Mieczysław Struk, Marszałek Województwa Pomorskiego m.in. o prof. Synaku

Profesor Brunon Synak, tak jak napisał w swojej książce „Kaszubska Stegna”, przeszedł bardzo długą drogę, z chłopca z kaszubskiej wsi wyrósł na wybitnego naukowca, znakomitego socjologa. Człowieka, który doskonale radził sobie na różnych salonach, nie tylko w samorządzie, powiedział Mieczysław Struk w programie Rozmowa Kontrolowana. Leszek Szmidtke: Dzień dobry Panie marszałku.
Mieczysław Struk: Dzień dobry.

LS: Wczoraj zmarł profesor Brunon Synak. W Sejmiku Województwa Pomorskiego byliście od samego początku – od 1998 roku. Wcześniej miał Pan okazję poznać profesora Synaka?
MS: Tak. Wcześniej był dla mnie Prorektorem ds. Studenckich na Uniwersytecie Gdańskim, a także prezesem Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, stąd się znaliśmy.

LS: Kiedy on był prezesem zrzeszenia, Pan był wówczas burmistrzem Jastarni.
MS: Tak. Byłem burmistrzem Jastarni przez 12 lat. Potem miałem przyjemność, podczas licznych spotkań, zwłaszcza różnych wydarzeń kaszubskich, spotykać się z panem profesorem.

LS: Jakim był samorządowcem? Czy to, że był profesorem pomagało, czy przeszkadzało?
MS: Brunon Synak, jak napisał w swojej książce „Kaszubska Stegna”, przeszedł bardzo długą drogę. Z chłopca, który wyrastał na kaszubskiej wsi, jak wtedy wspominał bez ogródek – zakompleksionego, zwłaszcza wśród ludzi z wielkiego miasta, wyrósł na wybitnego naukowca, znakomitego socjologa. Człowieka, który znakomicie sobie radził na różnych salonach, nie tylko w samorządzie – zwłaszcza w samorządzie wojewódzkim, gdzie po pierwszej kadencji został przewodniczącym Sejmiku Województwa Pomorskiego, ale także wcześniej był prezesem Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego przez dwie kadencje. A potem też był wiceprzewodniczącym Komitetu Regionów, a więc na salonach brukselskich również był obecny i bardzo ceniony i szanowany. Ale nigdy w całej tej jego długiej drodze, podczas której imał się różnych zajęć, bo to przecież nie tylko była praca naukowca, ale właśnie samorządowca, poznawał funkcjonowanie regionalnego parlamentu, samorząd województwa, a potem też instytucje brukselskie – nigdy nie zapominał skąd wyrósł. Z tej spokojnej, maleńkiej wsi Podjazy w samym sercu Kaszub. I to on często powtarzał, że owszem jesteśmy Kaszubami, ale należna jest na Pomorzu też tolerancja dla innych społeczności, które nie mają głębokich korzeni tutaj na Pomorzu, pojawili się tutaj dopiero po 1945 roku. To on uczył tej tolerancji, takiego dialogu w Sejmiku Województwa Pomorskiego, gdzie oczywiście ścierają się bardzo różne interesy, nie tylko polityczne, ale też po prostu lokalne.

LS: Ten sejmik od samego początku niemalże był bardzo burzliwy. Szczególnie w latach w tej drugiej kadencji, kiedy Brunon Synak był już przewodniczącym sejmiku i kiedy po 2005 roku doszło do takiego rozejścia się wcześniejszych sojuszników, czyli Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości. Ten ostatni rok był bardzo trudny, jak sobie radził wtedy?
MS: To był przede wszystkim rozpad Akcji Wyborczej Solidarność. Pamiętamy przecież AWS, ruch który był tworzony w istocie z czterech formacji politycznych.

LS: Ale to, o czym ja mówiłem było już po 2005 roku.
MS: Tak. Takie burzliwe sytuacje miały miejsce w regionalnym parlamencie. One są efektem i chyba normalnym zjawiskiem w demokracji, że ścierają się również różne poglądy polityczne. Ale muszę to powiedzieć i myślę, że nie ma tutaj żadnej przesady. Brunon Synak jako przewodniczący Sejmiku Województwa Pomorskiego przez cały czas, kiedy pełnił tę funkcję, był szanowany przez wszystkie opcje polityczne. Jego głos się nieprawdopodobnie liczył. I on wówczas bardzo wspomagał Jana Kozłowskiego, ówczesnego marszałka województwa, który miał bardzo labilną koalicję. Przypomnę, że było nawet głosowanie nad jego odwołaniem, które wygrał jednym głosem. Ale zdanie profesora Brunona Synaka bardzo się liczyło i to we wszystkich aspektach, nie tylko tych politycznych ale i wtedy, kiedy dyskutowaliśmy o budżecie i najważniejszych celach rozwojowych województwa.

LS: Panie marszałku, zmieniając temat, kiedy w 2008 roku rząd wciskał samorządom regionalnym spółkę PKP Przewozy Regionalne, obiecywał to oddłużyć. No i tak się częściowo stało. Ale okazało się, że marszałkowie kupili wtedy kota w worku. I nic dziwnego, że w międzyczasie kilku marszałków zdecydowało się utworzyć swoje spółki kolejowe. Teraz pojawia się nowa rządowa propozycja. Przewozy Regionalne zostaną podzielone na pięć do siedmiu spółek. Czy ten ruch uratuje coś, co w tej chwili bardzo często nazywa się „przewozami agonalnymi”?
MS: Ja nie wiem oczywiście czy uratuje, ale niewątpliwie jakiś ruch musi być wykonany. Dlatego, że rzeczywiście trwa exodus części kolei regionalnych poprzez inicjatywy niektórych marszałków województw, którzy dostrzegają w zasadzie tylko własne interesy regionalne. Nie potrafią niejako spojrzeć trochę szerzej na ruch przewozów pasażerskich i tworzą własne spółki. Takie zjawisko miało miejsce na Górnym Śląsku, potem na Dolnym Śląsku, a potem też Wielkopolska.

LS: Wcześniej na Mazowszu.
MS: Mazowsze od początku tworzyło własną spółkę. A dziś słyszymy o Kolejach Małopolskich. Dlaczego mówię, że potrzebne jest spojrzenie nieco szersze. Bo są takie regiony, które same sobie po prostu nie poradzą, w których praca przewozowa jest minimalna, np. Podlasie, świętokrzyskie, czy też lubuskie, albo tak jak u naszych sąsiadów Warmia i Mazury. I trzeba na to spojrzeć nieco szerzej. Oczywiście, zapewne jest Pan w stanie zapytać mnie o Pomorze, więc powiem to wprost. My nie mamy z tym problemu. Regulujemy wszystkie zobowiązania wobec spółki Przewozy Regionalne w Warszawie. Nasz Zakład Przewozów Kolejowych, w moim przekonaniu ma się dobrze. Potrafił zracjonalizować i zrestrukturyzować swój stan osobowy. Nie generuje kosztów ponad to, co jest faktycznie potrzebne. I my nie mielibyśmy żadnych problemów żeby utworzyć swoją spółkę, zwłaszcza że mamy przecież udziały w Szybkiej Kolei Miejskiej. Wprawdzie mniejszościowe jeszcze, ale one pozwoliłby z pewnością na utworzenie własnej kolei. Natomiast wydaje się, że są potrzebne rozwiązania systemowe. Bo przecież pasażer nie podróżuje tylko wewnątrz regionu, porusza się pomiędzy regionami. Bilet powinien być honorowany przez różnych przewoźników. Pasażera nie powinno obchodzić nawet czy przekracza dane województwo, gdzie będzie zaopatrywać się w kolejny bilet. Przecież przewozy nie mogą się kończyć na granicy województw. A więc te rozwiązania systemowe są potrzebne. Nic dziwnego, że pani premier Bieńkowska chce rozwiązać ten problem, poszukując takiego rozwiązania. Ale czy ono będzie korzystne dla Pomorza i czy pozwoli na współpracę np. z sąsiednimi województwami? Ja taką współpracę zaproponowałem województwu kujawsko-pomorskiemu i warmińsko-mazurskiemu.

LS: Jeden z przewoźników już jeździ na pograniczu. Prywatna spółka Arriva.
MS: Tak, pomiędzy województwem kujawsko-pomorskim i pomorskim. Rozmawiałem z marszałkiem Protasem z Olsztyna. I wydaje się, że powinniśmy silniej związać Elbląg z Trójmiastem pod względem komunikacyjnym. To jest temat do dalszej dyskusji przy stole i mam nadzieję, że znajdziemy jakieś konkretne rozwiązanie. Ale rzeczywiście ten bagaż, o którym Pan redaktor wspomniał, ponad kilkaset milionów złotych, który został i nadal obciąża obecne Przewozy Regionalne, to jest rzecz, która nas bardzo niepokoi. Zwłaszcza, że w kilku zakładach Przewozów Regionalnych dokonane zostały procesy restrukturyzacyjne, ale w wielu nie. Nawet w centrali nie zostały przeprowadzone. Jeśli tam, w samej centrali w Warszawie zatrudnia się ponad 400 osób, no to ja zadaję pytanie po co. Dlaczego przewoźnik i podatnik w województwie pomorskim miałby dopłacać się do utrzymania armii urzędników funkcjonujących w Warszawie i nie dających wprost pracy dla przewozów na Pomorzu.

LS: Panie marszałku, wspomniał Pan, że jest współwłaścicielem Szybkiej Kolei Miejskiej. Oczywiście macie też udziały w Przewozach Regionalnych, ale też będziecie właścicielem Pomorskiej Kolei Metropolitalnej. Jak pogodzić te tak różne struktury?
MS: One muszą być niewątpliwie zintegrowane, przede wszystkim przez jeden wspólny zarząd, bo taki postulat wpisaliśmy do strategii. I to jest jeden z celów rozwoju sprawnej komunikacji publicznej w województwie pomorskim.

LS: Ale tu nie wszystko od was zależy.
MS: Nie do końca oczywiście, dlatego że w Szybkiej Kolei Miejskiej mamy udziały zdecydowanie mniejszościowe. Pan minister Nowak obiecywał, i już w zasadzie uruchomił prace zmierzające do tego, żeby samorząd wojewódzki stał się większościowym udziałowcem Szybkiej Kolei Miejskiej. Nie ma przecież żadnych powodów, żeby SKM była zarządzana z poziomu Warszawy, skoro świadczy usługi tutaj w obszarze metropolitalnym. To także Pomorska Kolej Metropolitalna, na którą mamy wpływ w 100%, która już od drugiej połowy 2015 roku powinna świadczyć pracę przewozową. I to także część Kolei Regionalnych. Możemy to spiąć jednym wspólnym zarządem. My mówimy wprost, że jest potrzeba tutaj bliskiej współpracy władz Gdańska, Sopotu, Gdyni, Wejherowa, czyli wszystkich tych miast, które są położone w obszarze metropolitalnym, ponieważ sieć transportową trzeba zintegrować. To nie wystarczy tylko uruchomić sprawne pociągi Kolei Metropolitalnej, Szybkiej Kolei Miejskiej, Przewozów Regionalnych, ale poprzez budowę węzłów integracyjnych i związanie innych systemów transportowych: trolejbusów, tramwajów, autobusów, usprawnić komunikację. Pasażer musi wiedzieć, że np. na węźle przesiadkowym Strzyża będzie mógł się przesiąść z tramwaju bezpośrednio do PKM i pojechać do Kartuz albo na lotnisko. To jest zadanie, które nas czeka i mam nadzieję, że w tym okresie programowania, w którym wyraźnie stawiamy nacisk na zintegrowanie transportu publicznego, na komunikację publiczną, znajdę w osobach prezydentów Trójmiasta i burmistrzów, wójtów gmin metropolitalnych partnerów.

LS: Cicho się zrobiło o lotnisku w Kosakowie. Pat?
MS: Nie mamy jeszcze takiej decyzji Brukseli.

LS: Czyli czekacie na Komisję Europejską, co ona powie?
MS: Myślę, że tak. Jest to takie oczekiwanie, jak na Godota. Jest bardzo prawdopodobne jednak, że będzie decyzja Komisji Europejskiej o niedozwolonej pomocy publicznej, czyli krótką mówiąc spółka będzie musiała miastu zwrócić te nakłady, które miasto skierowało. Jak się okazuje, była to błędna decyzja i z tym kłopotem będziemy musieli się zmierzyć. Ale ja w żadnym wypadku nie odmawiam współpracy i pomocy prezydentowi Gdyni. Uważam, że nawet po wydaniu takiej decyzji trzeba się zastanowić nad tym, co z taką infrastrukturą zrobić, w jaki sposób będziemy mogli ją wykorzystać. To też jest dzieło przed nami.

LS: Ale prezydent Szczurek jest gotów oddać lotnisko. Tylko czy Pan jest gotów je przyjąć? Czy prezydent Gdańska jest gotów je przyjąć i na jakich warunkach?
MS: Wiemy o tym, że funkcjonowanie tej infrastruktury będzie kosztować 12-15 mln zł rocznie. Dzisiaj, jeśli są wolne moce przerobowe, czyli krótko mówiąc, lotnisko w Gdańsku jest w stanie przyjąć kolejnych kilka milionów pasażerów, to trudno jest rozwijać i akceptować kolejną nową infrastrukturę. Przewozy pasażerskie, przewozy lotnicze są szczególnym rodzajem rynku i tutaj trudno jest sobie wyobrazić nawet konkurencję dwóch lotnisk oddalonych od siebie o 30 km. Ja wiem, że pojawiają się nawet niektóre głosy naukowców, że przecież w krajach Unii Europejskiej jest podobnie. Ale rynek przewozów pasażerskich jest inny.

LS: Podobnie jest w Hiszpanii, gdzie te lotniska też upadają i są problemy.
MS: Upadają i dlatego Komisja Europejska się tym zajmuje. Ale niewątpliwie to jest taki problem, w którym nie możemy sobie pozwolić na to, żeby te wolne lotniska, które kiedyś miały status wojskowych albo należały do aeroklubów, po prostu je zaorać i posiać trawę albo jakiekolwiek zboża. Chcielibyśmy, żeby ta infrastruktura, nawet jeśli w tej chwili nie jest wprost potrzebna, nie jest wymagana dla tego sektora w naszym województwie, żeby była wykorzystana być może w przeszłości.

LS: To na koniec jeszcze jedna informacja a propos śmierci profesora Brunona Synaka: pogrzeb jest w sobotę o godzinie 9:00, jest msza święta w Katedrze Oliwskiej, ale są też uroczystości kaszubskie.
MS: Tak. My też chcemy się angażować w te uroczystości, ponieważ śmierć profesora Synaka jest dla nas ogromną stratą, stratą dla nauki, dla socjologii, ale też i dla wielu przyjaciół profesora, w tym oczywiście dla samorządowców. Kościół św. Jana, który jest instytucją Nadbałtyckiego Centrum Kultury, należącą do samorządu wojewódzkiego, też otwiera swoje podwoje. Tam będziemy mogli odprawiać tradycyjny i wpisany w naszą kulturę różaniec przedpogrzebowy dzisiaj i jutro. Będzie pusta noc z piątku na sobotę, którą też organizujemy w kościele św. Jana. Zachęcamy wszystkich tych, którzy znali profesora, którzy go szanowali do tego, żeby uczestniczyli w tych uroczystościach żałobnych.

LS: Dziękuję.
MS: Dziękuję.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj