– Mówienie, że w wyborach samorządowych nie mam szans to brak szacunku dla mieszkańców Gdyni. To oni zdecydują. Ja swoją szansę upatruję w tym, żeby przejść z poziomu ogólnej dyskusji kogo się lubi, albo nie lubi, na poziom rozmowy o konkretnych rozwiązaniach, powiedział Marcin Horała. Agnieszka Michajłow: Dzień dobry. Dlaczego chce Pan kandydować na prezydenta Gdyni?
Marcin Horała: Uważam, że jest kilka spraw w Gdyni, które powinniśmy zmienić. Nie potrzeba rewolucji, ale mądrej korekty.
AM: Jest pan członkiem Prawa i Sprawiedliwości, ale kandydatem jest Pan trochę samozwańczym. Co na to partia? Wydawało mi się, że partia poprze Wojciecha Szczurka.
MH: Wszystko wskazuje na to, że partia wystawi swojego kandydata, dokona tego we właściwym czasie. Wszystkie statuty muszą zostać zachowane i ja się nim poddam, ale już teraz deklaruję swoją intencję ubiegania się o nominacją, a później o fotel prezydenta.
AM: Spodziewa się Pan bratobójczej walki wewnątrz partii? Wielu mówi, że walka z Wojciechem Szczurkiem jest jak walka muchy ze słoniem.
MH: Powiedziałbym, że jak walka Dawida z Goliatem. To jest znacznie lepsze odniesienie.
AM: Ludzie mówią, że nie ma Pan szans, i że wielu innych potencjalnych kandydatów jest bez szans.
MH: Myślę, że takie mówienie to brak szacunku dla mieszkańców Gdyni, bo to do nich należy decyzja i to oni zdecydują. Ja swoją szansę upatruję w tym, żeby przejść z poziomu ogólnej dyskusji, kogo się lubi, a kogo się nie lubi, na poziom rozmowy o konkretnych rozwiązaniach.
AM: To nie jest tylko sympatia. To jest także głosowanie na niego w czasie wyborów. Dlaczego dziś gdynianie, którzy tak gremialnie głosują na Wojciecha Szczurka, mieliby popierać Pana?
MH: Ponieważ, jeżeli się ich spytamy, czy są zadowoleni z powierzchniowej opłaty śmieciowej, to okaże się, że zdecydowana większość nie jest zadowolona. Kiedy się zapytamy, czy są zadowoleni z corocznych podwyżek i opłat, to okaże się, że również nie są zadowoleni. Moja szansa jest w tym, żeby porozmawiać o konkretnych rozwiązaniach. Jeżeli to się uda, to myślę, że jakąś szansę mam. Oczywiście nie jestem faworytem.
AM: To jest tak, żeby rozpocząć dyskusję, bo trochę buduje Pan swój kapitał polityczny, nawet jeśli nie wierzy Pan w wygraną?
MH: Gdybym nie wierzył, że nie mam szans na wygraną, to nie startowałbym w tych wyborach. Szanse mam, chociaż realistycznie oceniam, że nie jestem faworytem. Ale to też jest jedna z dużych korzyści, żeby w Gdyni odbyła się duża debata na temat przyszłości Gdyni. Niestety, od wielu lat mamy do czynienia z działaniami kreującymi wizerunek, przecinanie wstęg, odbieraniem nagród, a merytorycznej debaty, gdzie są dwa stanowiska, trzy stanowiska i gdynianie mogą wybrać, co im odpowiada – brakuje.
AM: Rada miasta nie jest takim miejscem?
MH: Staram się prowadzić taką debatę, ale w tym przypadku mamy problem polityczny. Ugrupowanie pana prezydenta zawsze głosuje blokiem, według partyjnej dyscypliny. Pola do dyskusji za bardzo nie ma. Jeśli jest jakiś projekt pana prezydenta to, dwadzieścia jeden głosów jest za. A jeśli jest jakiś projekt obywatelski to dwadzieścia jeden głosów jest przeciw.
AM: Ale przecież jest budżet obywatelski. Pan go trochę krytykuje, ale to jest jakiś postęp.
MH: Tak oczywiście, jest to postęp, ale mówiąc kolokwialnie, wyszarpnięty z gardła. Od wielu lat zgłaszaliśmy ten postulat. Przygotowaliśmy projekt obywatelski budżetu obywatelskiego, on został odrzucony a później zgłoszony przez Samorządność Wojciecha Szczurka jako własny, w dodatku okrojony. W dodatku trzy miliony złotych to jest niewielki promil z budżetu miasta. Jest to duże pole do poprawy, ale jest to krok w dobrym kierunku.
AM: Jakimi problemami żyje dziś Gdynia?
MH: Mógłbym wymieniać w nieskończoność, ale najważniejsze jest zawirowanie wokół lotniska. Na pewno jest problem z opłatą śmieciową, która nadal nie odpowiada części mieszkańców.
AM: Nie myśli Pan, że żadna z opłat nie będzie odpowiadała większości?
MH: Wydaje mi się, że najpierw należałoby się zapytać mieszkańców Gdyni. Już dwa lata temu postulowałem w sprawie referendum. To jest problem dotyczący każdego z mieszkańców. Każdy z mieszkańców mógłby wyrazić zdanie. Referendum to mało powiedziane. Nie było żadnych realnych konsultacji. Ten projekt przedstawicielom rad gminnych przedstawiono dwa dni przed radą, na której był on uchwalany. To było raczej pozorowanie rozmowy.
AM: Co jeszcze należy zmienić w Gdyni?
MH: Moim zdaniem jest zbyt duży nacisk zarówno na inwestycje i imprezy promocyjne, widowiskowe działania w centrum, budowanie obiektów ze stali i szkła.
AM: Mówimy o Infoboxie?
MH: Mówimy o Infoboxie, Gdyńskiej Szkole Filmowej, Muzeum Emigracji, to wszystko są projekty, z których każdy w jakiś sposób się broni. Takie nagromadzenie ich w jednym momencie budżetowym skutkuje tym, że brakuje pieniędzy na rozwiązywanie codziennych problemów – na drogi, chodniki. W tym roku na promocję i imprezy wydamy więcej, niż na remonty dróg.
AM: Może właśnie przez to buduje się markę miasta, że się ma inwestycje, że się ma imprezę sylwestrową, którą transmituje telewizja.
MH: Oczywiście tak, tylko z drugiej strony, cóż po tej marce, jeżeli na co dzień ten, czy inny gdynianin nie może dojechać do domu, bo błotnistą drogę, jak za przeproszeniem, na wsi. Z drugiej strony, na wsiach dużo się poprawia, więc jest gorzej. Jak nie ma oświetlenia i kanalizacji i jest problem z zapisaniem dziecka to przedszkola, to wtedy radość z wizerunku Gdyni i marki jest mniejsza.
AM: Pan jest trochę populistą. Czytałam na Pańskim profilu, że mieszka Pan w bloku, do pracy jeździ autobusem, zakupy robi Pan w osiedlowym sklepie. To jest przytyk do prezydenta, który jeździ samochodem i nie robi zakupów w osiedlowym sklepie?
MH: To nie jest przytyk, to jest zwrócenie uwagi na pewną okoliczność. Wszyscy wiemy, psycholodzy pracy mówią o czymś takim, jak wypalenie zawodowe. Przy rządzeniu uważam, że dobry jest miks świeżości, rutyny i doświadczenia. Tymczasem w Gdyni mamy 100 procent rutyny i doświadczenia, i zero świeżości. Jeżeli spojrzymy na pana prezydenta, albo na całą obsadę wyższych stanowisk, to są ludzie, z których nikt nie miał normalnej pracy w XXI wieku. Większość od kilkunastu lat ogląda świat tylko zza szyby gabinetu. To powoduje pewną rutynę.
AM: Chce Pan powiedzieć, że Wojciech Szczurek jest już wypalony zawodowo?
MH: Tego nie wiem, nie jestem psychologiem pracy, ale należałoby wprowadzić mieszankę świeżości, energii i pomysłów, rutyny i doświadczenia.
AM: Porozmawiajmy o tym lotnisku. Sytuacja jest dosyć trudna. Firma budująca lotnisko w Kosakowie upada i musi zwrócić pieniądze. Pan mówi, że całą odpowiedzialność ponosi za to Wojciech Szczurek?
MH: Całej nie. Niewątpliwie trzeba tu dostrzec motywację polityczną i pewnych lobby wpływających na decyzję Komisji Europejskiej.
AM: W Brukseli zrobili Gdyni krzywdę?
MH: Gdyni zdecydowanie zrobiono krzywdę. Inną sprawą jest to, że tę krzywdę dało się Gdyni zrobić. Projekt nie był tak dobrze przygotowany, żeby ktoś, kto chciał, nie mógł go ugryźć. To już jest rozmowa historyczna, mleko się rozlało, pieniądze zostały wydane. Można dyskutować, czy warto było wydać dziewięćdziesiąt milionów.
AM: Warto było? Jakie jest Pańskie stanowisko w tej sprawie?
MH: Uważam, że warto było mały kosztem wykorzystać cywilne lotnisko.
AM: A to co zostało zrobione?
MH: Uważam, że koszt dla miasta był za duży w stosunku do korzyści. Nie warto o tym dyskutować, bo teraz mamy jeszcze inną sytuację. Koszt poniesiony, a lotniska i tak nie ma. Teraz trzeba zastanowić się, jak z tego wybrnąć. Zaproponowałem, żebyśmy wszyscy siedli i razem wypracowali rozwiązanie i wspólnie je bronili. Na razie zawisła taka propozycja w powietrzu i cały czas jestem gotów do rozmowy.
AM: Rozumiem, że nie ma żadnego sygnału i odpowiedzi?
MH: Nie dostałem żadnych takich sygnałów.
AM: Jaki jest problem w Gdyni? To jest brak komunikacji, czy to jest wiara w to, że wszystko sami robimy najlepiej? Czy może to jest słabość opozycji?
MH: Sytuacja jest skomplikowana i nigdy nie jest tak, że jeden czynnik decyduje. Powiedziałbym, że pewne zamknięcie we własnym sosie i uwierzenie we własną nieomylność. Podam przykład. W ostatnim czasie w Gdyni zgłoszono ponad dziesięć inicjatyw uchwałodawczych. Gdynianie swoimi podpisami poparli pomysły z bardzo szerokiego pakietu. Wszystkie z nich zostały odrzucone. Prosta logika i rachunek prawdopodobieństwa wskazywałyby, że jeden z nich mógł być rozsądny. Albo władza uważa mieszkańców za niezbyt inteligentnych. To jest przykład syndromu, że my wiemy lepiej. Nikt, poza nami nie może mieć dobrych pomysłów. W dłuższej perspektywie, na pewno nie wpływa to dobrze.
AM: Władzę wybiera się po to, żeby zajmowała się za nas i wiedziała lepiej. Z czego wynikają w takim razie rankingi, według których gdynianie są najbardziej zadowolonymi mieszkańcami w Polsce.
MH: Ja też jestem bardzo zadowolony z tego, że mieszkam w Gdyni. Mamy piękne morze, lasy, miasto jest bardzo nowoczesne, ale to nie znaczy, że można spocząć na laurach i uznać, że jesteśmy tak dobrzy, że nic nie da się poprawić. Trzeba cały czas ciągle pracować nad poprawą, żeby coraz lepiej żyło się w Gdyni.
AM: Jak Pan zamierza wygrać wybory z Wojciechem Szczurkiem?
MH: Chcę spróbować przenieść dyskusję, żeby rozmawiać o konkretach. Będę przedstawiał takie wyliczone propozycje, nie zaproponuję żadnego wydatku, który nie miałby źródła finansowania, po części przedstawię gotowe projekty uchwał i zobaczymy. Jeżeli uda się z tą informacją dotrzeć do części gdynian, to myślę, że jakąś szansę mam. Już samo rozpoczęcie dyskusji będzie jakąś korzyścią. Jedną z metod utrzymywania wysokiego poparcia jest przejmowanie od czasu do czasu pomysłów opozycji, przedstawiając je jako swoje. Ale zawsze jest satysfakcja, że dobre rozwiązanie wchodzi w życie.
AM: Przy okazji tych wyborów samorządowych, jak powiedział prezes Pańskiej partii Jarosław Kaczyński, należy jakoś szczególnie przyglądać się temu, jak wygląda głosowanie? Zgadza się Pan z tym, że głosowanie nie jest to końca uczciwe?
MH: Myślę, że sprawdzać zawsze warto. To niczemu nie szkodzi. Każdy komitet ma prawo zgłaszać mężów zaufania, ma prawo kontrolować ten proces i im więcej niezależnych podmiotów ten proces kontroluje, to tym lepiej dla wyników wyborów.
AM: Pan ma wątpliwości, co do wyborów w Gdyni, że ktoś majstruje przy wynikach?
MH: Nie, odnośnie wyborów samorządowych w Gdyni nie mam takich wątpliwości, co nie zmienia faktu, że warto je kontrolować i sprawdzać.
AM: Wystarczy Panu siły, żeby doprowadzić tę kampanię do końca? Wybory są dopiero pod koniec roku.
MH: Dziękuję, na siły nie narzekam. Kampania jeszcze się nie zaczęła.
AM: Pan już ją zaczął.
MH: Powiedziałbym, że to jest dopiero początek dyskusji. Nie chciałbym, żeby to była czysta kampania na ulotki i plakaty. Chciałbym, żeby był czas porozmawiać o problemach Gdyni.
AM: Dziękuję bardzo za rozmowę.
MH: Dziękuję.