Tegoroczne upały ucieszyły turystów, ale bez wątpienia pogoda ta nie była łaskawa dla rolników. Bezdeszczowe lato oznacza suszę i małe plony. Tak było w całym kraju, a jak wygląda sytuacja na Pomorzu?
Gościem Beaty Gwoździewicz w Rozmowie kontrolowanej był Zenon Bistram, prezes Pomorskiej Izby Rolniczej.
POSZKODOWANY TEREN
– Województwo pomorskie jest jednym z najbardziej poszkodowanych. Na naszych glebach, szczególnie na tych słabszych (piątej i szóstej klasy) susza wystąpiła z dużą intensywnością. Ten rejon to Człuchów, Kościerzyna, Bytów, Wejherowo, Puck. Ci rolnicy, którzy chcieli, zgłosili się do wójtów gmin, aby oszacować straty. Wojewoda powołał komisję, która sprawdzała poszczególne pola. To intensywna i mozolna praca – mówił Bistram.
ZBOŻA I NIE TYLKO
– Szczególnie ucierpiały zboża jare i rośliny okopowe. Jeśli chodzi o suszę, musimy powiedzieć też o ogrodnikach i sadownikach. Kiedy rośliny nie mają dostępu do wody, same się bronią. Owoce nie dorastają. Tak samo zboża, ziemniaki. Straty w naszym województwie wyniosły nawet do 90 proc. Wszystko zależało od położenia pola, jego nachylenia, nasłonecznienia – dodał.
– Rolnicy ponieśli straty nie tylko w zbożu. Nie urosła trawa, nie ma kiszonek. Rolnicy, którzy mają zwierzęta, myślą o tym, jak przetrzymać okres zimowy. Ci, którzy wiedzą, że nie dadzą rady, pozbywają się gorszych sztuk. Jest bardzo duże ciśnienie na ich sprzedaż. Rolnicy chcą utrzymać tyle, na ile ich stać – tłumaczył prezes.
JAKIE SĄ STRATY?
Rząd przyjął program wsparcia dla poszkodowanych przez suszę. Finansowa pomoc z budżetu państwa wynosi 800 milionów złotych. Z kolei prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz przedstawiał szacunki dotyczące strat. Jak mówił, wynoszą one ponad dwa miliardy złotych. – Dopiero po wpłynięciu wniosków oszacujemy straty. Część rolników w ogóle nie zgłaszała potrzeby oszacowania szkód, bo w pierwszym momencie była taka informacja, że rolnik będzie mógł skorzystać z kredytów – wyjaśniał.
Rolnicy mogą jednak liczyć na pomoc – 1000 złotych przypadnie na jeden hektar, gdzie wystąpiły straty powyżej 70 proc. jednej uprawy. Z każdymi szkodami trzeba się zwracać do urzędu gminy. Urząd wnioskuje do wojewody o powołanie komisji – mówił Bistram.
AFRYKAŃSKI POMÓR ŚWIŃ
Coraz większy jest strach przed skutkami afrykańskiego pomoru świń. – W pobliżu naszego województwa dochodzą sygnały, że powstały już pierwsze ogniska. Prawdopodobnie będzie trudno się obronić. Mięso z tej trzody nie jest szkodliwe dla ludzi, to jest choroba ekonomiczna – wszystkie świnie zdychają albo powinny być wytępione. Jest wprowadzony obowiązek bioasekuracji, czyli wyłożenia mat w gospodarstwach, rozdzielenia gatunków zwierząt itp. – dodał.
Podczas przeprowadzonych w kraju kontroli Inspekcji Weterynaryjnej wykazano , że niektórzy rolnicy nawet nie rejestrują świń, o padłych sztukach czasami też nie informują. – Jest obowiązek rejestrowania nawet jednej sztuki, jeżeli rolnicy tego nie robią i zostaną sprawdzeni przez służby weterynaryjne, podlegają karze. Powinniśmy bronić swojego gospodarstwa, żeby nie ponieść strat ekonomicznych – tłumaczył gość.
DUŻE A MAŁE GOSPODARSTWA
Właściciele dużych gospodarstw zarzucają właścicielom mniejszych, że to głównie oni nie przestrzegają zasad bioasekuracji. – To jest efekt ekonomiczny. Jeśli ktoś ma mało sztuk trzody chlewnej, nie poniesie wielkiej straty w przypadku jej utylizacji. Natomiast jeśli w sąsiedztwie jest gospodarstwo bardzo duże, sztuki z tego gospodarstwa, które znajdują się w ognisku, także trzeba zutylizować. I wtedy strata jest ogromna – zaznaczył.
Prowadząca zapytała gościa, czy rozdrobniona struktura gospodarstw może być przyszłością polskiego rolnictwa?- Ekonomika wymusza pewne konsolidacje gospodarstw, bez tego nie da się funkcjonować samemu.To dobre wyjście dla mniejszych gospodarstw. Natomiast duże gospodarstwa mają spory zasób ziemi i są w stanie funkcjonować – podsumował Zenon Bistram.