Politolog o frekwencji w zbliżających się wyborach: „Kwestią jest to, na ile komitetom uda się zmobilizować swoich zwolenników”

Marcin Palade, znany analityk sondaży przedwyborczych, socjolog polityki, przewiduje, że w nadchodzących wyborach do Sejmu i Senatu frekwencja powinna ukształtować się na poziomie 56,2 proc. – To byłby najwyższy wskaźnik w wyborach parlamentarnych w wolnej Polsce – podkreślał w audycji Gość Dnia w Radiu Gdańsk. Rozmowę prowadził Piotr Kubiak. 
– Nie dysponuję wiedzą na temat „bomb medialnych”, które posiadają poszczególne partie i komitety na samym końcu kampanii, by zmobilizować lub zdemobilizować elektorat. Od przełomu 2016 i 2017 roku w preferencjach wyborczych nie ma wielkich zmian. Jeżeli nie wydarzy się coś wielkiego, to poziomy poparcia ukształtowały się na dobre, są stabilne. Jedyną kwestią jest to, na ile poszczególnym komitetom uda się zmobilizować swoich zwolenników – zaznacza Marcin Palade.

Na dwa tygodnie przed wyborami frekwencję szacuje na 56,2 proc. 

– To byłaby najwyższa frekwencja, jeśli chodzi o wybory parlamentarne w wolnej Polsce. To są oczywiście szacunki na podstawie badań regionalnych i ogólnopolskich, odchyleń w poszczególnych regionach. W polskich warunkach czym innym jest deklaracja udziału w wyborach, a czym innym jest sam udział. Te szacunki zwykle są nieco wyższe, niż ma to miejsce w rzeczywistości. Bywają jednak sytuacje odwrotne, tak jak w ostatnich eurowyborach, kiedy frekwencja pozytywnie nas zaskoczyła. Teraz nic nie wskazuje na to, by 13 października miała być ona niższa niż cztery lata wcześniej. Wówczas było to niespełna 51 proc., teraz powinna ukształtować się na poziomie 53-57 proc. – przewiduje politolog.
(fot. Radio Opole)
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj