Zygmunt Zmuda-Trzebiatowski mówił w Radiu Gdańsk o powodach, dla których postanowił kandydować na prezydenta Gdyni. – W pewnym momencie trzeba było się zastanowić, czy Wojciech Szczurek rzeczywiście pyta nas o zdanie – wyjawił. Z kandydatem z Ruchu Miejskiego Wspólna Gdynia rozmawiała Agnieszka Michajłow.
Aktualny prezydent Gdyni Wojciech Szczurek wciąż nie skomentował decyzji Zygmunta Zmudy-Trzebiatowskiego o starcie w wyborach. Czy to oznacza lekceważenie konkurenta? – Pan prezydent jest świadomy mojej decyzji, ale nie miałem okazji zapytać go o komentarz. Może w środę na sesji rady miasta. Ale niczego nie uzależniam od jego reakcji – podkreślał.
W poprzednich wyborach samorządowych Wojciech Szczurek ponownie został wybrany na prezydenta Gdyni z wynikiem 79 proc. Agnieszka Michajłow zastanawiała się, czy może on obawiać się nowego konkurenta. – Nie wiem. Dotychczasowe poparcie dla pana prezydenta było w ostatnich latach tak wysokie, że może teraz odbiera to w innych kategoriach. Ja też nie patrzę na to procentowo. Dla mnie to okazja, żeby porozmawiać o mieście, a nie o tym, co jeden kandydat myśli o drugim – mówił Zmuda-Trzebiatowski.
Po decyzji o starcie w wyborach pojawiły się pytania o lojalność Zygmunta Zmudy-Trzebiatowskiego. W poprzednich latach bardzo długo współpracował z Wojciech Szczurkiem, później znalazł pracę u konkurenta politycznego Marcina Horały. – Nie będę mówił za innych, ja nie czuję się przez nikogo obrażony. 18 lat pracy na jednym stanowisku to raczej wyraz stałości. Jestem lojalny wobec pewnych tez, które nam towarzyszyły, kiedy rozpoczynaliśmy pracę samorządową. Dlatego jestem też lojalny wobec mieszkańców – wyjaśniał.
Zmuda-Trzebiatowski w pewnym momencie porównał nawet ugrupowanie Wojciecha Szczurka – Samorządność – do sekty. Zaznaczał, że we wspólnocie można mieć różne zdania i opinie. W przeciwieństwie właśnie do sekty. – Wskazałem, że to środowisko zaczęło zbliżać się do sekty. Trudno jednak wskazać jeden konkretny moment. Mieszkańcy mówili o różnych rzeczach, ja może przykładałem do tego inną miarę, trochę to bagatelizowałem i ten okres mnie mocno wstrzymał – mówił gość Rozmowy Kontrolowanej.
Zygmunt Zmuda-Trzebiatowski uważa się za współautora wielu pozytywnych zmian w Gdyni. A co z deficytami? – Zawaliłem poczuciem, że wszystko jest w dobrych rękach i jako radni jesteśmy zwolnieni z obserwacji, bo pan prezydent jest wszystkiego świadomy. To częste zjawisko, zasada autorytetu – jest mądrzejszy i wie więcej. Do dziś pamiętam sytuację, kiedy w poniedziałek o 18:00 na klubie radnych dowiadujemy się o koncepcji Parku Centralnego. Rozglądaliśmy się po sobie i mówiliśmy, że to ciekawa koncepcja. Później dowiedziałem się, że na wtorkowe południe jest już zaplanowana konferencja prasowa, gotowe są wizualizacje. Pojawia się w takiej sytuacji pytanie: czy rzeczywiście byliśmy pytani o zdanie, czy to tylko fasada? – opisywał.
Czy to znaczy, że Wojciech Szczurek rządzi autorytarnie? – Na prezydenta wpływ ma wąskie grono ludzi, coraz węższe. To bardzo źle, bo coraz więcej osób czuje się z tych decyzji wykluczonych. I nie mówię tu o jakimś moim żalu – mówię o mieszkańcach. Teraz bardzo często się z nimi spotykam i nieraz są zaskoczeni, że ktoś pyta ich o zdanie. Tu nie chodzi o to, żeby decyzje zostały podejmowane szybko i skutecznie, a żeby były mądre – stwierdził.