„Krzywda dla mieszkańców” kontra „szansa”. Czy program in vitro w Gdańsku jest potrzebny?

Czy Gdańsk ma dofinansować program in vitro? – Nie pozwolę gdańszczanom robić sobie krzywdę – twierdzi Kazimierz Koralewski, szef klubu PiS w Radzie Miasta Gdańska. – Chcemy dać ludziom szansę, tu chodzi o ludzkie dramaty – odpowiada Aleksandra Dulkiewicz, szefowa klubu PO w Radzie i szefowa zespołu pracującego na programem in vitro dla gdańszczan.
Kazimierz Koralewski mówił, że żaden z radnych PiS nie włączył się w prace, bo zespół jest bardzo kierunkowy. – Moim nauczycielem był święty Jan Paweł II, on też pisał o tej technice. Jeśli ktoś mówi o sobie, że jest wierzący, to nie może pracować w zespole w sprawie in vitro. Samo in vitro jest niedopuszczalne dla osób wierzących – podkreślał w rozmowie z Agnieszką Michajłow. – W interesie gdańszczan nie pozwolę im robić sobie krzywdę. W tym zespole nie będę pracować, ponieważ uważam, że miasto nie powinno wydawać na to pieniędzy. Powinno pomagać w inny sposób, jest mnóstwo innych metod leczenia bezpłodności – dodał.

– Nasza decyzja jest próbą wynagrodzenia mieszkańcom Gdańska tego co zabrał rząd PiS-u – tłumaczyła Aleksandra Dulkiewicz z PO, szefowa zespołu zajmującym się dofinansowaniem in vitro dla gdańszczan. – Problem bezpłodności obecnie narasta. Chodzi o ludzkie dramaty, ludzie doskonale wiedzą, jaki to problem kiedy nie można mieć dzieci. My chcemy umożliwić ludziom choć częściową szansę.

31 stycznia mają zostać zaprezentowane wstępne ramy programu in vitro dla Gdańszczan przygotowanego przez radnych PO.

dr
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj