzeczywiście nie powinna jednak kilka razy popróbować leczenia. Natomiast z punktu widzenia zdrowia publicznego, czyli szacowania tych efektów zdrowotnych, wydaje nam się, że e-papierosy mogą zmniejszać ilość chorób nowotworowych. Stąd ja nie był bym aż tak mocno rygorystyczny, mówiąc chociażby tak, jak zrobiły ostatnio Węgry, czyli zupełnie zakazały.
AM: W Australii jest też chyba zakaz używania.
ŁB: W Singapurze też. Są takie kraje, które sięgnęły po taki rygorystyczny zakaz. Nam się wydaje, że jednak te produkty mogłyby zacząć wypierać tradycyjne papierosy. Ale powinny być w takim razie regulowane tak jak są papierosy. Czyli np. zakaz sprzedaży dla nieletnich.
AM: Właściwie dziecko w szkole mogłoby wyciągnąć sobie na lekcji e-papierosa i, tak jak pić sok, mogłoby palić.
ŁB: Niestety taką mamy sytuację prawną. Wielokrotnie alarmowaliśmy Ministerstwo Zdrowia, posłów. Wiem, że wśród posłów są pewne ruchy.
AM: Słyszałam, że Solidarna Polska chce wprowadzić zakaz.
ŁB: Tak, zgadza się.
AM: Ale z drugiej strony jak słyszę, że pani Anna Grodzka w sejmie podczas posiedzeń komisji sobie popala, to myślę sobie, że tam takiego chyba ciśnienia na to, żeby zakazać albo ograniczyć nie ma.
ŁB: W Polsce zawsze musi się zdarzyć jakaś tragedia. Któreś dziecko musi wypić ten napój albo ktoś musi się zatruć. I wtedy dopiero wszyscy się chwycą za legislację. My uważamy, że to jest niepokojąca sytuacja, żeby dzieci miały dostęp do tych produktów.
AM: Natomiast taki pomysł, żeby zakazywać palenia w miejscach publicznych jest, Pana zdaniem, dobry? Czyli np. w autobusie, na przystanku, w kinie.
ŁB: W wypadku miejsc zamkniętych. Tutaj przypadek przystanku jest dyskusyjny, bo wiadomo że jest to przestrzeń otwarta. Natomiast rzeczywiście tam, gdzie jest miejsce zamknięte: szkoły, miejsca kultury, teatry itd., uważam, że powinny być traktowane podobnie jak zwykłe papierosy z uwagi na to, że one często wyglądają jak zwykłe papierosy. Często nawet dla służb, które mają egzekwować tradycyjny zakaz palenia, jest to wielkie utrudnienie.
AM: Panie doktorze, z danych GUS wynika, że papierosy w Polsce nałogowo pali 9 milionów osób. Jest taka tendencja, że to mocno spada czy niekoniecznie?
ŁB: Niestety przez ostatnie kilkanaście lat mieliśmy taką tendencję, że widzieliśmy drastyczny spadek. Natomiast ona od kilku lat utrzymuje się na stałym poziomie. Mamy podobną ilość palaczy. Tutaj jakby nasze bardzo słabe wysiłki antytytoniowe zrównoważyły się z agresywnym marketingiem firm tytoniowych. Przypomnijcie sobie Państwo chociażby jak wyglądały sklepy kilka lat temu. Nie mieliśmy tak agresywnej reklamy, tyle billboardów, plakatów, podkładek w sklepach, ścian z papierosami za sprzedawcą. Natomiast te działania zrównoważyły to co państwo starało się robić. Niestety państwo mało robi w tym zakresie. Mogłoby więcej.
AM: Przed nami Zjazd Kaszubów. To jest też Pana ulubiony temat, czyli tabaka. Odpuścił Pan sobie walkę z zażywaniem tabaki?
ŁB: To nie jest tak, że ja walczę z Kaszubami czy z tabaką.
AM: Ze szkodliwością tej tabaki.
ŁB: Walczę ze szkodliwością. Przede wszystkim we wchodzenie w alians z firmami tytoniowymi, które wykorzystują imprezy lokalne, kulturalne do promowania swoich produktów. Zawsze zwracaliśmy uwagę, że nie chodzi o Kaszubów, tylko o firmę, która wchodziła ze swoim sponsoringiem, reklamą komercyjnych produktów, które później sprzedaje także dzieciom.
AM: Ale chyba chodzi o to, żeby skala nie była zbyt duża? Że ci, którzy tam chcą zażywać i wynika to z ich tradycji, to w porządku. Ale żeby z tego się nie zrobiła moda narodowa, tak?
ŁB: Dokładnie o to nam chodziło.
AM: Wybiera się Pan na Zjazd Kaszubów?
ŁB: Mam nadzieję, że organizatorzy sięgnęli po rozum do głowy i rzeczywiście będzie to impreza kulturalna, zarezerwowana dla Kaszubów i zrobiona zgodnie z prawem.
AM: Dziękuję bardzo za rozmowę.
ŁB: Dziękuję bardzo.