Przez ostatni rok na Pomorzu stopniowo likwidowano mniejsze dyspozytornie medyczne. Cel był jeden – skupienie ich w większej jednostce w Gdańsku. W poniedziałek uroczyście otwarto nowoczesną dyspozytornię na Przymorzu. – Teraz jest dużo lepiej. Dyżurny może rozdysponować nawet kilkadziesiąt karetek jednocześnie – podkreślał w Rozmowie kontrolowanej dr Jerzy Karpiński, lekarz wojewódzki, dyrektor wydziału zdrowia pomorskiego urzędu wojewódzkiego. Skrócenie czasu dojazdu karetki pogotowia do osoby potrzebującej pomocy to główny cel koncentracji dyspozytorni medycznych w regionie. W województwie pomorskim zamiast 20 dotychczasowych dyspozytorni działają tylko dwie – w Gdańsku i w Słupsku.
– Mamy w pamięci wydarzenia tragiczne w Hiszpanii, Niemczech, widzieliśmy na ekranach telewizorów dużą liczbę karetek, ratownictwa medycznego, helikoptery. U nas do tej pory ten system organizacyjny dzięki dobrej woli ratowników, lekarzy, wszystkich zatrudnionych w ratownictwie medycznym, dobrzej funkcjonował. Ale jednak nie na dobrej woli opiera się ratownictwo medyczne, a na dobrze ustalonych procedurach – mówił gość Agnieszki Michajłow.
– Jeżeli teraz doszłoby do ponadprogowego zdarzenia, czyli na przykład dotyczącego 100, 200 osób, wówczas dyżurny ma możliwość zadysponowania, kilku, a nawet kilkudziesięciu samochodów. Do tego helikoptery. Jest to sytuacja, w której dyspozytor podejmuje decyzję jednoosobowo i ona jest wykonywana natychmiast. Ma na ekranie monitora obraz wszystkich samochodów, potrafi zabezpieczyć rejony operacyjne samochodami, które zabezpieczają zwykłe wyjazdy do zachorowań czy innych zdarzeń. W tym wypadku potrafi zadysponować dużą liczbę karetek – dodał dr Jerzy Karpiński.