Andrzej Juskowiak, członek zarządu Lechii Gdańsk o zmianach w klubie

– Można się zastanawiać, co by było, gdyby Michał Probierz nadal był trenerem. Czasem trzeba podejmować szybkie decyzje. Najgorzej jest kiedy nie ma takich możliwości i decyzji. Na to się później patrzy i z perspektywy czasu ocenia, że coś trzeba było zrobić żeby drużynę ruszyć. Wydaje mi się, że Michał miał dobre warunki do pracy, miał duże wsparcie, powiedział Andrzej Juskowiak. Włodzimierz Machnikowski: Witam.
Andrzej Juskowiak: Dzień dobry.

WM: No i zaczęło się. Nowy właściciel i wyprzedaż młodych, zdolnych piłkarzy. Paweł Dawidowicz jest dzisiaj na czołówkach prasy sportowej. Podobno Lechia ma zarobić nawet 5 mln złotych za nowego pomocnika. Co Pan na to?
AJ: Chętnie sprzedalibyśmy tak młodego zawodnika za taką kwotę. Oczywiście w tej chwili nie jest to możliwe, ponieważ Dawidowicz w pierwszej jedenastce Lechii Gdańsk gra dopiero od kilku miesięcy. Jest to bardzo utalentowany piłkarz. Natomiast Portugalczycy to ludzie, którzy skrupulatnie liczą swoje pieniądze, nawet mając olbrzymi budżet, dużo większy niż Lechia. Poszukują młodych, utalentowanych piłkarzy w Europie i na pewno jesteśmy blisko finalizacji tego transferu. Dzisiaj Paweł będzie przechodził badania medyczne w Lizbonie. Ale to jeszcze nie znaczy, że ten transfer dojdzie do skutku.

WM: Ale chcemy go sprzedać? Nowi właściciele chcą już w Lechii zarabiać?
AJ: Jeżeli przychodzi oferta, która nas zadowoli, to oczywiście rozmawiamy. I wtedy będziemy podejmować decyzje. Na samym początku powiedziałem, że Lechia nie jest nastawiona na sprzedaż piłkarzy. Ale wyobraźmy sobie sytuację, że piłkarz dostaje informację, że jest klub, który chce go pozyskać – który ma bardzo duże ambicje, jest znaną marką w Europie, i jest w stanie zagwarantować mu dużo lepsze warunki finansowe. Lechia na tym też zarobi. Muszą być wszystkie czynniki spełnione, aby taki zawodnik mógł od nas odejść.

WM: Benfika Lizbona pojawia się tutaj nieprzypadkowo. Gdy rozmawialiśmy, kiedy zaczynał Pan pracę w Lechii, podkreślał Pan, że będą to kontakty bliskie i w bardzo szerokim zakresie. Lechia zagra podobno z Benfiką pod koniec lipca na PGE Arenie. Rozumiem, że są specjalne przywileje dla tej drużyny.
AJ: Może nie szczególne. Wydaje mi się, że to jest wszystko wypracowane. I nie mówiłbym o współpracy, jeżeli nie byłbym pewien, że do niej dojdzie. Taka współpraca ma na celu nie tylko promowanie zawodników, ma też szerszy zasięg. Bardziej chodzi o możliwość korzystania z informacji, które ma Benfika. Możliwość pozyskania niektórych piłkarzy, którzy są blisko pierwszej jedenastki Benfiki Lizbona, ale jeszcze w tak dobrym klubie nie będą w stanie grać. Tutaj widzę nasze szanse – w tym, że klub, który jest dobrze zorganizowany, ma swoje cele, jest dobrze postrzegany w Polsce i coraz lepiej w Europie, będzie mógł pozyskać takiego zawodnika. Ale to nie jest zero-jedynkowe, że tylko z Benfiką będziemy współpracować. Ze względu na to, że gramy w wielu klubach europejskich, te kontakty będą szersze.

WM: A zagramy z Benfiką 27 lipca?
AJ: Tak. To jedyny termin, który jest dogodny dla Benfiki. Oczywiście braliśmy pod uwagę inne scenariusze, np. fakt, że możemy grać w eliminacjach do ligi europejskiej 24 lipca. Dalej w to wierzymy.

WM: Ale to przez puchar mieliśmy się tam dostać.
AJ: Albo przez puchar albo przez ligę. Wtedy do meczu z Benfiką albo by nie doszło, albo odbyłby się w innym terminie.

WM: Andrzej Juskowiak sprzedaje, ale także kupuje. Słyszymy w mediach, że Dariusz Trela, rezerwowy bramkarz Piasta Gliwice, to podobno Pana pierwszy transfer.
AJ: Nie mogę tego potwierdzić. Nieprawdą jest to, że miałby być to mój pierwszy transfer, ponieważ to ja decydowałem o tym, że Lekowić i Vranjes trafili do Lechii Gdańsk. Dużo jest ostatnio informacji niesprawdzonych i niepotwierdzonych. To może trochę napędza zainteresowanie Lechią Gdańsk, natomiast mnie nie do końca to odpowiada.

WM: A kto wymyślił Ricardo Moniza? Thomas von Heesen jest w Gdańsku, spotyka się z członkami Akademii Piłkarskiej, ma wpływ na to co będzie się dziać i nabiera wiedzy na temat biało-zielonych. Pan jest jego prawą ręką, czy on Pana?
AJ: To są właśnie plotki, które chciałbym zdementować. Od samego początku było powiedziane, że Thomas von Hessen jest udziałowcem, jednym z ludzi, którzy inwestują w Lechię. A przez to, że był bardzo dobrym piłkarzem, trenerem i dyrektorem sportowym ma olbrzymią wiedzę i jest jednym z zaufanych ludzi pana Wernze. Bardzo często rozmawiają ze sobą. Thomas jest właściwie na każdym meczu od momentu, kiedy Wernze ogłosił, że jest właścicielem większościowego pakietu akcji Lechii Gdańsk. Chętnie korzystam z wiedzy innych ludzi, zwłaszcza tych, którzy mają dużo do powiedzenia i są z nami na tym samym statku, chcą z nami płynąć w tę samą stronę. To jest dla mnie nieoceniona wiedza. Tym bardziej, że to jest człowiek, który jest też trochę z zewnątrz. Śledzi na bieżąco to, co tutaj się dzieje, ale śledzi też to, co może wydarzyć się w przyszłości i służy radą. Natomiast tak jak powiedział pan Wernze na konferencji prasowej, on ma pełne zaufanie do mnie i to ja na końcu decyduję o tym, w którą stronę ten statek będzie płynął.

WM: Czyli to pan wymyślił Ricardo Moniza?
AJ: Skonsultowaliśmy to z Thomasem, ponieważ on miał bardzo dobry kontakt z Ricardo. Dzięki temu, że takie były między nimi relacje, że znali się już wcześniej, możliwe było w tak krótkim czasie podjęcie decyzji i sfinalizowanie tego, że mamy trenera, który w 2012 roku zdobył mistrzostwo Austrii. Trenera z zagranicy z takim CV jeszcze w Polsce nie było.

WM: Ale podobno on nie bardzo wiedział, gdzie przyjeżdża, nie miał rozpoznanego terenu. I gdy wylądował, zadzwonił do Jana de Zeeuwa, żeby dowiedzieć się o co tu chodzi, co to za drużyna i o co gra.
AJ: Nie do końca tak to wyglądało. Nie wiem do kogo dzwonił, bo moją rolą nie jest kontrolowanie rozmów telefonicznych. Wiem, co ja robiłem podczas tej podróży z lotniska. Wiele rozmawialiśmy na temat Lechii. Trener Moniz już dzień wcześniej wiedział co tu się dzieje, co robimy, co chcielibyśmy robić i czego byśmy oczekiwali. I on się tego wyzwania podjął.

WM: Michał Probierz podobno w środę zamiast na trening został wezwany do PGE Areny, żeby dowiedzieć się, że już nie pracuje. Potem pojechał na Traugutta, pożegnał się z drużyną i wyjechał. W wywiadzie udzielonym po bardzo niespodziewanym dla niego odejściu, stwierdził, że nie ma komfortu pracy, że w Lechii jest wiele osób, które nie wiadomo za co odpowiadają. a posiadają władzę. To sprzed czy już za Pana kadencji taki bałagan tam panuje?
AJ: Trener Michał Probierz dowiedział się o tej decyzji ode mnie, nie od kogoś z zewnątrz, spoza drużyny, to po pierwsze. Po drugie, ja byłem bardzo blisko drużyny i trenera. Wszystkie decyzje, które podejmowaliśmy, były konsultowane z trenerem. Oczywiście można teraz mówić o tym, co by się wydarzyło, gdyby Michał dalej był trenerem. Natomiast w piłce, tak jak na boisku, trzeba podejmować szybkie decyzje. Najgorsze jest, jeżeli nie ma ani pomysłów, ani możliwości, ani decyzji. Wtedy patrzy się z perspektywy czasu i myśli „trzeba było wtedy coś zrobić, żeby tę drużynę ruszyć”. Wydaje mi się, że Michał miał dobre warunki do pracy, miał olbrzymie moje wsparcie, dlatego nie do końca zgadzam się z tym, co powiedział w wywiadzie.

WM: Powodem zwolnienia było odpadnięcie z Pucharu Polski? Czy i tak chciał o Pan zwolnić?
AJ: Były dwa nakreślone cele. I od samego początku były to cele bardzo realistyczne, na miarę możliwości tego zespołu. To nie było zdobycie Pucharu Polski, tylko dojście do półfinału. Pierwsza ósemka była bardzo realna. Kiedy rozpoczynaliśmy ten rok kalendarzowy, mieliśmy dwa punkty straty do miejsca ósmego i tylko trzy do szóstego. Także ten zespół został wzmocniony. Patrząc teraz na statystyki, bo wielu mówi, że Matsui to był piłkarz, który robił różnicę, ale on w szesnastu meczach strzelił cztery bramki. Vranjes, który do nas teraz przyszedł, w czterech czy pięciu meczach strzelił trzy. Także jakość jest podobna, a być może w perspektywie okaże się, że jest dużo lepiej.

WM: Rzeczywiście, te południowe posiłki dużo zdziałały. No i to wejście smoka trenera Moniza – wystarczyło 40 minut, żeby rozszarpać Piasta Gliwice. Wątpiliśmy chwilami w tę ósemkę, ale teraz jest korzystny układ spotkań i tylko punkt straty do Jagiellonii Białystok. Mecze z Legią, Wisłą, Lechem Poznań mamy na wyciągnięcie ręki.
AJ: Wiele od nas zależy. Najważniejsze jest to, żeby wygrywać. Wcześniej mieliśmy z tym problemy, zwłaszcza na własnym boisku. Jeżeli jesienią dwa razy wygrywa się z Jagiellonią, a teraz w Pucharze Polski raz przegrana, raz remis na własnym boisku, to znaczy, że gdzieś te problemy są. Trener może dużo zrobić w krótkim okresie w sferze mentalnej, żeby natchnąć zawodników, żeby nawet potrafili jeszcze lepiej grać niż pozwalają im na to umiejętności. Mecz z Piastem pokazał, że mamy zawodników, którzy potrafią zagrać lepiej niż wielu się tego spodziewa. Natomiast trzeba to wszystko przygotować. Myślę, że Ricardo jest takim trenerem, który będzie w stanie bardzo dużo wydobyć z tych piłkarzy.

WM: Czy zmienią się Pana działania w związku z tym, że jest szansa na miejsce w ósemce? Podkreślał Pan, że wszystkie ruchy transferowe, finansowe, organizacyjne wykonuje Pan z myślą o przyszłym sezonie. A teraz możemy grać o ósemkę, o puchary.
AJ: Nie tylko z myślą o przyszłym sezonie. Uważam, że jeżeli mamy grać o najwyższe cele w Ekstraklasie, to ten zespół musi być też przygotowywany do gry w europejskich pucharach. Nie mogę szukać piłkarzy w czerwcu, kiedy będziemy wiedzieli, że np. w przyszłym sezonie – oby się tak stało – będziemy grać w europejskich pucharach. Ten zespół musi być budowany już teraz. To nie jest łatwa rola, ponieważ niektórzy piłkarze na tle naszej Ekstraklasy wyglądają dobrze lub bardzo dobrze, a przykład Legii Warszawa pokazuje, że nie do końca się to przekłada na wyniki w europejskich pucharach. Moją rolą jest wyszukiwanie takich piłkarzy, którzy dadzą sobie radę w Ekstraklasie, ale i zagwarantują walkę w europejskich pucharach. Żeby nie było później nerwowych ruchów, że nagle kiedy zobaczymy tę pierwszą jedenastkę, powiemy: „mamy za dużo słabych punktów”. Taka łatwa strata piłki w Ekstraklasie nie jest karalna. Mieliśmy przykład z Piastem, bo też mieliśmy trochę szczęścia, kiedy Mateusz Bąk wybronił sytuację sam na sam. Trochę zagapienie, chwila nieuwagi, i w europejskich pucharach to będzie wykorzystane. I do takich sytuacji nie może dojść. Musimy mieć piłkarzy, którzy będą szybciej reagowali na sytuację boiskową.

WM: Drużyna w budowie. Jeśli chodzi o sztab – Thomas von Heesen – doradca Juskowiaka, nowy trener, nowi asystenci. Przewiduje Pan tutaj jeszcze jakieś ruchy?
AJ: Tak.

WM: Coś więcej?
AJ: Na razie nie.

WM: W takim razie umawiamy się na kolejną Rozmowę Kontrolowaną, gdy będziemy mogli już coś na ten temat powiedzieć. Dziękuję za rozmowę.
AJ: Dziękuję.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj