Gimnazja do likwidacji, więc nauczyciele do zwolnienia? Pomorska kurator oświaty: „Mają trzy możliwości”

To już postanowione – gimnazja będą zlikwidowane. Co z nauczycielami? – Będą trzy kotwice, które zabezpieczą przed zwolnieniami – zapewniała Monika Kończyk. Pomorska kurator oświaty była gościem Agnieszki Michajłow w Rozmowie Kontrolowanej. W wywiadzie zapewniała, że nauczyciele gimnazjalni nie zostaną na lodzie.

TRZY OPCJE

Powołując się na słowa minister edukacji Anny Zalewskiej, Monika Kończyk zaznaczała, że nauczyciele wcale nie muszą być zwolnieni. – Mają trzy możliwości. Obowiązuje nowe rozporządzenie dotyczące kwalifikacji nauczycieli – każdy musi mieć wykształcenie magisterskie i przygotowanie pedagogiczne. Albo nauczyciel zostanie przesunięty do szkoły powszechnej do etapu gimnazjalnego, albo może iść do liceum, bo tam będzie większe zapotrzebowanie. Jest także trzecia możliwość – kształcenie dwuetapowe do szkół branżowych. Tam także będzie matura. Pani minister wyraźnie powiedziała, że będą trzy kotwice, które zabezpieczą nauczycieli przed zwolnieniami ze względu na zmianę systemu. Ale pamiętajmy, że idzie bardzo duży niż demograficzny – mówiła kurator.

PROJEKT WYMAGA OBUDOWY

W poniedziałek minister edukacji narodowej Anna Zalewska zapowiedziała zmiany w edukacji. Likwidacja gimnazjów, 8-letnia szkoła powszechna, a nie podstawowa, 4-letnie liceum, dwa rodzaje ścieżki kształcenia zawodowego z możliwością zrobienia magisterium i bez. To najważniejsze. Prowadząca zadała proste pytanie – po co te zmiany?

Kończyk zaznaczyła, że przedstawiony został dopiero szkielet zmian, który będzie potrzebował obudowy. – Będzie to obudowa zarówno jeśli chodzi o programy nauczania, podstawy programowe, jak i program profilaktyczno-wychowawczy szkoły. Przede wszystkim najważniejszy jest tutaj uczeń. Pani minister zaczęła prezentację od sylwetki ucznia i jego potrzeb – podkreślała pomorska kurator oświaty.

Jak dodała, nowy system ma dać poczucie bezpieczeństwa, które jest bardzo ważne dla rozwoju ucznia. Ma dać też postawy, kompetencje, wychowanie połączone z profilaktyką. – Bo szkoła nie tylko uczy, ale i powinna wychowywać – mówiła.

ZMIANA KONIECZNA?

– Ale czy to, co pani mówi, musi być realizowane w ośmioletniej szkole powszechnej, a nie może być realizowane w systemie, który obowiązywał do tej pory? – dopytywała Agnieszka Michajłow.

Monika Kończyk powoływała się na dane, które przedstawiła minister Zalewska. Wskazywały one, że w niedługiej perspektywie Polskę czeka bardzo silne tąpniecie w demografii. – Ten system, który teraz mamy, zacząłby się za chwilę chwiać. Trzeba by było podjąć bardzo drastyczne decyzje. Tak jak podawała pani minister, z systemu znikało nam 33 proc. młodzieży na etapie kształcenia gimnazjalnego – podkreślała Kończyk.

KSZTAŁCENIE GIMNAZJALNE ZOSTANIE

Zamiast podziału na szkoły podstawowe i gimnazja, nowy projekt przewiduje powstanie ośmioletniej szkoły powszechnej. – Ta szkoła dzieli się na dwa etapy: kształcenia podstawowego, czyli 1-4, i poziom gimnazjalny – klasy 5-8. Nie znikło w sensie stricte kształcenie na poziomie gimnazjalnym, kształcenie przedmiotowe. Jednak po różnych debatach, których było naprawdę wiele, wyszło między innymi, że wyniki dzieci, które przechodzą do drugiego budynku – czasem w drugą okolicę – były niższe niż tam, gdzie obwody pokrywały się z tymi ze szkoły podstawowej.

TO JUŻ KIEDYŚ BYŁO…

Dziennikarka Radia Gdańsk zwróciła uwagę na to, że podobny system już kiedyś funkcjonował. – W 1998 roku to w jakimś sensie to samo środowisko polityczne, które dziś dokonuje zmian, argumentowało, że dłużej nie da się utrzymywać 8-letniej szkoły. Że za długo, że nie prorozwojowe, że dzieci 6-letnie nie powinny być w jednej szkole z 15-latkami… Potem zrobiono reformę, miały być odrębne szkoły, następnie zaczęto je dziwnym trafem łączyć, a dzisiaj się okazuje, że to jest najbardziej pożądany model. Ja tego nie rozumiem. To w latach 90. były inne wnioski, a teraz są inne? – pytała.

Monika Kończyk odpowiadała, że na problem trzeba patrzeć na kilku płaszczyznach. – Po pierwsze, mamy niż demograficzny, czyli dzieci jest mniej w systemie. Po drugie, pani minister rozpisywała w poniedziałek możliwości. Szkoła powszechna nie musi być w jednym budynku. Pokazywała to na przykładzie gminy wiejskiej, gdzie są dwie małe szkoły podstawowe i jedno duże gimnazjum.

CO ZE SZKOŁAMI WIEJSKIMI?

Agnieszka Michajłow podała przykład szkoły we wsi Buszkowy, której organem prowadzącym jest Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie. – To jest 6 klas. Obawiam się, że Zrzeszenie nie udźwignie wprowadzenia ośmioletniej szkoły. Kto ma ją prowadzić? Nie skończy się tak, że zostanie zlikwidowana? – zastanawiała się.

– Na pewno nie zostanie zlikwidowana – zapewniała kurator. – Wydaje mi się, że większość szkół, które są prowadzone przez stowarzyszenia bądź fundacje, ucieszyłoby się, że będzie mogło kontynuować dalej swoją działalność wychowawczą i edukacyjną. Po drugie zawsze jest możliwość przejęcia szkoły od stowarzyszenia czy innego podmiotu przez gminę, bo może ona jako organ prowadzący z powrotem otrzymać szkołę. Natomiast jest to ratunek małych szkół, ponieważ zaznaczono, że inaczej będą traktowane małe szkoły. W ich przypadku pod uwagę będzie brane od PKB na mieszkańca danej gminy – wyjaśniła.

Maria Anuszkiewicz

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj